Prolog

295 53 18
                                    

 - ... siedem... osiem... dziewięć... - Słyszałem coraz bardziej oddalający się głos taty, gdy ile sił w nogach biegłem do ostatniego pomieszczenia w busie. - ... dziesięć! - krzyknął, dokładnie w tej samej chwili, gdy dopadłem drzwi. Szybko je otworzyłem, wbiegając do środka, nawet nie fatygując się o ich zamknięcie, by nie tracić cennych sekund. - Gotowy czy nie, szukam! - Usłyszałem ostatni krzyk, a sam gorączkowo zacząłem się rozglądać po pokoju, szukając miejsca, gdzie mógłbym się schować. Przecież nie dam mu tak łatwo wygrać i nie zostanę w miejscu, gdzie on pewnie by mnie szukał, co to, to nie, tym razem ja będę zwycięzcą.

- Szafa! - krzyknąłem szeptem, z entuzjazmem uderzając w dłonie. Pogratulowałem sobie przy tym w myślach niebywałego sprytu. Przecież nikt nie byłby na tyle cwany, by schować się do szafy z ubraniami, biorąc pod uwagę fakt, że dominują tam już kilkakrotnie noszone męskie ubrania, o ile nie więcej.   

Nie mając ani chwili do stracenia, starając się jak najciszej przeskakiwać nad walającymi się kartkami papieru, opakowaniami po jedzeniu, a gdzieniegdzie samym jedzeniem, dotarłem na drugą stronę pokoju, wślizgując się do wnętrza szafy.

Ostrożnie zamknąłem za sobą drzwi, instynktownie chowając twarz w swoją koszulkę, gdy w moje nozdrza uderzyła istnieje wybuchowa mieszanka potu, wody po goleniu i marnie dobranych do niej perfum.

Jedno wiem, na pewno w tej szafie nie ukryły się żadne centaury, ani tym bardziej przejście do Narnii. Prędzej wszyscy wyginęliby bezpotomnie niż wytrzymali tutaj więcej niż kilka minut.

- Ciekawe gdzie on może być. - Usłyszałem, jak tata coraz głośniej rozprawia sam ze sobą, przez co wślizgnąłem się trochę głębiej szafy.

- Może tutaj? - zaśmiał się, wchodząc do pokoju, w którym byłem. Ja nie wiem jak on to może robić. Za każdym razem tak szybko mnie znajduje psując całą zabawę. Gdy to ja go szukam, zawsze zajmuje mi to o wiele więcej czasu. Po prostu daje mu fory, a on co? Chyba nigdy mu to przez myśl nie przeszło.

Przystawiłem dłoń do ust, chcąc zamaskować śmiech, kiedy zobaczyłem zawiedzioną minę taty, gdy nie spotkał, tak jak zresztą pewnie myślał, mnie stojącego gdzieś na widoku za drzwiami.

- Coś za głośno śmieje się ta szafa, jak na istotę martwą - powiedział, z uśmiechem kierując się w moją stronę. 

Zacząłem się szybko cofać, o ile moje powolne stawianie stóp w tył można było tak nazwać. W myślach zdążyłem sobie wyrzucić już milion razy moją głupotę, która po raz kolejny mnie zdradziła. Jednak mimo wszystko nie miałem najmniejszego zamiaru po raz kolejny dać mu wygrać, ani mi się śniło. Obserwowałem, jak drzwi z potężnym skrzypnięciem uchylają się, przez co niewiele myśląc, zrobiłem większy krok w tył, pewnie zbyt mocno napierając dłonią na boczną ściankę, która wydawała coraz głośniejsze skrzypnięcia. Zrobiłem jeszcze jeden krok, uderzając w nią całym ciałem, nie mając już żadnego miejsca na ucieczkę. Pech chciał, że po chwili leżałem na podłodze na wyrwanej ściance. Swoją drogą, pewnie i tak wiele by nie wytrzymała. Wziąłem głęboki oddech patrząc z dołu na szafę.

- Ups. - Nerwowo się zaśmiałem, wstając z podłogi, gdy spotkałem się z pytającym spojrzeniem ojca. - Tu się przybije, tam się przyklepie i będzie super - zapewniłem, starając się podnieść drewno, które, w przeciwieństwie do chwili poprzedniej, nawet nie myślało, by się ruszyć. Wręcz przeciwnie, ani o milimetr nie drgnęło do góry. 

- W sumie, John i tak planował ją wymienić, z pewnością mogłaby być twoją starszą siostrą, która ma już dzieci. - Wzruszył ramionami po chwili namysłu i wziął mnie na ręce. - To pewnie jedynie przyspieszy realizację planu. - Pstryknął mnie w nos ze śmiechem, kierując się do wyjścia. - Przez najbliższe godziny będziesz musiał siedzieć z Johnem. - Wyjaśnił, poprawiając ciemne kręcone włosy, które opadały mu na czoło, prawie całkowicie zasłaniając oczy. Spojrzałem na niego błagalnie, gdy tylko imię ich managera opuściło jego usta i zawisło w powietrzu, zagęszczając przy tym atmosferę panującą między nami. 

Find me × A. IrwinWhere stories live. Discover now