dziewiąty

17 6 0
                                    

Wczorajszy dzień był istną katorgą. Po kilkugodzinnym bieganiu za Rhiannon między jedną, a drugą klatką ze zwierzętami, miałem serdecznie dość wszystkiego. Jedyną rzeczą, o której myślałem przez całą drogę powrotną, było moje ciepłe łóżko czekające na mnie w domu. Jednak mimo wszystko, widząc szeroki uśmiech dziewczynki, nie byłem w stanie się dłużej zastanawiać nad tym, czy ten dzień był dobry.

- Wreszcie jesteś, myślałem, że się rozmyśliłeś - dotarł do mnie głos Michaela, który wyrósł przede mną jakby spod ziemi, kilkaset metrów przed miejscem spotkania.

- Nigdy w życiu. - Wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu, niezdarnie przybijając mu piątkę.

Oczywiście dzień bez Michaela byłby dniem straconym i po prostu niewartym przeżycia, tak więc wczorajszego wieczora chłopak zadzwonił do mnie, pytając, czy mogę się dziś spotkać. Zgodziłem się, nawet nie pytając o większe szczegóły, o których nie miałem głowy wtedy myśleć. Czasem fajnie wyjść z kimś ot tak - tak po prostu.

- Michael - zacząłem niepewnie, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. - Dlaczego chciałeś się spotkać?

- Jakie masz plany na resztę wakacji? - zapytał, na co uniosłem pytająco brew, niedokładnie rozumiejąc, jakie to ma znaczenie.

- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie - mruknąłem w jego stronę, siadając na pierwszej lepszej ławce.

- Ashton, nie bądź taki, odpowiedz mi, to ważne.

- Nie mam planów? - ostrożnie odpowiedziałem bardziej pytająco niż twierdząco, nadal nie rozumiejąc, jakie to ma znaczenie.

- To świetnie się składa! - Uradowany klasnął w dłonie, siadając blisko mnie. Sądzę, że nawet trochę za blisko i za entuzjastycznie. Nieznacznie się odsunąłem, czego chyba nie zauważył. - W sumie to chciałem zapytać o to któregoś z chłopców, ale oni są zajęci i mam wrażenie, że i tak by się nie zgodzili - zaczął snuć wyjaśnienia, które jedynie dawały mi więcej pytań, niż odpowiedzi.

- O to, czyli o co?

- Pomyślałem, że skoro i tak nie masz żadnych planów na wakacje, a ja mogę ze sobą kogoś zabrać, może zechciałbyś pojechać ze mną do mojej mamy na mniej więcej resztę wakacji?

Wyjąłem telefon, żeby sprawdzić, czy aby na pewno dobrze znam dzisiejszą datę.

18 lipca

Michael proponuje mi wyjazd na prawie półtorej miesiąca ot tak po prostu, chociaż prawdę mówiąc, nawet nie znamy się zbyt dobrze. To brzmi dość nierealne nawet jak na niego.

- Rozumiem, że potrzebujesz kogoś do towarzystwa? - zapytałem, aby się upewnić, na co jedynie się zaśmiał.

- Nie do końca, ale ta wersja brzmi chyba najlepiej - westchnął. - Dość długo nie widziałem się z mamą, będzie już z pięć lat, jak nie więcej. Chyba nie chcę sam próbować stawić czoła tej ciężkiej atmosferze, jaka będzie panowała przez pierwsze dni, o ile nie tygodnie. Trochę boję się, że sam na sam z nią i jej sposobem życia tam zwariuje - zaczął ostrożnie wyjaśniać, na co jedynie kiwnąłem głową.

Doskonale go rozumiałem, sam niedawno musiałem zmierzyć się z rodziną ojca, którą w dzień przeprowadzki ujrzałem pierwszy raz na oczy. No, drugi, jeśli liczyć pogrzeb, na którym była cała rodzina. Swoją drogą, nie wiedziałam, że jest aż tak liczna. Nigdy mi nie mówił o niej, a ja nie czułem potrzeby pytać i wyciągać z niego informacje na siłę.

- Mama mieszka w małym miasteczku, ale jest tam trochę rzeczy do robienia. I co najważniejsze, będziemy mieli tylko pół godziny spacerem do morza! Ashton, jak ja kocham morze! Ten szum, piasek, mewy... Szkoda, że my nie mamy takich krajobrazów u siebie - zakończył z lekką irytacją.

- Tylko co ja powiem mojej rodzinie? Nie sądzę, że mi pozwolą na tyle wyjechać, dopiero co się u nich pojawiłem - zgodnie z prawdą stwierdziłem wyobrażają sobie jakim fiaskiem zakończy się nasz pomysł.

- O nic się nie martw Ash! Rozmawiasz z mistrzem negocjacji - z za wielkim entuzjazmem poprawił włosy, które wróciły na swoje miejsce jak bumerang. - Nie jesteś w stanie wyobrazić sobie ile razy sprzedałem dzieciakom podręczniki, które nawet nie zgadzały się z podstawą programową, dam radę przekonać twoja rodzinkę, do dzieła, nie ma czasu do stracenia - pociągnął mnie za dłoń w górę, na co jedynie westchnąłem.

Find me × A. IrwinWhere stories live. Discover now