Rozdział VII

3K 182 22
                                    

Sherlock zbudził się o świcie. Jego mózg nie potrzebuje wiele czasu do regeneracji. Zwykle wystarcza sześć godzin, aby był gotów do działania. Tak było i tego dnia. Od samego rana pracował na pełnych obrotach. Przeglądał dokumentację sprawy, czytał zeznania znajomych ofiary. Był zły na Scotland Yard o to, że nie wezwali go od razu po znalezieniu ciała. Mógłby przyjrzeć się zwłokom kobiety, spojrzeć na morderstwo nieco innym okiem.

Wiedział, że brakuje mu jakiegoś elementu całej układanki. Myślał o Helenie Hartley jako zabójczyni swojej córki i zastanawiał się, czy byłoby to prawdopodobne. Nawet jeżeli, dlaczego miałaby to zrobić? Nie posiadała żadnego wyrazistego motywu. Chyba, że coś zostało ukryte lub ominięte, uznane jako nieważne.

Wybrał numer do Lestrade'a, ale po trzech sygnałach stwierdził, że ten nie jest chyba aż tak głupi, aby ukrywać jakiekolwiek aspekty sprawy przed Holmes'em. Pracowali razem od lat i w tym czasie inspektor zdążył nauczyć się, że Sherlock dostrzega o wiele więcej rzeczy niż przeciętna osoba. Potrafi określić wnętrze człowieka jednym spojrzeniem. Dopasowuje zachowania, takie jak zbyt częste rozglądanie się, czy pocenie dłoni i tworzy szkic osobowości. Reszta to już zgadywanka, zabawa. A na końcu najlepsze- zaskoczenie obiektu swojej dedukcji. Powiększone źrenice, wyglądające jak spodki, lekko otwarte usta, mimowolne kroki w tył spowodowane wewnętrzną chęcią ucieczki. Czasem strach maskowany nerwowym śmiechem. Za każdym razem go to bawiło. Najlepsze jest, że to, co Holmes mówi dla popisu jest tylko jedną dziesiątą wiedzy, którą posiada na temat danego człowieka. Czasami nawet wolałby nie wiedzieć niektórych rzeczy. Wydają mu się.. zbyt osobiste? Właściwie to nie. W dzisiejszym świecie nie ma czegoś takiego jak życie osobiste. Nawet jeśli myślisz, że masz swój maleńki sekret, który nigdy nie ujrzy światła dziennego, mylisz się. Albo sam pod wpływem impulsu wyjawisz go komuś, komu normalnie byś tego nie zrobił albo ktoś cię podejdzie i odetnie drogę ucieczki, czyli kłamstwa. Dziś każdy wie o każdym wszystko. Wszystko co jest widoczne. Czyli nic, bo widoczne są tylko pozory. To taka ironia losu. Ironia, która wyjątkowo bawi Holmes'a.

Dlatego Sherlock dziękował za umiejętność dedukcji, bo
bez niej, dla niego życie nie miałoby najmniejszego sensu.

W zasadzie zaczynał się już irytować tym, że minęły dwa dni, a sprawa morderstwa stała w miejscu. Wiadomo, nie było to dużo czasu, ale wystarczająco wiele, aby uciec z miasta i zmienić nazwisko. Mógł pocieszyć się tylko tym, że jeśli zabójca chciał uciec, zrobił to już dawno.

Chwilę pogrzebał między książkami i znalazł w końcu to, co chciał. Wyjął jednego papierosa, podpalił i zaciągnął się. Usiadł w fotelu i całkowicie oddał się w objęcia relaksującej nikotyny.

I w ten sposób wypalił prawie całą paczkę.

〰〰〰

Do pokoju, który przypominał teraz bardziej palarnię, weszła Bethany. Zaczęła się krztusić i otworzyła okna. Holmes dalej siedział w fotelu, teraz otumianony przez wypalenie nienaturalnie dużej ilości papierosów.

-Co ten dupek znowu wyczynia..- westchnęła i opadła na kanapę. Po chwili sama sięgnęła do paczki, a zaraz potem delektowała się smakiem śmiercionośnego smogu.

Siedzieli tak w ciszy, obydwoje pogrążeni w myślach, do czasu, kiedy w drzwiach stanął Greg.

-Cześć wam- rzucił na odchodne i od razu przeszedł do sedna sprawy- wypuściliśmy Browna z aresztu, jego adwokat zagroził, że trzymamy go bezpodstawnie. No i wiecie.. właściwie, to ma rację- podrapał się po głowie.

Zapadła cisza, przerywana tylko miarowymi oddechami i odgłosem przejeżdżających samochodów zza okna.

-Sherlock! Masz mordercę?- wrzasnął poirytowany ich zachowaniem.

Zmiana || SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz