XXII. Co powiesz na romantyczny weekend?

2.2K 184 11
                                    



Byłam dziś u rodziców. Dawno ich nie odwiedzałam i zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, choć wiem, że oni to rozumieją. Po tym wszystkim powinnam jednak być bliżej nich. To dzięki nim nie załamałam się całkowicie. Mimo wszystko trudno mi wytrzymać w tamtym miejscu, za wiele wspomnień.
Ojciec znów nie czuje się najlepiej i zaczynam się obawiać, że i jego stracę. Sprawia wrażenie starszego niż jest w rzeczywistości i zauważyłam jak wiele sił stracił. Za często bywał w szpitalach, za dużo stresu kosztowało go wychowanie takich dzieci. Może gdybym nigdy nie odważyła się na związek z Camilą nie byłoby z nim tak źle. Przepraszam tato.

Będąc tam, po raz kolejny wszędzie ją widziałam. Słyszałam jej śmiech, czułam jej obecność. Nie odważyłam się wejść do mojego pokoju, nie byłam tam od wieków, ale pamiętam go doskonale. Z pewnością się nie zmienił. Kremowe ściany, łóżko pośrodku pokoju, po prawej stronie od drzwi biurko, przy którym tak często pracowałyśmy. Naprzeciw łóżka drewniana szafa, po lewej stronie drzwi do łazienki, nieco dalej lustro i stół do makijażu. Po prawej stronie olbrzymie okno z balkonem, przez które tak często wchodziła. Znów widzę jej szeroki uśmiech, kiedy otwieram drzwi i mam łzy w oczach. Jak długo to jeszcze będzie boleć? Przynajmniej są postępy. Odstawiłam leki, ograniczyłam wizyty u psychologa i czuję się lepiej, odkąd zaczęłam zapisywać te wszystkie wspomnienia. Może w ten sposób ruszę do przodu. Myślę, że już ruszam. Dziś zagrałam na fortepianie. Nie robiłam tego, od kiedy odeszła, nie chciałam mieć nic wspólnego z muzyką. Tym razem jednak poczułam potrzebę, aby to zrobić. Usiadłam i zaczęłam grać tak dobrze znaną mi piosenkę, naszą piosenkę.

I keep on fallin'
in and out

with you
Sometimes I love ya,

sometimes you make me blue
Sometimes I feel good,

At times I feel used
Lovin' you darlin',

makes me so confused

I keep on fallin', in and out of love with you
I never loved someone the way that i'm lovin' you

Oh Oh, I never felt this way
How do you give me so much pleasure,
cause me so much pain,
'Cause when I think
I'm taking more than would a fool
I start fallin'
back in love with you.

Usłyszałam jej głos i poczułam jak siada obok mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy zaczęła śpiewać wraz ze mną, ale nie zaszczyciłam jej spojrzeniem. Nasze głosy idealnie do siebie pasowały, a ja przez chwilę zazdrościłam jej talentu.

I keep on fallin', in and out of love witha you
I never loved someone the way that i'm lovin' you

Oh baby
I'm
Fallin'
I'm
Fallin'
Fallin'

Odwróciłam głowę w jej stronę i uśmiechnęłam się szeroko. Byłam niemożliwie i bezpodstawnie szczęśliwa. Moich rodziców nie było w domu, Chris gdzieś wyszedł. Po raz kolejny byłyśmy same, lecz tym razem to był czas korepetycji, a więc nie pozwalałam sobie na żadną zażyłość. No może z wyjątkiem tamtego momentu. Przyjrzałam się jej twarzy. Niesforny kosmyk opadał na jej czoło, usta układały się w delikatnym uśmiechu, czekoladowe oczy patrzyły na mnie z czułością. Dotknęłam ręką jej lekko zaróżowionego policzka, przybliżając swoją twarz do jej.
- To ostatni raz, kiedy tutaj jestem – szepnęła w moje usta. Jej mama zobaczywszy oceny córki stwierdziła, że nie ma potrzeby, aby więcej tutaj przychodziła. Camila i tak odwlekała to mówiąc, że chce, abym wytłumaczyła jej jeszcze jeden dział, który sprawia jej kłopoty.
- Oficjalnie. Nieoficjalnie mam nadzieję, że będziemy się spotykać tak jak zawsze, co noc – uśmiechnęła się słodko.
- Nie wiem czy powinnyśmy. Wyglądasz koszmarnie, ile śpisz?
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami – Śpię, kiedy tylko mogę, a teraz zacznę najpewniej popołudniami. Nie martw się.
- Muszę dbać o swoją dziewczynę – pochyliła się jeszcze bliżej mnie i kiedy nasze usta już prawie się stykały, usłyszałam szczekanie. Głośne, nieznośne szczekanie. Najwidoczniej Tori wreszcie się zorientowała, że brunetka tu jest. Dziewczyna odsunęła się ode mnie, a suczka wskoczyła jej na kolana, czekając na pieszczoty. Lubiła ją bardziej ode mnie i nie dziwię się jej. Na jej miejscu również lubiłabym Camile bardziej niż siebie. Uwielbiała tę suczkę, a ja muszę przyznać, że przywiązałam się do niej. Czasem mnie denerwowała, ale stała się częścią mojej codzienności. Spacery, kąpiele, zabawy. Tylko za dużo szczekała.
- Miałaś znaleźć jej jakiś dom – przypomniałam, patrząc jak głaska zwierzaka po sierści.
- Znalazłam, mieszka z tobą – uśmiechnęła się szeroko, odwracając głowę w moją stronę.
- Nie taka była umowa – pokręciłam szybko głową, chociaż i tak nic nie mogłam zrobić. Już mnie to nie irytowało, tak jak mówię, przyzwyczaiłam się do niej, ale Chris nie był taki zadowolony, zwłaszcza wtedy, kiedy nie umiała jeszcze zapanować nad pęcherzem i swoje potrzeby załatwiała w domu.
- Daj spokój, Lauren. Wzięłabym ją do siebie, ale nie mogę. Musi u ciebie jeszcze trochę zostać, po tym jak wyprowadzę się z domu, wezmę ją ze sobą. I nie udawaj, widzę przecież, że ją lubisz.
- Nieprawda – zaprotestowałam szybko, ale nie potrafiłam ukryć uśmiechu – A zanim ty wyprowadzisz się z domu minie jeszcze trochę czasu.
- Do tego czasu będę przychodzić i pomagać ci z nią.
- Jak? – westchnęłam – Twoja mama nie chcę, abyś się ze mną widywała. Swoją drogą nie rozumiem jej, przecież przyjaźnimy się od dziecka. Dlaczego teraz?
- To moja wina. Zaczęłam być nieostrożna, a ona nigdy nie powinna nawet niczego podejrzewać. To nic, wytrzymamy to, prawda? – spytała ze smutkiem w głosie, patrząc na mnie. Pokiwałam głową.
- Musimy.
- Tak – szepnęła, biorąc Tori na ręce i przekazując ją mi – Muszę już uciekać – spojrzałam na zegarek.
- Mamy jeszcze godzinę – ściągnęłam brwi, patrząc na nią zdegustowana. Powiedziałam coś nie tak?
- To nie moja wina, wiesz, że najchętniej zostałabym tu z tobą do rana – powiedziała wstając i zabierając swoją torbę – Moja mama zaprosiła jakąś dalszą rodzinę do nas na kilka dni. Zaraz przyjadą, a ja muszę być w domu. Do zobaczenia – powiedziała, muskając szybko moje usta i odchodząc w pośpiechu w stronę drzwi.
- Do zobaczenia – odpowiedziałam, zanim drzwi zdążyły się za nią zamknąć. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na suczkę na moich kolanach – No i sobie poszła – wydawało mi się, że widzę smutek w jej spojrzeniu – Też nie jestem z tego powodu zadowolona. Chodź, damy ci coś do jedzenia – położyłam ją na podłodze i ruszyłam w stronę kuchni.

Bittersweet memories // camrenWhere stories live. Discover now