Część 57

767 87 10
                                    

Czy dotrzyma słowa?

***Jade***
- Naprawdę nie mogę zostać? - zapytałam błagalnym głosem. Tak bardzo chciałabym zobaczyć Harry'ego... 

Jak na zawołanie, ból w mojej głowie pojawił się z takim impetem, że aż się skrzywiłam, zaciskając mocno zęby.

- Jade, wiesz, że my nie chcemy cię wyganiać, ale robimy to ze względu na ciebie. Pamiętasz? Im mniejszy dystans między wami, tym bardziej klątwa uprzykrza wam życie. Nie chcemy byś znów cierpiała. - Eleanor pogładziła mnie po ramieniu. - Wiesz, że poszłabym z wami, ale Zayn ma dziś kiepski humor i nie chce go drażnić...

- Tak, wiem. Ok, to jedziemy do tego hotelu, tak? - zapytałam, próbując ukryć żal w głosie.

- Tak, tylko okrężną drogą. W czasie kiedy my będziemy jechać tam, Harry, Niall, Leigh-Anne i Avalon będą w drodze tutaj  - odpowiedział Louis. 

Perrie, Louis i ja musieliśmy być z dala od tego miejsca, aby nie powodować bólów głowy u mnie, jak i u Harry'ego. To był pomysł Amora. Może jeśli Avalon zobaczy Angelicę i poczuje zagrożenie to odpowie nam na dręczące nas pytania?
O to nam właśnie chodziło. Miejmy nadzieję, że wypali.

- Okej, gotowi? - Perrie popatrzyła na mnie i Lou wyczekująco. 

Przerzuciła sobie torbę przez ramię i stanęła obok drzwi. Wzięłam swoją torbę i pokrowiec z laptopem. Musieliśmy sobie jakoś tam zagospodarować czas, prawda?

- Dobra, możemy jechać. Cześć! - zawołał Louis i otworzył nam drzwi.

- Pa, uważajcie na siebie! - odkrzyknęła mu Eleanor. 

Niby mówiła do nas wszystkich, ale wiedziałam, że chciałaby pojechać z nami i Lou.
Wsiedliśmy do samochodu, po czym ruszyliśmy do hotelu, w którym aktualnie mieszkał Harry. 

***Niall***
- Wow, to był naprawdę dobry pomysł - przyznałem Harry'emu. 

Byliśmy już w drodze do domu.
„Do domu".
Hm, nawet nie zdałem sobie sprawy, kiedy myśmy się tak zadomowili u dziewczyn. Jakby nie było, mieszkaliśmy w ICH domu. Miałem nadzieję, że nie miały nam tego za złe. Będę musiał porozmawiać o tym z Zaynem. Koniecznie powinniśmy wynagrodzić dziewczynom to, że wytrzymywały z nami i zapewniały nam dach nad głową. Zabawne było to, że przecież nas stać na własny dom, podróże, jedzenie, ale trzymaliśmy się w grupie. Taka już była nasza natura, Śpiewaki o wiele lepiej czuły się razem.

- Tak uważasz? Ja zaczynam mieć obawy - mruknął Harry. 

Nie odrywał wzroku od drogi, uważnie rozglądając się po ulicy.

- Idzie po naszej myśli. Avalon już zaczyna się stresować - ucieszyłem się. 

Rany, ucieszyłem się z czyjegoś strachu. Co się ze mną działo? Jakby nie było, uczestniczyłem w przetrzymywaniu dziewczyny, a może nawet w samym porwaniu. Czy nie powinienem mieć chociażby wyrzutów sumienia?

- Może nam w takim razie wszystko opowie - zamyślił się na chwilę. 

Wiedziałem, że nie chciał nabierać nadziei tylko po to, by potem brutalnie spotkać się z rzeczywistością. Zbyt wiele już przeszedł. Po tym, co Avalon zrobiła Jade, Harry stał się o wiele bardziej zamknięty.

- Wcale się nie boję. Mam siłę, aby się przed nią obronić. Nie zastraszycie mnie - syknęła Avalon i odwróciła głowę w stronę szyby. 

Wiedziałem, że kłamała. Doskonale czułem jej niepewność i strach. Zrobiło mi się jej szkoda. My ją przecież torturowaliśmy! Z drugiej jednak strony, przecież to ona o mało co nie zabiła Jade. Była sobie winna. 

- Już prawie jesteśmy na miejscu - powiedział z uśmiechem Styles, a Avalon od razu spięła mięśnie. 

Nie mogłem powstrzymać lekkiego uśmieszku, który wkradł mi się na usta. Bądźmy szczerzy, byłem okrutny.

***Eleanor***
- Już są - zawołałam, spoglądając przez okno.

Odwróciłam się, aby pójść do przyjaciół, ale wpadłam na uśmiechniętą od ucha do ucha Angelicę.

- Pamiętaj jak się umawiałyśmy, jasne? - Popatrzyłam na nią groźnie, ale w duchu modliłam się, aby wszystko poszło dobrze.

- Jasne, jasne. Ale mogę troszkę postraszyć, prawda?

- Jeśli to będzie tak samo jak z Liamem... - zaczęłam niepewnie.

- Hm, zobaczę. Zależy czy przeprosi. - Uśmiechnęła się złośliwie i w podskokach ruszyła do salonu. 

Westchnęłam ciężko i pokręciłam głową. 

- Dotrzyma słowa? - zapytała się Jesy, zerkając za Angel.

- Miejmy taką nadzieję. Ale sądzę, że nam pomoże. Mimo wszystko, jest po naszej stronie - odpowiedziałam. 

To musiało się udać. Nie mieliśmy już żadnego planu B.

Usłyszałam pukanie do drzwi. Spojrzałam z lekkim niepokojem na Jesy, a Jesy na mnie. Do drzwi podszedł Zayn.

- Witamy! Co słychać? - zaczął radośnie. 

Wszyscy byli pełni nadziei na to, że w końcu wyciągniemy z Avalon to, co chcieliśmy już tak desperacko wiedzieć. Jak zdjąć klątwę?

- Hej! Jakoś się żyje. Co nie, Avalon? Panie przodem. - Styles gestem ręki zachęcił do wejścia. 

Przepuścił w drzwiach Leigh-Anne, potem Avalon, którą na wszelki wypadek pilnował Niall, trzymający ją za ramię silną ręką.

- I jak? Wszystko gotowe? - szepnęła mi na ucho Leigh, obejmując na przywitanie.

- Mhm. Trzymajmy kciuki - mruknęłam lekko spanikowana.

Teraz wszystko w rękach Angeliki. Chyba mogliśmy jej ufać. Sama była bardzo zadowolona z tego pomysłu. Na początku musieliśmy ją długo przekonywać, aby z marszu nie zabijała Avalon, ale w końcu się zgodziła.

Teraz tylko pozostaje pytanie czy dotrzyma słowa?

_________________________________________________________________

No no, jak myślicie, co z tego wyniknie? Powiem tyle: będzie ciekawie! :D
Dziękuję za gwiazdki i komentarze ♥
N.x

Rozśpiewana HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz