15. Te poważne sprawy zostawmy na później

1K 98 3
                                    

- Jak tam twoja ręka, Podopieczny? - spojrzałem na Hope i zobaczyłem w jej brązowych oczach troskę.
- Czuję się jak największy idiota na świecie - powiedziałem, pokazując jej moją dłoń, całą czarną i bolącą.
- Nie dziwie się, Harry. Jeszcze chwila i spaliłbyś sobie całkowicie dłoń! - powiedziała, a w jej oczach mogłem dostrzec odrobinę wyrzutu.
- Zaraz się zagoi, Hope. Nie zapominaj, że jestem cholernym wampirem - parsknąłem, krzywiąc się w duchu z bólu w ręce.
- A ty nie zapominaj, że ogień to jeden z największych wrogów wampirów - powiedziała z przekąsem brunetka, wstając. Podeszła do drzwi i zanim je otworzyła, rzuciła tylko "zaczekaj, zaraz wrócę". Mi pozostało tylko poczekać, więc zrobiłem to, przenosząc się na łóżko. Ręka bolała niesamowicie, a gojenie było wolne. Być może minie tydzień zanim będzie całkowicie sprawna. Spróbowałem poruszyć palcami, jednak gdy ruszyłem palcami zaledwie o milimetr, przeszedł mnie tak porażający ból, że nie mogłem powstrzymać się od krzyku. Nie minęła nawet minuta, a Hope wbiegła do mojego pokoju ze strachem w oczach. Jednak jak tylko zobaczyła, że jestem cały, odetchnęła z ulgą. Zamknęła drzwi i z bandażem w ręku usiadła obok mnie. Chwyciła mnie za spaloną rękę przez co syknąłem. Wycofała się lekko mrucząc ciche "przepraszam", po czym znów ją chwyciła, tym razem delikatnej. Gdy tylko biała tkanina dotknęła mojej spalonej skóry, poczułem ulgę.
- Czym jest nasączona? - spytałem.
- Krwią elfa. Niby niewiele, ale może przyspieszyć leczenie nawet o kilka dni.
- Skąd macie krew elfa?
- Peter ma kontakty. Nie martw się, nie zabiliśmy ani jednego - uspokoiła mnie.
- Okay - postanowiłem się w to nie zagłębiać. Gdy Hope skończyła, zamiast bólu czułem wyłącznie lekkie łaskotanie w dłoni - Dziękuje.
- Nie musisz dziękować, to moja robota. Tylko uważaj, potrafię być strasznie nadopiekuńcza - zaśmiała się.
- To była groźba? - także się zaśmiałem. Hope chciała coś powiedzieć, jednak przeszkodził jej w tym telefon, który zaczął dzwonić. Hope wyjęła go z kieszeni i odebrała połączenie, przerywając dźwięki jakieś nieznanej mi piosenki.
- Tak, Peter? - westchnęła. Przez chwilę panowała cisza nim Hope wybuchła - Jak to?! Peter, powiedz, że żartujesz! - znowu zapanowała cisza, teraz jednak była bardziej nerwowa - Cholera! Zaraz będę! - rozłączyła się.
- Co się stało? - odważyłem się spytać.
- Policja - powiedziała tylko, jednak ja nic nie zrozumiałem. Ona widząc to westchnęła i zaczęła szybko tłumaczyć - Ktoś widział jak kilku naszych pakowało ludzi do wozu, powiązał to z tymi porwaniami i zgłosił policji. Niestety zapamiętał numery rejestracyjne, więc namierzyli nas i są pod budynkiem żeby to sprawdzić. Jeśli zejdą do piwnic mamy przerąbane! Muszę iść! Przyśle do ciebie tego blondyna! - nim zdążyłem powiedzieć cokolwiek, ona wybiegła z mojego pokoju. Westchnąłem ciężko i opadłem plecami na poduszki. Nie leżałem jednak długo, ponieważ do mojego pokoju wpadł Niall.
- Stary, co się dzieje z nimi? - było pierwszym co powiedział.
- Problemy z policją - odpowiedziałem. Niall usiadł obok mnie, gdy ja podniosłem się do siadu.
- Co ci się stało w rękę?! - krzyknął, chwytając ją. Myślałem, że znów poczuje ten przeraźliwy ból, jednak nic takiego się nie stało. W duchu podziękowałem elfom.
- Długa historia - mruknąłem. Niall spojrzał na mnie uważnie i wypowiedział te dwa słowa, których tak strasznie nie chciałem:
- Mamy czas.
***
- Chcesz powiedzieć, że...
- Tak.
- I ona...
- Tak, Niall.
- I, że wy... - Niall zaciął się kolejny raz, a na westchnąłem.
- Tak, Niall! Hope jest moją cholerną Opiekunką! - po tych słowach Niall zaczął się histeryczne śmiać. Spojrzałem na tego idiotę, którego nazywam swoim najlepszym przyjacielem, z niezrozumieniem - Z czego się śmiejesz? Niall, tutaj nie ma powodu do śmiechu!
- Chodzi o to... Chodzi o to, że... - nie dokończył, ponieważ znów zaczął się śmiać. Warknąłem na niego z rozdrażnieniem.
- Niall, zaczynasz mnie strasznie denerwować! - wrzasnąłem. Ucichł, spojrzał na mnie i gdy już miałem nadzieję, że się całkowicie uspokoił oraz, że powie mi co go tak bawi, on znów zaczął się śmiać - Mam cię dość, Niall. Dlaczego ja się z tobą przyjaźnie? - poczekałem aż się trochę uspokoi i wtedy spytałem - Czy teraz spokojnie mi powiesz co cię tak rozbawiło?
- Chodzi o to, że w waszym związku ty jesteś kobietą - powiedział i znów zaczął się śmiać.
- Wcale nie jestem! I nie jesteśmy w związku! Niall, do cholery!
- Jesteś Podopiecznym, czyli jesteś taką niezdarą, która nie potrafi się obronić bez swojego rycerza, którym jest Hope! Jesteś kobietą, księżniczko!
- Nie jestem! - krzyknąłem. Chwyciłem poduszkę i go nią uderzyłem. Niall spoważniał tak gwałtownie, że się go przestraszyłem. On jednak szybko chwycił drugą poduszkę i zaczął mnie nią okładać. Tak rozpoczęła się nasza mała wojna na poduszki.
Te poważne sprawy zostawmy na później.
**********
Przepraszam za zwłokę, ale oficjalnie odwieszam to opowiadanie! Rozdziały postaram się wrzucać co tydzień! Dziękuje także za te gwiazdki i wyświetlenia, które i tak się pojawiały podczas mojej nieobecności!

✔ Fall Down For You || H.S. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz