Część 27

1.1K 107 5
                                    

Nagroda

Do godziny szesnastej leżeliśmy non stop w salonie, oglądając różne filmy i jedząc zamówione wcześniej fast foody. Nikomu nie chciało się ruszyć z miejsca. W którymś momencie Perrie pokłóciła się z Zaynem o pilota i tyle było oglądania w spokoju. W końcu każdy (komu przeszkadzały ich wrzaski) uciekł na pierwsze piętro i zajął się sobą. Chociaż z tego, co zauważyłam, reszta po prostu poszła odespać zeszłą noc. Bardzo im tego zazdrościłam, ja nigdy nie umiałam zasnąć w dzień. Nawet, gdy byłam zmęczona. Zaszyłam się wraz z Leigh w pokoju, bo moją sypialnię zajął Liam. Chrapał tak głośno, że nie umiałam się skupić na książce, więc zrezygnowana znalazłam kąt u Leigh-Anne. 

Po dwóch godzinach czytania rozbolała mnie głowa i stwierdziłam, że muszę się przejść. A że ostatnimi czasy brakowało mi odpowiednich butów na tę porę roku, uznałam, że wybiorę się do centrum handlowego. 

Przebrałam się w jakieś bardziej wyjściowe ciuchy i odświeżyłam nieco. Długie włosy rozczesałam, ale z czystego lenistwa nie zamierzałam ich nawet odrobinę podkręcić. Lubiłam jak się układały w delikatne fale, ale co mogłam poradzić na to, że natura obdarzyła mnie prostymi jak drut włosami? Chwyciłam torebkę i spacerkiem doszłam na przystanek. Musiałam chwilę poczekać na autobus, ale dzięki temu zdążyłam chociaż trochę się nawdychać świeższego powietrza.

***Eleanor***
- Wygląda tak słodko, kiedy śpi - uśmiechnęłam się, patrząc na Liama. Louis szukał akurat czegoś do czytania w księgozbiorze Jade. Odwrócił się nagle w moją stronę, słysząc te słowa.

- On wygląda słodko? - oburzył się.

- Ty się słodko uśmiechasz, ale on słodko śpi - stwierdziłam. Widząc minę szatyna, poczułam nagłą chęć ucieczki i tak też zrobiłam, śmiejąc się przy tym. Zbiegłam po schodach do salonu, mając nadzieję tam gdzieś się schować.

- Ja ci dam! - zaśmiał się, ale dogonił mnie szybciej niż myślałam. Objął mnie od tyłu ramionami i wyciągnął z salonu do kuchni.

- Puść mnie! - zachichotałam, ale istotnie, chciałam aby mnie puścił. Miałam łaskotki.

- Hm, a co powiesz na "nie"? - spytał sarkastycznie.

- Louis! - pisnęłam, gdy lekko mnie uniósł.

- Tak, zgadza się, to moje imię - zaśmiał się, na co wywróciłam oczami. - No co? Mogłem rzucić żartem na tle erotycznym. Powinnaś się cieszyć, że tego nie zrobiłem - wyszeptał mi wprost do ucha. 

Jego policzek dotykał mojego policzka. Poczułam, jak moja skóra się czerwieni.

 - Lubię, jak się rumienisz.

- Przestań. - Zaczerwieniłam się jeszcze bardziej, ale chłopak nie odpuszczał. Ściskał mnie rękami w talii i wtulał się w moje plecy.

- I lubię cię zawstydzać.

- Puść mnie, głupku.

- I denerwować.

- Lou!

- I drażnić...

- Louis! - zdenerwowałam się. Co takiego się ze mną działo? W jego obecności czułam się taka... zestresowana. Miałam wrażenie, że jeśli się przed nim zbłaźnię, to koniec. Codziennie starałam się wyglądać perfekcyjnie i nienagannie, ale po co? Louis mnie zawstydzał każdym spojrzeniem i gestem, a najgorsze było to, że był tego zupełnie świadomy. Wykorzystywał to przy każdej okazji. 

- Słucham? - udał głupka. Znów wywróciłam oczami.

- Eh, co mam zrobić, żebyś mnie puścił? - Poddałam się. Zaczynałam się czuć już poważnie zażenowana i wiedziałam, że będę sobie pluła w brodę do końca życia za tę sytuację.

- Hm, no nie wiem. A może by tak... - Uśmiechnął się od ucha do ucha i nadstawił mi swój policzek. Poczułam, jak zalewa mnie fala wstydu. Nie mogłabym tego zrobić! Od razu by się dowiedział, po moim zachowaniu... - No dalej. - Wskazał palcem na policzek i się zaśmiał.

- A co powiesz na to? - zapytałam chytrze i dotknęłam dłonią jego odsłoniętej skóry na ręce, która mocno oplatała mnie w talii. Powoli uścisk łagodniał, a chłopak osunął się na ziemię.

- Co ty zrobiłaś? - spytał zdziwiony, nie mogąc się ruszyć. Przybiłam sobie mentalną piątkę.

- Wysłałam fałszywą informację do twojego mózgu o tym, że nie masz władzy w kończynach - wyjaśniłam, uśmiechając się triumfująco.

- To nie fair! Ale skoro już wolno używać naszych mocy, niech ci będzie - urwał i popatrzył mi w oczy. Zanim chociażby pomyślałam o ucieczce, w kilka sekund położyłam się tuż obok niego na ziemi i przytuliłam.

- LOU! - Chciałam udać zdenerwowaną, ale się zaśmiałam. Musiałam przyznać, to było bardzo miłe. Podobało mi się. Było mi przyjemnie i beztrosko, mimo lekkiego zażenowania, które starałam się zepchnąć w jak najdalszy kąt umysłu.

- Oddasz mi władzę w nogach, czy nie? - spojrzał na mnie wyczekująco, ciągle się uśmiechając.

- A jeśli nie, to co? - Zatrzepotałam niewinnie rzęsami, gdyż tylko tyle mogłam zrobić, bo nadal mnie kontrolował.

- A z resztą, już nie ważne  - powiedział tajemniczo. Nagle się pochyliłam i złożyłam delikatny, ale przydługawy, pocałunek na jego policzku, a potem powróciłam do poprzedniej pozycji. - Wygrałem.

Czyżby? Bo to ja czułam się, jakbym dostała nagrodę.
________________________________________________________

Zaraz dodam więcej :3 
Kurde jak pisałam to dwa lata temu to było w miarę ok, ale teraz naczytałam się tylu "typowych fanfiction", że widzę wiele podobieństw w swoim opowiadaniu... Wybaczcie, że tego nie poprawiam, ale musiałabym pisać 60 rozdziałów od nowa xD 
Zapewniam, że kolejne rozdziały (może trochę dalsze) są nieco mnie "typowe" :)

Zostawcie po sobie znak, jeśli się podobało! ♥
N.x



Rozśpiewana HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz