Rozdział 9

436 27 10
                                    

~Luna~

SMS od osoby, której kompletnie się nie spodziewałam... Mojego byłego bijącego mnie chłopaka, od którego uwolnić się pomogli mi Simon wraz z Gastonem. Inaczej dalej znęcałby się nade mną. Po poliku spłynęła mi samotna łza. Nina zauważając to niemal natychmiast zapytała mnie co się stało, a ja pokazałam jej treść wiadomości.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Basilio

Witaj kochanie, niedługo Cię odwiedzę i spędzimy razem bardzo miło czas.

Spodziewaj się mnie po konkursie :*

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Szybko starłam łzy dłonią.
- Mój były chłopak. - wytłumaczyłam - Pójdę już i może pojeżdżę po parku.
Moja przyjaciółka spojrzała na mnie zaniepokojona.
- Spokojnie, poradzę sobie - odpowiedziałam na nieme pytanie.

~Matteo~

Jeździłem na torze z Gastonem ukradkiem obserwując Lunę. Jest śliczna i naprawdę profesjonalnie tańczy na wrotkach. Po kilku godzinach usiadła obok Niny, a później wyszła z toru. Później Nina założyła wrotki i podjechała do nas. Coraz lepiej jeździ.
- Cześć... Gaston moglibyśmy chwilę porozmawiać? - zapytała niepewnie - Chodzi o Lunę...
- Jasne - odpowiedział mój przyjaciel.
Postanowiłem im nie przeszkadzać i kończąc dzisiejsze przygotowania do konkursu zjechałem z toru i po wyjściu z szatni udałem się w drogę powrotną do domu. Przechodząc przez park zauważyłem kelnereczkę. Tańczyła na wrotkach i śpiewała. Schowałem się za drzewem i przyglądałem się brunetce.
Luna po kilku minutach odjechała w nieznanym mi kierunku. Postanowiłem ją... obserwować?
- Oj Matteo, Matteo, co ty robisz? - pomyślałem chowając się za kolejnym drzewem.
Nagle na ulicy, na której mieszka matka chrzestna mojej dziewczyny brunetka potknęła się o wystającą z chodnika kostkę polbrukową.

~Luna~

Jechałam w stronę willi pani Sharon Benson myśląc o Basilio, lecz nie zauważyłam, że jedna z kostek polbrukowych na chodniku została źle położona. Już myślałam, że będę miała niemiłe spotkanie z twardą nawierzchnią ktoś złapał mnie w pasie.
Tą osobą okazał się być Matteo.
- Em... Dzięki - powiedziałam zawstydzona, a na moich polikach zagościły rumieńce.
- Nie ma za co kelnereczko - odpowiedział puszczając mi oczko.
Odsunęłam się od chłopaka. Byłam mu wdzięczna za pomoc, ale nie mogłam zapomnieć o wszystkich przykrościach, których doświadczyłam przez niego. O tym jak kpił ze mnie i Niny wraz z Ambar nie wiadomo dlaczego, bo pamiętnego dnia pomógł mi otrząsnąć się po utracie najlepszego przyjaciela. Na szczęście Gaston nie pozwalał, aby w jego towarzystwie ktokolwiek mówił o nas coś złego. Pamiętam, że chyba tydzień temu nawet się o mnie pokłócili... Przez dwa dni nie odzywali się do siebie, ale później pogodzili się.
Wracając do rzeczywistości zdjęłam wrotki na pobliskiej ławce i zamieniłam je na moje ukochane sandały na klinie. Brunet cierpliwie czekał, a następnie postanowił odprowadzić mnie do domu. Jednak postanowiłam, że nie pokażę mu mojego miejsca zamieszkania. Jeszcze w pełni na to nie zasłużył. Szliśmy przez kilka minut, a następnie pokazałam mu pewien dom.
- To tutaj mieszkam. Jeszcze raz dziękuję... To do zobaczenia jutro - delikatnie się uśmiechnęłam.
- Do zobaczenia - odrzekł, a potem odszedł w nieznanym mi kierunku.
Dopiero, gdy upewniłam się, że jest wystarczająco daleko udałam się do domu. Tata przywitał mnie jak zwykle pytaniami o wrotkarstwo.
- Luna, jak ci idzie? - wiedziałam o co mu chodziło.
- Dobrze - odpowiedziałam grzecznie ze sztucznym uśmiechem na ustach, a w tym momencie do kuchni weszła mama - Ale mam inny problem...
- Co się stało kochanie? - zapytała.
- Przeszłość mnie dopadła - odpowiedziałam jednocześnie wyjmując z torby telefon.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zgodnie z obietnicą dodaję dzisiaj nowy rozdział.
Jak wam się podoba?
Agnes :*
Ps. Dziękuję za wspaniały pomysł Trekkie15

Luna Valente [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now