Rozdział 1

1.8K 127 12
                                    

Trzy miesiące później

Zayn

- Kochanie? - spytałem, kiedy usłyszałem trzask w kuchni. Szybko tam pobiegłem, bo Bella tam była. - Co się dzieje? - znów spytałem. Szkło było porozrzucane wszędzie. Dziewczyna była zgięta w pół i trzymała się za swój ciążowy brzuch/

- Zayn - załkała. - Wody mi odeszły - spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem ,a ja złapałem się a tył głowy. Oczy powiększyły swoje rozmiary.

Okej, Zayn. Uspokój się. Wszystko po kontrolą. Godzina jedenasta w nocy, a twoja dziewczyna rodzić. To normalne.

- Okej, okej - zacząłem się rozglądać. Miałem na sobie tylko bokserki, a Bella piżamę. Na dworze jest w chuj zimno bo jest dopiero luty. Myśl, idioto, myśl! - Pomogę ci się ubrać. Musisz wytrzymać, kochanie.

- Zayn, to bardzo boli - zobaczyłem łzy w jej oczach.

- Wytrzymaj, kochanie - wybiegłem z kuchni. - Nie ruszaj się! - krzyknąłem.

- Nie zamierzam się ruszać! - odkrzyknęła.

Wbiegłem do sypialni i szybko ubrałem jakieś spodnie dresowe, bluzę i czapkę. Założyłam jeszcze czarne martensy, nawet ich nie zawiązując. W biegu złapałem jeszcze telefon i kluczyki od samochodu. Wróciłem szybko do kuchni.

- Chodź, kochanie - wziąłem Bellę na ręce i wyszedłem z kuchni. Jak wrócę do domu to posprzątam.

Posadziłem dziewczynę na szafce i założyłem jej jakieś ciepłe buty. Założyłem też jej swoją kurtkę zimową. Pomogłem jej wyjść z mieszkania, po czym zamknąłem drzwi na klucz.

Wsadziłem klucze od mieszkania do kieszeni i ponownie wziąłem Bellę na ręce. Ostrożnie zbiegłem z nią po schodach i szybko wybiegłem z kamienicy.

- Dasz radę wyciągnąć mi kluczyki od samochodu z kieszeni? - spytałem dziewczyny. Ta lekko kiwnęła głową i sięgnęła do kieszeni dresowych spodni, wyciągając z nich kluczyki od auta. - Świetnie, a teraz otwórz samochód - poleciłem, kiedy znaleźliśmy się na tyle blisko.

Drżącą dłonią otworzyła samochód, a ja się uśmiechnąłem. Posadziłem ją na miejscu pasażera i zamknąłem za nią drzwi. Szybko wsiadłem na miejsce kierowcy i umieściłem kluczyki w stacyjce.

- Wytrzymaj jeszcze trochę, Bell - poleciłem. - Oddychaj głęboko. Wdech i wydech, wdech i wydech - zademonstrowałem jej odpalając pojazd, a ona powtórzyła moje ruchy.

- To tak boli - zacisnęła dłonie w pieści.

- Zdaję sobie z tego sprawę, ale musisz wytrzymać do szpitala. Jeszcze tylko chwilę wytrzymaj.

- Staram się jak mogę, ale nie wiem ile jeszcze wytrzymam.

Przekroczyłem chyba wszystkie przepisy jakie mogłem, aby jak najszybciej dostać się do tego pieprzonego szpitala. Kiedy wreszcie po kilku minutach dotarliśmy na do szpitala, zaparkowałam jak najbliżej wejścia. Zgasiłem silnik samochodu, wyskakując z niego jak poparzony. Zatrzasnąłem za sobą drzwi i szybko obiegłem pojazd, aby znaleźć blisko Belli, która z wielkim trudem otworzyła drzwi.

- Już ci pomagam - chwyciłem ją na ręce i kopniakiem zatrzasnąłem drzwi od pasażera. Bella jedną ręką trzymała się za brzuch, a drugą złapała mnie za szyję.

Starając się nie przewrócić, wbiegłem przez obrotowe drzwi.

- Pomocy! Moja dziewczyna rodzi! - zacząłem się rozglądać po holu. Ludzie patrzeli na nas dziwnie, ale starsza recepcjonistka powiedziała coś do telefonu i podbiegła do nas.

Adventure of lifetime / Z.M. DODATEKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz