Part 4.

1K 44 3
                                    

               Zawsze się zastanawiałam jak wiele czasu potrzeba aby się zakochać, aby zacząć coś do kogoś czuć. Dziś już niestety wiem, wystarczy jedno spojrzenie, jedna chwila. Wystarczy moment w którym uświadamiasz sobie, że osoba którą dziś poznałeś jest tą jedyną. Patrzysz na nią i jedyne co przychodzi ci do głowy to dlaczego tak szybko? Przecież tak wiele czasu żyłaś sama, przecież nikogo nie potrzebujesz. Na początku jest wyparcie, wmawiasz samej sobie coś co nie jest prawdą. Udajesz, że to nie ma dla ciebie znaczenia. Później nadchodzi faza akceptacji i przyznania się do uczuć. Najgorsze jest to, że kiedy w końcu się przyznajesz ta druga osoba łamię ci serce. 

         Spędziłam w pokoju już chyba dwie godziny. Jest trochę lepiej ale nie mam ani siły ani ochoty wychodzić do ludzi. Leżę na łóżku i wpatruje się w sufit, szukam powodu. Szukam błędu, szukam wad i potem widzę, że na to wszystko jest jedna odpowiedź. Ja jestem problemem, ja jestem wadom! Obracam się na brzuch i walę głową w poduszkę. Dlaczego właśnie ja jestem tym wadliwym egzemplarzem. Słysze kroki i czuje uginający się materac. Brat lekko głaska mnie po plecach, próbuje mi dać otuchy. 

Ja: Jest ok.- Odwracam się do niego twarzą i obdarzam go najlepszym uśmiechem na jaki mnie dziś stać.- Serio.- Chłopak chwilę mi się przygląda, ale kiwa przecząco głową. 

Nico: Będzie lepiej.- Uśmiecham się blado i wzruszam ramionami. Nigdy nie było lepiej więc dlaczego teraz ma być. 

Ja: Dam radę. To nie pierwszy raz.- Chłopak obejmuje mnie i przyciąga do siebie. Potrzebowałam go. 

Nico: Wiem co czujesz.

Ja: Byłeś kiedyś zakochany?- Chłopak przecząco pokiwał głową.- Więc nie wiesz co czuje. Wiesz zawsze tak było. Nigdy nie byłam wystarczająco dobra, zawsze byłam druga w kolejce. A ja tak bardzo chciałam być wystarczająco dobra. Tak bardzo chciałam aby ktoś mnie pokochał. Nie chcę już cierpieć. Bo ile można wytrzymać?- Chłopak wpatrywał się we mnie, no tak przecież on nic nie rozumiał. Aby to pojąć trzeba kochać.- Czasami chciała bym z kimś pogadać. Pośmiać się razem i popłakać. Chciała bym na niego krzyczeć jednocześnie ciesząc się, że go widzę. Oddała bym wszystko za chociaż jedną chwilę szczęścia z osobą która ma mnie gdzieś. Miłość jest chyba najgorszą chorobą XXI wieku. 

Nico: Jesteś idealna, któregoś dnia poznasz kogoś kto będzie w stanie oddać ci wszystko tylko dla jednego twojego spojrzenia. Facu to idiota, mógł mieć najlepszą dziewczyną na świecie i współczuje mu, że tego nie dostrzegł. Może zachowuje się jak dziecko i czasami nie wszystko rozumiem, ale wiem, że jeżeli przegapi się ten właściwy moment on może nigdy nie powrócić. Więc daj sobie spokój z tym "błędem", bo przez niego możesz stracić coś ważnego.

           Przyglądałam się bratu i powoli próbowałam przestudiować każde słowo które skierował w moją stronę. Miał rację, miał taką cholerną rację. Wstałam z łóżka i zaczęłam się ogarniać. Brat przyglądał mi się z zaciekawieniem, ale nie miałam zamiaru niczego mówić. Chciałam znów być wesołą osobą, osobą która nie musi przejmować się, żadnymi problemami. Ogarnęłam makijaż i spojrzałam na brata, ten dalej nie wiedział co się dzieję. Uśmiechnęłam się głupio. 

Ja: Idziemy?- Chłopak chwilę studiował moje słowo. 

Nico: Gdzie? Cami co się dzieje?- Zaśmiałam się na wyraz jego twarzy. 

Ja: Przecież masz trening tak?- Chłopak pokiwał głową twierdząco.- Obiecałeś, że mnie na niego zabierzesz.

Nico: Jesteś pewna?- Zastanawiałam się chwilę nad odpowiedzią. 

Ja: Tak, muszę wyjść z domu bo inaczej oszaleje.- Chłopak chwilę mi się przyglądał chciał to powiedzieć. 

Nico: Ale on tam będzie.- Wiedziałam że to powie. 

Ja: Ale kto? Jeszcze nie poznałam żadnego twojego kolegi.- Spojrzałam na niego jak na idiotę, a on zrobił dokładnie to samo tylko patrzał na mnie.- Idziemy, nie chce się spóźnić.

Nico: Tak. Ale jak by co...

Ja: Tak wiem dam ci znać. - Uśmiechnęłam się do chłopaka i ruszyliśmy. 

              Przez całą drogę byłam spięta i to bardzo. Nie bałam się tylko spotkania z Facundo. Bałam się też poznania kolegów mojego brata, co jak mnie nie polubią. Co jak będą przeciwko mnie. Weszłam powoli na halę. Brat szedł pewnym krokiem obok mnie. Weszliśmy na boisko i zobaczyłam około 30 facetów, każdy z nich był wysoki i każdy bardzo ale to bardzo umięśniony. Nico podszedł do nich a ja zatrzymałam się przy wejściu. Rozejrzałam się nie było go. 

Nico: To moja siostra Cami. Cami to moi kumple.- Podeszłam wolnym krokiem do chłopaków, każdy z nich przedstawiał mi się, niektórzy mnie przytulali inni podnosili do góry. Witali mnie w domu jak bym właśnie wróciła z podróży na której byłam 15 lat. 

Ja: Hej jestem Cami.- Spojrzałam na chłopaka i na chwilę się zawiesiłam. Przyglądał mi się jak bym była bardzo interesującym obiektem.

Sebastian: Hej. Wiem jak się nazywasz. Nico mi dużo o tobie mówił. Miło cię wreszcie poznać. Wiesz przez pewien czas myślałem, że nico oszalał. Myślałem, że nie istniejesz. - Zaśmiałam się na jego słowa i wtedy poczułam dłoń na swoim ramieniu. Obróciłam się szybko i ujrzałam jego piwne oczy wpatrujące się we mnie. 

Ja: Hej jestem Cami.- Facu chyba nie zrozumiał aluzji. Przyglądał mi się, był zły, smutny. Nie mam pojęcia dziś już mnie to nie interesuje. 

Facu: Pogadam?- Uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam przecząco głową. Nagle poczułam czyjeś dłonie na mojej talii. Usłyszałam czyjś szept który dochodził tylko do mojego ucha. 

Sebastian: Nico mnie przysłał.- Wypuściłam powietrze, nawet nie zorientowałam się kiedy go nabrałam. - Wszystko ok Facu. Widzę, że poznaliście się z Cami, jest śliczna nie. Sory stary ale byłam pierwszy. 

         Facu w jednej chwili pobladł i zacisnął dłonie. Czułam się jak w pułapce, jak bym nie mogła nigdzie uciec. Uśmiechnęłam się blado do Facudno i po prostu odeszłam. Zostawiając ich samych. Nie mogłam więcej z nim przebywać, nie mogłam na niego patrzeć. Nie mogłam albo nie chciałam, dziś już nawet nie wiem. Weszłam do damskiej łazienki i oparłam się o umywalkę. Spojrzałam w lustro szukając siebie, osoby dla której najważniejszą życiową zasadą jest uczciwość. Osobą która bez względu na to jak bardzo bolesna jest prawda zawsze ją wypowiada. Dziś jestem kłamcą, jak wiele innych ludzi na tej ziemi. Jestem kłamcą ze złamanym sercem. Czy może być jeszcze coś gorszego, co może mi się dziś przydarzyć. Spuściłam głowę, opukałam ręce i wszyłam z łazienki. 

Facu: To prawda?- Spojrzałam na w stronę z którego dobiegał głos. Chłopak opierał się o ścianę.- Jesteś z nim?

Ja: Poznałam go 15 minut temu, wybacz ale nie jestem taka szybka jak ty.- Chłopak odbił się od ściany i ruszył pewnie w moją stronę. To co wydarzyło się później, wmurowało mnie w podłogę.


Przyjaciel Mojego Brata! /ZakończonaWhere stories live. Discover now