Part 2.

1.4K 46 3
                                    

               Dlaczego czułam się tak źle, dlaczego było mi przykro właśnie przez niego. Wiele razy ludzie mnie obrażali i wiele razy czułam się jak zero, ale jego słowa mnie zabolały. Jego przyrównanie mnie do dziewczyn lekkich obyczajów ugodziło mnie w serce. Byłam wściekła na mojego brata, że się tak zachowywał, że zadawał się z takimi dziewczynami. Ale też byłam wściekła na siebie, że tak się tym przejmuję. Czułam zimną ciecz ociekającą po mojej twarzy. Zastanawiałam się kiedyś jak by wyglądał świat gdybym jechała w tym samochodzie z rodzicami. Co by się działo gdybym razem z nimi zginęła. Może było by lepiej, może było by mi łatwiej po tej drugiej stronie. Stałam tak kilka minut, po chwili odbiłam się od barierki balkonu i odwróciłam się w stronę pokoju. Stał tam i przyglądał mi się, czego oczekiwał, nie wiedziałam. Ruszyłam w jego stronę, chciałam minąć go bez słowa ale złapał mnie za ramię. Poczułam rozlewające się ciepło w miejscu w którym mnie dotknął. Wiedziałam, że nie powinnam, nie powinnam tak reagować na jego dotyk. Przecież ja nie mogę kochać. Wyrwałam dłoń i zeszłam na dół. Wyszłam z domu trzaskając za sobą drzwiami. 

          Spacerowałam już jakieś trzy godziny. Kompletnie nie interesowało mnie to co dzieje się teraz w domu, to czy mój brat się martwi. Pewnie nawet nie zwrócił uwagi, że wyszłam. Myślałam, o sensie tego wszystkiego. Myślałam o Rafaelu, kim był dla mnie? Dziś już sama nie wiem. Jedyna co wiem to, to że go kochałam a może nadal kocham. Był całym moim światem dwa lata temu oddała bym za niego życie. Oddała bym za niego wszystko co wtedy miałam. Poznaliśmy się na studiach, przeżyłam z nim najpiękniejsze chwile w moim życiu. Czy czegoś żałuje? A czy można żałować czegoś co sprawiało, że byłaś szczęśliwa. Potem odszedł, z dania na dzień. Po prostu dał sobie spokój, przestał o nas walczyć, przestał się nami przejmować. Liczył się tylko on i te jego pieprzone dragi. Dziś nie wiem co się z nim dzieje, nie wiem gdzie jest, nie wiem czy żyje. Obawiam się tego, że kiedyś znów wejdzie w moje życie, obawiam się, że mu wybaczę. Boję się, że znów wpadnę do tego szamba. Dlatego obiecałam sobie, że nigdy więcej się nie zakocham. Miłość jest piękna, ale miłość niszczy. Mnie zniszczyła doszczętnie. Walczyłam nie tylko z jego agresją, nie tylko z tym, że nie wracał nocami, nie z tym, że ćpał. Walczyłam ze sobą, bo mimo tego że wiele razy chciałam odejść, nigdy nie byłam w stanie tego zrobić. Każda blizna i każde zadrapanie przypomina mi o tej toksycznej miłości. Bo gdyby mnie wtedy nie zostawił, pewnie dziś dalej bym przy nim trwała. A może bym już umarła, może odeszła bym z tego świata. Bóg jeden wie co by się wydarzyło. 

        Po spacerze, po przemyśleniu, po tysiącu wylanych łez wróciłam do domu. Otworzyłam drzwi i od razu zobaczyłam zestresowanego Nico. Brat szybko do mnie podszedł i zamknął mnie w uścisku. Uśmiechnęłam się na jego gest. Dobrze jest mieć znów kogoś komu na tobie zależy. 

Nico: Gdzie ty byłaś?- Spojrzałam na brata teraz już był zły, chyba mam przechlapane. 

Ja: Spokojnie wszystko jest ok.- Uśmiechnęłam się ale on chyba nie miał zamiar odpuścić. 

Nico: Cami nie było cię trzy godziny. Wyszłaś bez telefonu, nic nie mówiąc. Nie znasz nawet miasta, myślałem, że oszaleje.- On się martwił, cholera chyba przegięłam. 

Ja: Przepraszam, musiałam pomyśleć.Pójdę do siebie.- Brat tylko skinął głową i przepuścił mnie na schody. 

        Pokonałam szybko odległość dzielącą mnie od mojego azylu. Azylu który w tej chwili nim nie był. Siedział na balkonie, tak idealny. Tylko włosy miał roztrzepane, jak by powiew wiatru ułożył je na swój własny sposób. Pokonałam wolnym krokiem swój pokój i weszłam na balkon. Spojrzał na mnie był zestresowany, zmartwiony. Nie wiem co teraz myślał, kompletnie nie potrafiłam odczytać jego uczuć w tej chwili. Przyglądał mi się a ja patrzałam na panoramę miasta która była przepiękna.

Facu: Pięknie prawda?- Spojrzałam na chłopaka, który nie odrywał wzroku od mojej osoby.

Ja: Co ty tu jeszcze robisz?- Chyba kompletnie zbiłam go z tropu i pozbawiłam pewności. Podrapał się lekko po głowie i spojrzał w ziemię.

Facu: Czekam na ciebie. Martwiłem się.-Przyglądałam się jego twarzy, szukałam w niej fałszu ale go nie znalazłam.- Idziesz z nami na trening?

Ja: Chyba nie mam dziś ochoty.-Powiedziałam cicho znów spoglądając na miasto.- To nie dla mnie.- Szepnęłam ciszej mając nadzieję, że nie usłyszy.

Facu: Co takiego?- Wypuściłam głośno powietrze, jednak usłyszał. 

Ja: Ten cały świat, ta pogoń za kasą i za tym aby coś osiągnąć. Ja potrzebuje więcej czasu, potrzebuje przerwy. Chciała bym odpocząć, odetchnąć. Ale świat przecież na mnie nie zaczeka. Albo się dostosujesz albo wypadasz z gry prawda?- Spojrzałam na chłopaka ale ten tylko kiwał niezrozumiale głową więc postanowiłam przetłumaczyć to na jego język.- Jeżeli przestał byś teraz ćwiczyć, odpuścił byś sobie rok albo dwa, pewnie nie miały byś powrotu. Był by ktoś lepszy, ktoś systematyczniejszy, ktoś kto sobie nie odpuści.- Chłopak twierdząco pokiwał głową.- Tak samo jest z życiem, jeżeli odpuszczę sobie na rok albo dwa nie będę miała już drogi powrotnej. 

Facu: A co tak bardzo cię przytłacza w tym pędzie?- Spojrzałam na miasto, w sumie nigdy się nad tym nie zastanawiałam. 

Ja: Nie wiem. Chyba nie umiem się odnaleźć w tej rzeczywistości. Wiesz jakiś czas temu wypadłam z tego życia. Wypadłam z tego świata w którym liczy się pieniądz. Przez ten czas liczyło się dla mnie to alby przeżyć. Liczyło się tylko to aby mieć gdzie położyć głowę, to żeby schować się przed zimnem. Chyba już nie umiem wrócić.

Facu: Pomogę ci.- Teraz to już całkowicie nie wiedziałam co mam powiedzieć. Spojrzałam tylko na chłopaka i lekko się uśmiechnęłam.

       Staliśmy tak w ciszy przez parę chwil. Kiedy do mojego pokoju wpadł mój brat. Porwał Facundo na trening a ja zostałam sama. Zastanawiałam się nad słowami chłopaka, czy mi da się pomóc. Może ja już po porostu nie mogę wrócić. Może powinnam spakować swoje rzeczy i wyjechać. Może nie powinnam byłą tu w ogóle przyjeżdżać. To wszystko jest tak bardzo poplątane, że nie umiem tego ogarnąć. Położyłam się w ciepłym łóżku dalej myśląc o tym co ma sens a co nigdy go nie posiadało. Po chwili jednak odpłynęłam. Śnił mi się idealny świat, bez wojen i głodu. Świat w którym wszystko było piękne a każdy był doskonały. Ze snu wybudziło mnie uginające się łóżko i czyjaś dłoń na moim brzuchu. Odwróciłam się w stronę intruza i uśmiechnęłam się lekko. 

Nico: Naprawdę się dziś o ciebie martwiłem. Nierób tak więcej ok?- Pokiwałam tylko twierdząco głową i wtuliłam się w klatkę piersiową brata znów usypiając. Znów śniąc o idealnym świecie którego nie istnieje. 

Przyjaciel Mojego Brata! /ZakończonaWhere stories live. Discover now