Rozdział 1

335 27 7
                                    

2 tygodnie później...

- Co teraz mamy ? - zapytałam wychodząc z klasy.

- Mamy razem... O Boże... - jęknęła Jowita.

- Czyli teraz matematyka ! Jej ! - krzyknęłam.

- Nieeee... - westchnęła, moja BFF nienawidzi matematyki. 

- Jak ja uwielbiam ten przedmiot. - powiedziałam i popatrzyłam na nią, a ona tylko wykrzywiła usta w grymasie. 

Szłyśmy przez korytarz i już miałyśmy wchodzić do klasy, kiedy usłyszałyśmy za sobą głos Dyra.

- Karolina, KAROLINA ! - zawołał mnie.

- Tak, proszę pana. - zapytałam odwracając się.

- Proszę choć do mnie do gabinetu. - on się uśmiecha, a ja nie wiem o co chodzi.

- A czy Jowita może iść ze mną, wiem, że może nie być potrzebna, ale może ? - zapytałam, a ona szturchnęła mnie w żebra.

- W sumie to tak, zaczekajcie muszę iść was zwolnić. - powiedział i oddalił się.

- Co on ode mnie chce ? - zapytałam.

- Nie wiem...  - mruknęła i nad czymś się zastanawiała, po chwili na jej twarzy zagościł chyba największy jaki byłam w stanie u niej zobaczyć uśmiech.

- Z czego się śmiejesz ? - zapytałam.

- Jezu kobieto, ty mnie umiesz łączyć faktów. Nie będę ci mówić, zaraz sama się dowiesz, ale już mogę ci powiedzieć, że będzie mi cię brakowało. - powiedziała, ścierając z policzka niewidzialną łzę, a ja patrzyłam na nią jak na idiotkę.

- Już załatwione, chodźcie dziewczynki. - nagle obok nas stanął Dyrektor.

Szliśmy do gabinetu. Kiedy tam weszłam, zobaczyłam moich rodziców i jeszcze jakiegoś bardzo młodego faceta, miał może 24-25 lat, więcej mu nie dam. Popatrzyłam na rodziców, oni tylko próbowali być poważni, ale na twarzach majaczył im uśmiech.

- Usiądźcie. - powiedział Dyrektor, a my zrobiłyśmy jak kazał.

- Chcę wam, ale bardzie Karolinie przedstawić tego oto pana. - powiedział.

- Jestem Paul. - powiedział i wyciągnął do nas dłoń, którą mu podałyśmy.

- Karolino, myślę, że się ucieszysz z tej wiadomości. Pamiętasz ten projekt z wyjazdem do Stanów ? - zapytał, a ja tylko przytaknęłam.

- No to niestety, ale musisz się zacząć pakować, bo za tydzień wyjeżdżasz. - powiedział.

Patrzyłam na nich jak na bandę idiotów, szaleńców, chorych umysłowo, a oni oczekiwali na moją reakcję. Jowita szturchnęła mnie w żebra, dopiero wtedy się ocknęłam.

- Na... na... naprawdę ? - tylko to zdołałam wyjąkać, a oni wszyscy w tym samym czasie skinęli głowami.

- Ale przecież w tym startowało tysiące osób... - powiedziałam.

- No tak, ale wyjeżdżasz ty. - wtrąciła moja mama.

- Ja pierdzielę... - mruknęłam pod nosem.

- Słownictwo. - mruknął mój tato, a ja się zaczerwieniłam.

- Już dotarła do ciebie ta wiadomość ? - zapytał  żartobliwie Pan Paul.

- Chyba tak. - powiedziałam.

- No to teraz ważniejsze sprawy. - powiedział. 

- Jakie ? - zapytałam.

- Wyjaśnię ci dokładnie o co w tym wszystkim chodzi i wszystkie sprawy związane z wyprowadzką, i dużo, dużo innych. - powiedział z uśmiechem na ustach, a ja tylko przytaknęłam.

- No więc tak, pan Dyrektor chyba mówił ci, że będziesz tam pisać, śpiewać, nagrywać piosenki, a także tworzyć utwory. Masz już załatwione, że będziesz chodzić do normalnej szkoły polskiej, bo tak ci będzie łatwiej, chyba, że chcesz to zmienimy. Na spakowanie masz około tydzień, bo wylatujemy w następna sobotę. Wszystkie rzeczy będą tam przetransportowane. Uczestnicy Magcon'u oczywiście wiedza o tobie i o tym, że będziesz tam mieszkać. Tylko mam jeszcze kilka pytań dotyczących twojego pokoju. W nim ma być perkusja i fortepian, ale fortepian to wolisz marki Yamaha czy Steinway and Sons ? - zapytał, a ja zbierałam szczękę  z podłogi.

- Steinway'a. - krótko odpowiedziałam.

- To świetnie. - klasnął w dłonie.

- Jutro przyjadę do państwa, pomóc wszystko pakować. - powiedział, a moi rodzice tylko przytaknęli.

- Przepraszam, ale się śpieszę, ponieważ muszę pozałatwiać kilka spraw związanych z przeprowadzką. - oznajmił, pożegnał się i wyszedł.

- Na to wygląda, że to na tyle. - podsumował Dyrektor.

- Tak, bardzo dziękujemy, my także będziemy się już zbierać. - powiedziała moja mama.

- Aha, Karolino czy możesz zostać, chcę ci jeszcze coś powiedzieć ? - zapytał, kiedy ja miałam już wychodzić, a ja przytaknęłam.

- Wiem, że masz starszego brata, on ma chyba tak z 24 lata ? - strzelił.

- Tak. - odpowiedziałam krótko.

- Wiesz, Paul jest moim dobrym znajomym, nie przejmuj się, on jest taki sztywny teraz, bo to jego praca, ale normalnie to jest na luzie. Możesz go traktować jak brata, tak jakby on jest twoim menadżerem, możesz mu wszystko powiedzieć, jeżeli będziesz czegoś potrzebowała to zawsze masz się od niego zwracać i takie tam. Rozumiesz ?- zapytał.

- Tak. - powiedziałam.

- No możesz już uciekać. - powiedział.

- Do widzenia. - pożegnałam się i wyszłam.

Ja pierdzielę !!! Lecę do Stanów !!! No nie mogę uwierzyć !!!

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No więc, pierwszy rozdział za nami !!!

Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania to bardzo motywuje !!!

Blue_Roseess

I want You | D.S ✒Donde viven las historias. Descúbrelo ahora