Rozdział 12 - Siedem

8 1 0
                                    

- Mleko wyszło.

       Odwróciła się tyłem do otwartej na oścież lodówki i spojrzała wymownie na Darrena. Mężczyzna podniósł głowę i popatrzył na nią zdziwiony. W rzeczywistości wcale taki nie był. Dokładnie sobie wszystko zaplanował. Specjalnie kazał jej przygotować na śniadanie płatki z mlekiem, chociaż wcale nie miał na nie ochoty. Wolałby zjeść omlet, ale jajka były w lodówce, a przecież nie o to mu chodziło. Koniecznie chciał pozbyć się jej na chwilę z mieszkania. Wysłanie jej do sklepu wydało mu się najbardziej wiarygodną i najprostszą opcją.

- To idź i kup - odparł.

- To daj hajs.

- Trzymaj.

       Rzucił jej swój mały, czarny i podniszczony portfel. Uniosła jedną brew, jakby coś podejrzewała. Zmrużyła oczy i wpatrywała się w niego jeszcze przez chwilę, próbując odnaleźć w jego zachowaniu jakieś elementy, które by go zdradziły. Nie doszukała się niczego. Zachowywał się spokojnie i normalnie, leniwym ruchem palca przesuwał po ekranie telefonu.

- Nie podoba mi się to - mruknęła pod nosem.

- Co?

- Źle na mnie wpływasz. Odkąd tu mieszkam, zaczynam zmieniać się w kurę domową.

- Kochanie - uśmiechnął się do niej uroczo. - Ja cię tylko przygotowuję do naszego wspólnego życia.

Jęknęła przeciągle i skrzywiła się.

- Jak wygramy tę wojnę, to zostanę prezydentem tylko po to, by nie mieć czasu na usługiwanie tobie.

- Pff, to znajdę sobie inną - prychnął.

- Spróbowałbyś.

       Uśmiechnęła się do niego jeszcze raz i odwróciła się na pięcie. Podeszła do drzwi. Już miała je przesunąć, ale intuicja podpowiedziała jej, że powinna zabrać ze sobą broń. Podbiegła do stojaka i wzięła do ręki swój rewolwer. Do tej pory zabiła nim tylko jedną osobę. Wiedziała, że licznik będzie rósł. Od niej zależy, jak bardzo. Ostatni raz spojrzała na Darrena. Nadal nie wyglądał, jakby coś knuł. Poddała się i wyszła z mieszkania.

       Jej jasne włosy rozwiał silny wiatr. Minęła dłuższa chwila, zanim zdołała je okiełznać. Schowała je pod kapturem swojej czarnej bluzy. Schowała ręce do kieszeni i rozejrzała się dookoła. Nic się nie zmieniło. Miała wrażenie, że w tej dzielnicy nie ma życia. Ludzie wychodzili z domów o szóstej rano i wracali późnym wieczorem. Nikt nie mówił sobie dzień dobry, ba, nie było nawet ku temu okazji, bo spotkanie kogoś na ulicy graniczyło z cudem. Z jednej strony było to dosyć przykre, z drugiej jednak cieszyła się, bo istniało mniejsze prawdopodobieństwo na to, że ktoś ich rozpozna. Przynajmniej tak jej się wydawało.

       Szybkim krokiem przeszła na drugą stronę ulicy. Czuła, jak słońce grzeje jej w plecy. Nic dziwnego, w końcu zaczynało się lato. Nie lubiła tej pory roku. Zawsze wkurzało ją w niej to, że umiera z gorąca, gdy ubiera się na czarno. Nie stanowiłoby to dla niej problemu, gdyby nie fakt, że większość jej ubrań była czarna. W tym kolorze zawsze czuła się najpewniej. Dodawał jej swego rodzaju siły. W czarnych ciuchach łatwiej było jej wyciągnąć kasę na piwo od jakiegoś przestraszonego dzieciaka na szkolnym korytarzu, czy też wszcząć jakiś idiotyczny, szkolny protest. Cieszyła się, że okres buntu w jej życiu minął. Przynajmniej tego głupiego, młodzieńczego, bo jak nie patrzeć, nadal nie dało się uznać jej za osobę, która godzi się na obecny stan rzeczy. Była jednak znacząca różnica, pomiędzy tym, jak buntowała się dwa lata temu, a jak robi to teraz. Teraz było to o wiele poważniejsze i, w przeciwieństwie do wywoływanych przez nią i jej znajomych szkolnych zamieszek, potrzebne. Czuła się odpowiedzialna za losy całego kraju, a przynajmniej Waszyngtonu, bo właśnie to miasto było głównym polem bitwy. Mogłaby się założyć, że w Seattle panuje taki sam porządek, jaki panował wtedy, gdy Darren mieszkał tam ze swoja rodziną. Ta sprawa również nie dawała jej spokoju. Zdołała wyciągnąć go z zaawansowanej i długoletniej żałoby po śmierci żony, ale czy potrafiła sprawić, by dotrzymał obietnicy? Nie wiedziała nawet, gdzie znajduje się owy dom dziecka, w którym przebywa Abigail. Pragnęła ją stamtąd wyciągnąć. Wiedziała, jak to jest żyć w świadomości, że zostało się porzuconym przez własnych rodziców. Nie chciała, by ktoś musiał przeżywać to samo, a na pewno nie córka osoby, którą... no właśnie, co czuła do Darrena? Mogło się jej wydawać, że to miłość, ale z jakiegoś powodu nie chciała tego przyznać. Nadal nie powiedziała mu, że go kocha. Te proste słowa jakoś nie mogły przejść jej przez gardło. Zdecydowanie odzwyczaiła się od ich wypowiadania. Odzwyczaiła się od miłości.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 29, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Siedem [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now