Rozdział XII

2.5K 161 22
                                    

Bethany przespała prawie cały dzień. Obudziła się, a raczej obudził ją Sherlock swoją grą na skrzypcach. Ociężale odkopała się spod kołdry z zamiarem zrobienia mu awantury, kiedy zauważyła, że czegoś jej brakuje.

Zbiegła po schodach i weszła do salonu. Holmes tańczył z instrumentem, mając zamknięte oczy. Dziewczyna stała i patrzyła na niego, sama delikatnie kołysając się do melodii. Co za niezwykły człowiek - pomyślała, a Sherlock jak gdyby czytał w jej myślach, uśmiechnął się pod nosem. Zaraz potem brutalnie urwał w pół taktu i podniósł na nią wzrok.

- Widziałeś może gdzieś mój telefon? - zapytała, lekko speszona.

- W płaszczu - odparł beznamiętnie.

- Co mój telefon ro...

- Sama mi go tam włożyłaś - przerwał jej.

- Spokojnie, już ci nie przeszkadzam - mruknęła i wróciła do siebie.

Tak jak myślała, komórka była totalnie rozładowana. Ze zdenerwowaniem podłączyła ją do kabla, aby móc choć sprawdzić, czy przez ostatni dzień ktoś nie próbował się z nią przypadkiem skontaktować. Odetchnęła, gdy ujrzała tylko jedno nieodebrane połączenie od mało ważnego wydawcy i parę SMS-ów. Jeden z nich wyjątkowo przyciągnął jej uwagę. Nadawca był niestety nieznany, ale po przeczytaniu tekstu, błysnęło jej coś w pamięci.

Nieznany:

Moja oferta wciąż jest aktualna, jeśli chcesz się spotkać gdzieś indziej niż w klubie :)
Matthew Nelson

Przypomniała sobie, że faktycznie rozmawiała z jakimś mężczyzną. Nie pamiętała jednak, czy dawała mu swój numer. Siedziała na łóżku i biła się z myślami. Nie była przekonana, czy powinna odpowiadać.

Mam kogoś lepszego na oku? Raz kozie śmierć - stwierdziła w końcu i złapała za aparat. Nie chciała bawić się w żadne przesłodzone wiadomości tekstowe, więc od razu wybrała numer.

Po trzech sygnałach w słuchawce odezwał się niski, aczkolwiek miły głos:

- Widzę, że jednak się zdecydowałaś, Bethany.

- Jak widać - zaśmiała się lekko, ale sama do końca nie była pewna, czy zrobiła to szczerze.

- To co? Masz może jutro czas? - w jego głosie słychać było nutkę nadziei.

- Jasne - odparła, sama nieco zdziwiona swoimi pochopnymi decyzjami. - O której ci pasuje? Po południu?

- Szesnasta?

- Szesnasta będzie idealnie.

- Wiesz może gdzie jest kawiarnia 'Slice of heaven'? - zapytał radośnie.

- Tak, będę na pewno - odparła i nie czekając na odpowiedź, zakończyła połączenie.

Pomyślała, że mogłaby podpytać Sherlocka o tamtego chłopaka, ale dość szybko zrezygnowała. Holmes pewnie tylko by ją wyśmiał lub najzwyczajniej w świecie, zignorował.

Wiedziała, że w lodówce oprócz ludzkich dłoni czy innych narządów, nie będzie nic do zjedzenia, więc zeszła do Pani Hudson. Kobieta jak zwykle przygotowała jej kilka tostów i herbatę, po czym stwierdziła, że powinna zrobić ich więcej, bo Bethany mizernieje na jej oczach.

Moore na te słowa tylko się zaśmiała. Gdybyś tylko znała prawdę, Martho... - przemknęło jej przez głowę. Podziękowała i wyszła się przejść. Nie chciała się do tego przyznawać nawet przed samą sobą, ale wiedziała, że kiedyś do tego dojdzie. Doskonale zdawała sobie sprawę, że pewna cząstka Holmesa, ukryta gdzieś w nim bardzo głęboko, intrygowała ją. Gdyby ktoś powiedział jej, że mieszka z aroganckim dupkiem, zgodziłaby się tylko po części. Żeby poznać jego prawdziwe oblicze, o ile jest to w ogóle możliwe, trzeba znać go lata - często myślała.

Miewał swoje humory. Zwykle bywał arogancki i chamski, ale potrafił też być zabawny. Umiał pocieszać. Mimo, że nie znał się za bardzo na uczuciach, a sam wzbraniał się przed nimi na każdy możliwy sposób, wydawał się jej niezwykle ciekawym człowiekiem.

Mieszkała z nim dość krótko, a jednak wystarczająco długo, aby ten wpuścił ją do swojego świata. Sherlock Holmes - przyjaciel numer jeden. - śmiała się w duszy. Zastanawiała się, jak zachowywałby się obecnie bez niej. Kiedyś spędzał każdą chwilę z Johnem, teraz natomiast widują się stosunkowo rzadko - trzy razy w tygodniu?

Myślała nad tym, czy Holmes kiedykolwiek się zakochał i czy był z kimś w związku. Czy on umie kochać? - To pytanie ją nurtowało. Usiadła na ławce w parku i odpaliła papierosa. Patrzyła w zachmurzone niebo i szukała gwiazd.

Nie, nie umie. Sherlock Holmes kocha tylko siebie. - Usłyszała natrętny głosik w swojej głowie. - Sherlock Holmes nie pokocha nikogo, ciebie również. Jedna, samotna łza spłynęła po jej bladym policzku. Bethany natychmiast otarła ją rękawem i skarciła się w myślach za takie bezsensowne rozumowanie.

Zdecydowała. Spotka się z Matthew. Nie musi przecież brać z nim od razu ślubu czy iść do łóżka. Nie, to nie wchodziło w grę.

Powolnym krokiem szła w stronę Baker Street, paląc kolejnego papierosa. To ją relaksowało, nie martwiła się tym, czy szkodzi jej zdrowiu. Nie wierzyła w te wszystkie bajeczki.

Ludzie umierają i umierać będą. - Brzmiało jej motto.

Wróciła do domu i od razu poszła zrobić sobie herbatę. Chwilę jej zajęło zanim odnalazła jakiś czysty kubek, ale w końcu odniosła sukces. Wzięła napój i rozsiadła się wygodnie w fotelu. Odkąd weszła, nie obdarzyła Sherlocka ani jednym spojrzeniem, ten za to uporczywie się w nią wpatrywał.

- Nawet ja ograniczyłem palenie - powiedział z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Raz się żyje.

- Nie szkoda ci zdrowia?

- Jedni piją i palą, drudzy ćpają, a jeszcze inni psychopaci cieszą się na morderstwa, jak dzieci, które dostają nowe zabawki. Choć powiem ci w tajemnicy Holmes, najgorsze są połączenia tych typów - mrugnęła.

- To do którego ty typu należysz? - odparł niewzruszony. Mimo, że w tym co powiedziała, było dużo bolesnej prawdy, nie zwrócił na to uwagi.

- Ja do żadnego, ale co do ciebie mam pewne wątpliwości.

- Daruj sobie - odparował błyskawicznie detektyw.

- Ty wiesz o mnie bardzo dużo, ja o tobie prawie nic, a przecież się przyjaźnimy, nie?

Przyjaźń. Mam tylko jednego przyjaciela. To John jest moim przyjacielem. Ona jest tylko zwykłą wspołlokatorką.
Wiesz o niej niemal wszystko. Przyjaźnicie się.
Przyjaźnię się tylko z Johnem.
Dopuść do siebie fakt, że można mieć więcej niż jedną bliską osobę.

- Sherlock? Czy... Czy wszystko okej? - jej zmartwiony, zakłopotany, a jednocześnie smutny głos rozwiał jego wszelkie wątpliwości. Tak, są przyjaciółmi.

- Wybacz - mruknął cicho.

- To ja chyba pójdę się wykąpać - powiedziała pod nosem i wstała, nie patrząc na Holmesa.

Mierzył ją spojrzeniem. Była przygnębiona. Czy ja powiedziałem coś na głos? - zaniepokoił się. Po chwili zagłębiał się już w swój Pałac Pamięci.

Ten dupek nie uważa mnie nawet za przyjaciółkę, a ja myślałam, że na prawdę mu na mnie zależy! - sprawił jej tym przykrość. Widziała jego zamyślenie, jego minę. To jej wystarczyło, żeby domyślić się, że nie gra żadnej większej roli w jego życiu.

---------------------------------------------------------------------------------------------
Co to się dzieje z naszymi mieszkańcami Baker Street? :/
Rozdzialik wpadł szybciej, bo ostatnio mam niezwykłą wenę❤
To co, może jakaś nazwa dla shippu Sherlocka i Beth? Bo rozumiem, że nie tylko ja chciałabym ich zeswatać, nie? Niestety, żyją własnym życiem :/

Zmiana || SherlockWhere stories live. Discover now