51. Zamknij sie.

1.1K 93 10
                                    

*Cat pov*

Obudził mnie dzwonek do drzwi i natarczywe pukanie.

Troche sie wystraszyłam poniewaz Justin ma chyba klucze.

Zobaczyłam czy Mandy spi i zeszłam na dol.

Spojrzałam przez wizjer i zobaczyłam bruneta ktory ledwo utrzymywał sie na nogach.

Szybko mu otworzyłam i wpuściłam go do domu zamykając za nim drzwi.

-No w koncu ile moge czekać!-głośno odparl.
-Zamknij sie dziecko spi na gorze.-zganilam go.
-Co mnie to obchodzi.-syknal.
-Jak ty sie do cholery zachowujesz?
-O co ci chodzi?
-Jestes kompletnie pijany i do tego zachowujesz sie jak idiota.-szepnelam unosząc głos.
-Nie mow tak do mnie.-syknal.
-To sie uspokój.
-Wyluzuj
-Obiecałeś mi ze sie nie upijesz Justin.
-Trudno, myślałaś ze skończy sie na jednym piwie?.-zasmial sie.
-Zamknij sie juz.
-Powiedzialem nie mow tak do mnie do chuja!
-Bo co? Bede mowila jak bede chciala.

Brunet podszedł do mnie i chwycił mnie za nadgarstek.

-Zostaw mnie.-odparlam.
-Jeszcze raz tak do mnie powiedz.-Syknal a jego oczy pociemniały.
-Nienawidzę cie!-krzyknęłam i wyrwałam sie z jego uścisku.

Pobiegłam szybko do lazienki i sie tam zamknęłam.

Po moich policzkach spływały juz łzy.

Kolejny raz boje sie Justina, to wszystko jest takie popieprzone!

-Caittlin wyjdź stamtąd.-odparl pukając w drzwi.
-Zostaw mnie.
-Prosze wyjdź.-powiedzial juz spokojniejszym tonem.

Odkluczylam drzwi i je otworzyłam.

-Ide do Mandy, zostaw mnie.

Wyminelam chłopaka i poszłam na gore.

Polozylam sie do łóżka a po moich policzkach spływały łzy.

Zasnęłam.

*
Obudziłam sie o 8. Mandy jeszcze słodko spała wiec postanowiłam jej nie budzić.

Zalozylam leginsy i pudrowy crop top z długim rękawem.

Przeczesałam wlosy i umyłam zeby.

Zeszłam na dol gdzie siedział Justin i pił kawe w samych dresach.

Wyminelam go i poszłam do kuchni i nalałam sobie soku do szklanki.

-Czesc skarbie.-odparl.

Wywinelam oczami i pokręciłam głowa.

-Masz zły humor?

Parsknelam.

Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor.

-Mozesz przestać mnie ignorować?-syknal.
-Daruj sobie!-krzyknęłam i poszłam na gore.

W moich oczach pojawiły sie łzy.

Weszłam do pokoju i wyszlam na balkon.

-Co jest?-powiedzial brunet podchodzac do mnie.
-Nie dotykaj mnie.
-Kurwa Caittlin, o co ci chodzi?
-To juz nie pamiętasz tak?
-O czym mam pamietać?
-Nie pamiętasz o tym jak wczoraj wróciłeś i zaczeles robic awantury?!-krzyknęłam a po moim policzku spłynęła łza ktora szybko wytarłam.-Gdy chwyciłes mnie za nadgarstki a ja tylko powiedzialam zebys mnie zostawił?!
-C-co..
-Nie, nie ja sie nie upije! Obiecałeś, a zrobiles cos innego! Do tego byłeś agresywny!
-Przepraszam..
-Twoje przepraszam jest nic nie warte Justin!
-Nie płacz prosze..-powiedzial kładąc mi reke na biodro.
-Zostaw mnie!
-Cat.. Prosze wybacz mi.
-Kolejny raz sie ciebie bałam. Tego chcesz?
-Nie! Kurwa Mac! Przepraszam, nie chcialem tego!
-Idz do swoich kolegów a mnie zostaw w spokoju.-odparlam i weszłam do pokoju.

Spojrzałam na Mandy ktora siedziała na lozku i wycierała swoje zaspane oczka.

-Czemu krzyczycie?-zapytala.
-Troche sie pokłóciłam z wujkiem, ale juz jest dobrze. Chodźmy na dol okej?-zapytalam wymuszając uśmiech.

Wszystkiemu przyglądał sie Justin.

Zeszlysmy na dol a chłopak za nami.

-Usiądź i zrobie ci śniadanie dobrze?
-Tak.
-Zjesz płatki?
-Dobrze.

Zrobiłam dziewczynce jedzenie i postawiłam przed nia.

Gdy Mandy zaczela jeść poszłam do lazienki.

-Mozemy jeszcze porozmawiac?-powiedzial Justin.
-Nie, nie możemy.

Umyłam rece i wyszlam.

Usłyszałam dzwonek do drzwi.

Otworzyłam je a moim oczom ukazał sie Cody.

-Wejdź.-usmiechnelam sie i zaprosiłam chłopaka do srodka.

-Mandy teraz je śniadanie wiec musisz chwile poczekać.-zasmialam sie.-Kawy?
-Jasne, z chęcią.

Brunet przywitał sie z Cody'm i usiedli na kanapie.

Podałam chłopakowi zrobiona kawe i poszłam do Mandy.

-Juz? Chodz pojdziemy sie ubrać.

Chwyciłam dziewczynkę za reke i poszłyśmy na gore.

Zalozylam jej różowe leginsy oraz biała bluzkę ktora miala wczoraj.

Zeszlysmy na dol.

-Grzeczna była?
-Jasne, mały aniołek.-usmiechnelam sie.
-Podobało ci sie u cioci?-zasmial sie Cody.
-Tak, oglądałyśmy spongeboba!
-Super.-zasmial sie a ja razem z nim.-Dobra my juz spadamy, dzieki jeszcze raz Caittlin.
-Nie ma sprawy, wpadnijcie jeszcze kiedyś.-usmiechnelam sie.

Pożegnaliśmy sie a goście wyszli.

-Mozemy teraz porozmawiac?-odparl Justin.
-Nie sadze ze mamy o czym.
-Owszem mamy!
-Wiec?
-Przepraszam..
-Wiesz za co chociaz?
-Tak, zachowałem sie jak frajer i dupek. Nie mozesz sie mnie bać. I do tego byłem pijany a obiecałem ze nie bede..
-Brawo.-wywróciłam oczami.
-Nie badz chamska.
-Ta..
-Wybaczysz mi?
-Ostatni raz.-odparlam i wytknęlam na niego palcem.
-Kocham cie.-powiedzial przytulajac mnie.

Odwzajemnilam jego gest a ten mnie pocałował.

********
Co myślicie o tym rozdziale? Jest krotki ale chciałam wam cos dodać jeszcze dzisiaj x

Incognito | J.B |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz