Część 68

835 80 12
                                    

Motyle w brzuchu

***Avalon***
- Przeszkadzam? - Leigh-Anne wychyliła głowę zza drzwi i popatrzyła na mnie pytająco.

- Nie, nie. Tylko sobie rozmyślałam. - Uśmiechnęłam się do niej. 

Kazali mi odpocząć, ale ja nie mogłam nawet zasnąć. Byłam zbyt przejęta myślą, że Amor pozwolił mi na miłość czy nawet samo zakochanie. Ba! Niall chyba też czuł to, co ja...
Jejku, jak tylko o tym myślałam, czułam, jak motyle w moim brzuchu fruwały we wszystkie strony, co było cholernie przyjemne i nieprzyjemne zarazem. Nie mogłam uwierzyć, że to się działo naprawdę. Żadna czarownica ani czarownik od ponad wieku nie doświadczył tego uczucia. Od kilku godzin ja tak. 

Gdybym wcześniej wiedziała, jakie to wspaniałe uczucie, to zrobiłabym wszystko, aby móc go doświadczyć. Zawsze mi go brakowało i wiedziałam, że zapewne było cudowne, ale to przekraczało moje wszystkie wyobrażenia.

- Wiem, że miałaś odpoczywać, ale po prostu muszę cię o coś spytać. 

Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi i usiadła obok łóżka na dywanie. Usiadłam, opatuliłam się kołdrą i spojrzałam na nią zaciekawiona.

- Strzelaj - zaśmiałam się. 

Jejku, dawno nie miałam tak dobrego humoru! Czułam, jakbym unosiła się pięć metrów nad ziemią.

- Jakie to uczucie?

- Które uczucie? - zapytałam. 

Było ich tak wiele! Szczęście, radość, ekscytacja, trochę też stres, euforia, nie zapominając jeszcze o tych motylach, których nawet nie wiedziałam czy można było zaliczyć do uczuć.

- To że kochasz i jesteś kochana. - Uśmiechnęła się nieśmiało.

- Szczerze? Mogłabym zacząć piszczeć i skakać z radości! To nie do opisania. Jestem taka szczęśliwa, nie wiem, jak podziękować za to Harry'emu. Bo teoretycznie nie powinen, ale on to zrobił. Jejku! Chyba jednak zaraz zacznę piszczeć... - nawijałam jak zakręcona. 

Było tyle słów, a żadne nie odpowiadało temu, jak się cudownie czułam.

- Z miłością ci do twarzy. Aż promieniejesz! - zachichotała Leigh-Anne.

- Dziękuję. - Zarumieniłam się i poczułam mocno zawstydzona. Wtedy coś do mnie dotarło. Czemu Leigh przyszła do mnie z takim pytaniem? - A ty masz chłopaka?

- Ja? Nie, nie - zaprzeczyła szybko, pesząc się.

- Czemu? Nie znalazłaś jeszcze kogoś szczególnego, czy po prostu nie chcesz? - dopytywałam.

- Sama nie wiem. Może to jeszcze nie czas? Nigdy nikogo szczególnego nie poznałam. Byłam w paru związkach, ale każdy kończył się fatalnie. Zawsze natrafiałam na nieodpowiednie osoby. - Wzruszyła ramionami, ale wiedziałam, że natrafiłam na wrażliwy temat. 

Teraz, gdy już wiedziała, że była czarodziejką, zapewne podejrzewała klątwę o brak dobrego partnera. Nie chciałam bardziej rozdrapywać ran, zwłaszcza, że Leigh widocznie źle się czuła w tym temacie.

Dziewczyna rozejrzała się po pokoju i zauważyła pamiętnik Virginii. Od razu dostrzegłam błysk w jej oczach.

 - Możesz poprzeglądać, jeśli masz ochotę - zaproponowałam. 

Leigh-Anne z zaciekawieniem wzięła do rąk starą księgę i delikatnie przewracała pożółkłe kartki.

- Prawie każda czarownica sporządza własne notatki, czasem udaje się też komuś wymyślić nowe zaklęcia. Wtedy wszystko się spisuje i zostawia dla kolejnych pokoleń, żeby mogły się uczyć oraz kształtować, wykorzystywać twoją wiedzę - wyjaśniłam. 

Rozśpiewana HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz