Rozdział 35

4.5K 297 25
                                    

//Hermiona

Siedziałam przy kominku razem z Harry'm i Ron'em. Przez pewne sytuacje obaj zostali zranieni i bez dziewczyn. Mimo, że próbowałam ich jakoś pocieszyć ich temat znów kończył się na nieszczęśliwych zdarzeniach. Nie chciałam aby chodzi ciągle tacy smutni, a tym bardziej, że dla mnie to bardzo szczęśliwy czas.

Podczas gdy oni męczyli się ze złamanym sercem, moje serce było pełne miłości.

Gdy już chciałam im coś zaproponować na poprawę humoru, do pokoju wspólnego weszła lekko zdenerwowana McGonagall. Patrzyliśmy na nią pytającym wzrokiem. Kobieta już dawno tutaj nie bywała z nieznanych nam powodów.

- Potter! - krzyknęła, a chłopak aż podskoczył.

Wstał szybko z kanapy i niepewnie ruszył w jej stronę. Nauczycielka złapała go pomarszczoną dłonią za ramię i pociągnęła go w stronę obrazu. Gdy juz ich nie było w pomieszczeniu, ja z Ron'em na siebie spojrzeliśmy. Coś musiało się stać, a my musieliśmy odkryć co.

***

Szybko wyminęliśmy uczniów, którzy spacerowali po korytarzach. Próbowaliśmy za wszelka cenę znaleźć Harry'ego jak i McGonagall, jednak ślad po nich zaginął. Zapytaliśmy o nich parę uczniów, jednak żaden z nich nic nie widział.

W końcu weszliśmy w pusty korytarz na którym nie świeciła żadna świeca. Na dworze powoli się ściemniało przez co korytarz był naprawdę ciemny. Niedaleko znajdywało się wejscie na wieżę astronomiczną, więc ruszyliśmy w tą stronę.

- Nie zdążyłem cię wcześniej zapytać.. Jak układa ci się ze Stiles'em? - uśmiechnął się szeroko Weasley.

- Skąd ty wiesz, że z nim jestem? - spytałam zaskoczona.

- Myślisz, że nikt nie wie? Ten chłopaczyna ze szczęścia nie mógł się powstrzymać i każdemu się chwalił - prychnął rudowłosy. - Coś mi w nim nie pasuje.

- Tobie to każdy nie pasuje - szturchnęłam go, a ten zaczął mnie łaskotać. Wreszcie gdy doszliśmy do Wieży Astronomicznej, zauważyliśmy selwetkę Harry'ego. Obok niego stał Dumbledore, który wyglądał strasznie słabo. Gdy miałam już wołać imie Potter'a, Ron zatkał mi usta. Wycofaliśmy się i schowalismy się za rogiem. Gdy spojrzeliśmy tam ponownie, ich już nie było.

- Harry będzie musiał nam to wytłumaczyć. Nie dam mu spokoju dopóki się nie dowiem o co chodzi - zmarszczyłam brwi, a rudowłosy się zaśmiał.

- Chodźmy lepiej do Pokoju Wspólnego. Tam na niego poczekamy. -- Zaproponował, a ja skinęłam głową. Ruszyliśmy jednym z korytarzy. Niebo za oknami się ściemniało, a my coraz bardziej czuliśmy zmęczenie. Razem z chłopakiem rozmawialiśmy na każdy możliwy temat, do czasu gdy nie spotkaliśmy Lavender. Dziewczyna niepewnie do nas podeszła i spytała się o prywatną rozmowę z Weasley'em. Zgodziłam się i cieszyłam się w duchu, że między nimi może być wszystko dobrze oraz, że do siebie wrócą. Teraz sama szłam i co chwilę napotykałm kogoś znajomego. Gdyby nie moje zmęczenei rozmawiałabym z wszystkimi więcej, jednak naprawdę chciałam już położyć się spać. Nie dane było mi pójść spać, przez pewną dziwną sytuacje, która miala miejsce na moich oczach. Zobaczyłam Corn'a i Stiles'a wchodzących do jednego ze schowków. Na ich twarzach malowało się zdenerwowanie, co jeszcze bardziej mnie zainteresowało. Wiedziałam, że za sobą nie przepadają, więc dlaczego by mieli mieć jakiekolwiek rzeczy do obgadania, a tym bardziej w ukryciu. Czułam jak całe zmęczenie ze mnei wyparowało. Przybliżyłam się do drzwi składzika i próbowałam usłyszeć cokolwiek.

- Kiedys będziesz musiał jej to powiedzieć! Oni i ona, w końcu się dowiedzą! - warknął Corn. Był wyraźnie zdenerwowany.

- Wiem. Nie jestem głupi, Adrian. W końcu przyjdzie ten moment, ale nie mogę teraz. Pozwól mi się nacieszyć jej towarzystwem. - Powiedział Stiles. - Polubiłeś ją tak samo jak ja. Powinieneś wiedzieć jak to jest. Normalnie nie miałbym u niej szansy. Nie mogłabybyś z kimś tak bardzo złym. Przez to, że stałem się Stiles'em jeden jedyny raz w życiu poczułem jak to jest kochać. To uczucie siedziało cały czas we mnie, ale jako zły Draco Malfoy, nie mogłem tego okazać - dodał chłopak, a ja zamarłam. Nie wiedziałam co miałam to zrobić. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Pokochałam kogoś, kto mnie przez ten czas okłamywał. Może i mnie kochał, alezranił mnie i to strasznie. To nie było zwykłe kłamstwo. On był innym człowiekiem pod względem wyglądu i charakteru. To tak jakbym kochała kogoś kto nigdy nie istniał. Mimo, że Stiles czasem naprawdę przypominał mi blondyna, nigdy nie myślałam, że on może nim być.

Moje myśli wirowały. Nie wiedziałam co i jak myśleć. Wszystko było takie dziwne i nierealne. Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na żadne pytanie. Gdy poczułam się słabo, a do moich oczu napłynęły łzy, skierowałam się prosto do dormitorium. Nie dlatego, żeby spokojnie się połóżyć spać, ale żeby się wypłakać i przemyśeć wszystko co ostatnio się zdażyło.

***
Boże, jaka ta książka jest straszna. Zreszta tak jak pierwsza. No ale od czegoś trzeba zaczynać ; -;

Dramione - Love to the end. ||ZakończoneTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon