2

171 18 11
                                    

Wstałam już z przyzwyczajenia o godzinie 6:00. Wszyscy jeszcze spali, a ja po prostu nie mogłam. Pierwszą noc mogę uznać, za wyjątkowo nie udaną. Łóżko, które standardem odbiegało od mojego, było dość twarde przez co się po prostu nie wyspałam. Wstałam przez to strasznie rozdrażniona. Jako pierwsza poszłam do łazienki, gdzie jak zawsze przygotowałam się do wyjścia. Nie miałam zamiaru zakładać tych szmatek, które były tu wymagane. Wzięłam z szafy czarne dość wysokie szpilki, do tego pasujące pod kolor rurki i zwykły top, na który zarzuciłam nieco dłuższy sweter. Gdy dopracowałam swój wygląd, zeszłam po schodach na dół pokoju, tak zapomniałam wspomnieć był on piętrowy. Dziewczyny dopiero się budziły, a ja byłam już gotowa do wyjścia.

-Ty już się ubrałaś i w ogóle? - zapytała ta mniejsza, niestety jeszcze nie zapamiętałam ich imion, nie uważałam to za ważne.

-Tak, zawsze wstaje rano. To gdzie będzie podane śniadanie? - spytałam siadając przed lusterkiem, ponownie czesząc włosy. 

-Tutaj tak to nie działa, idziesz sobie do stołówki i zamawiasz śniadanie, które musisz sama odebrać, a później na koniec miesiąca jest to doliczane do czesnego za szkołę - wyjaśniła mi, co było szczerze oburzające. Przecież skoro to taka elitarna szkoła, to śniadanie powinni podawać do pokoju, a później po nim sprzątać.

-To ja idę się rozejrzeć za tą całą stołówką - wyszłam, szukając jakiś tabliczek, które miałyby mnie tam doprowadzić, jednak i o to tutaj nie zadbali. Po dłuższych poszukiwaniach w końcu dotarłam. Było to duże pomieszczenie, w którym były porozmieszczane stoliki, a na samym końcu znajdowało się coś na wzór baru w klubie. Poszłam tam, czekałam ale nikt się nie pojawiał, więc stwierdziłam że zawołam kogoś, bo w takim tempie prędzej umrę z głodu.

-Jest tutaj ktoś? - wpierw powiedziałam dość cicho, jednak co chwilę mówiłam to coraz głośniej.

-Nie drzyj się tak z rana, słucham? - z zaplecza wyszła młoda dziewczyna, nie wiele starsza od nas w dokładnie wymierzonym uniformie.

-Co za maniery - burknęłam.

-Nie jesteś tu jedyną głodną, więc się pospiesz zanim zleci się tutaj prawdziwy tłum - ponagliła mnie, totalnie ignorując moją wcześniejszą uwagę odnośną jej zachowania.
Zaczęłam jej mówić nazwy potraw, które zazwyczaj jadałam w domu, a ona zamiast je podać robiła dziwne miny, jakby o nich nigdy wcześniej nie słyszała.

-W takim razie poproszę sałatkę grecką - westchnęłam. Gdyby nie wiedziała co to jest, chyba strzeliłabym sobie w głowę. Nie przychodziło mi nic innego do głowy, co mogłabym jeszcze ewentualnie zjeść. Na szczęście ta brunetka kiwnęła głową i kazała mi chwilę poczekać. Porozglądałam się jeszcze trochę, nie rozumiem dlaczego jeszcze nikogo tutaj nie ma. W końcu to normalna pora na śniadanie.

-Proszę - podała mi talerze z sałatką. Wyglądem nie zachęcała, ale miejmy nadzieję że smakuje lepiej.  Usiadłam przy najbliższym stoliku i zaczęłam konsumować. W sumie to nie, było takie złe, dało się przeżyć. Gdy zjadłam, było już dość późno i ludzie zaczęli się powoli zbierać w stołówce. Nie chciałam siedzieć w tłumach, dlatego wyszłam kierując się do pokoju.

-Gdzie wy idziecie? - spytałam dziwiąc się, że dziewczyny właśnie wychodziły.

-Musimy być wcześniej w klasie. To jedne z pierwszych lekcji, przez co trzeba być na nich wcześniej - powiedziała jedna z nich, której oczywiście imienia nie pamiętam.

-Poczekajcie idę z wami, bo sama przecież nie trafię - wbiegłam szybko do pokoju, zgarnęłam swój telefon i wyszłam. Szkoła, była dużo większa niż wyglądała z zewnątrz. Ludzie wszyscy gapili się na mnie jak na jakiegoś kosmitę, co się dziwić jako jedyna nie byłam w tym śmiesznym mundurku. Dotarliśmy pod salę, w której dziś mieliśmy lekcję. Dość dziwnie, każda klasa miała przydzieloną salę, w której miała wszystkie lekcje. Zajęłam ostatnie miejsce pod ścianą, chciałam się odizolować od tej całej hołoty. Wyjęłam telefon i zaczęłam przeglądać portale, jednak znudziło mnie to dość szybko, więc zaczęłam grać w jakieś durne kulki. Na chwilę podniosłam wzrok i zobaczyłam wszystkich uczniów, którzy stoją, a ich wzrok wbity jest wprost w moją osobę. Nie bardzo wiedziałam czemu, bo trochę się wyłączyłam.

-To wasza nowa koleżanka Demetria, która najwyraźniej jeszcze nie słyszała o obowiązku noszenia mundurku - gdy usłyszałam swoje imię nie chętnie podniosłam się z miejsca, i dość lekceważąco spojrzałam na dyrektora, którego już wcześniej miałam (nie) przyjemność poznać.

-Słyszałam o tym jakże mądrze wymyślonym obowiązku, ale nie mam zamiaru się stosować - wzruszyłam ramionami. Widziałam jak złość buzuje w tym człowieku. Niestety przez renomę tej szkoły nie mógł krzyknąć, bo jeszcze by wyszło na jaw, że ta szkoła to jakiś obóz wychowawczy. Uśmiechnęłam się ironicznie i usiadłam, wracając do swojego wcześniejszego zajęcia.

-W tym roku waszym wychowawcą nie będzie już Pani Jones - usłyszałam głośne westchnięcie moich rówieśników, a sama nie bardzo się przejęłam bo i tak nie znałam tej kobiety. 

-To kto w tym roku będzie się nami zajmował? - spytał niższy brunet, serio nie umie się sobą zająć?

-Jest to nowy nauczyciel wychowania fizycznego i matematyki - gdy usłyszałam czym ten facet się zajmuje, stwierdziłam że musiał mieć wyjątkowo nudne życie, kto chciałby kształcić się w dwóch kierunkach? Jeszcze wychowanie fizyczne przejdzie, ale serio matematyka? Toż to samobójstwo. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał już 8:20, czyli nowy Pan super wychowawca już był spóźniony. Nie ładnie tak zaczynać pracę, ale przecież on jest nauczycielem jemu wolno. Byłam już znudzona tym czekaniem, więc wstałam z miejsca i kierowałam się w stronę wyjścia.

-Demi, gdzie Ty idziesz? - spytała Clara (?), gdy przechodziłam obok jej pierwszej ławki.

-Wychodzę nie będę czekała, aż jaśnie Pan się pojawi - prychnęłam odwrócona w jej stronę, przez co nie zauważyłam kogoś kto wchodził do klasy.

-Przepraszam - powiedziałam z kultury, no i oczywiście przez to, że wina leżała głównie z mojej strony, byłam dość nieuważna.

-Nic nie szkodzi, jednak z ciekawości spytam gdzie się wybierasz? - dopiero teraz spojrzałam na mężczyznę, był starszy od nas, dużo dojrzalszy niż te dzieci, które siedziały w ławkach. Nieco się zarumieniłam, ale na szczęście mój rozmówca tego nie zauważył. 

-Wychodzę, nie będę czekać ponad pół godziny na spóźnialskiego buraka, przepraszam nowego wychowawce - patrzyłam mu prosto w oczy, które wydawały się wyraźnie rozbawione.

-A Pan kim jest ? - spojrzałam na niego pytająco.

-Witam jestem tym spóźnialskim burakiem - uśmiechnął się wskazując mi miejsce w ławce.


Body SayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz