Rozdział 6

6.4K 285 58
                                    

Trójka przyjaciół szła radośnie do Trzech Mioteł. Nie było takich tłumów jak zwykle, ale dało się poznać, że ludzie chcą odpocząć i żyć względnie normalnie zachowując stare przyzwyczajenia.
Weszli więc i od progu powitali kilka znajomych twarzy. Zamówili dla siebie ciepłą herbatę i usiedli na swoim ulubionym miejscu. Dobrze było z niego widać obecnych w gospodzie.
Zaraz otrzymali zamówienia.

-Dawno tu nie siedzieliśmy - zaczął Ron z kwaśnym uśmiechem.
-Wspomnienia wracają, co? - rzucił pytanie Harry i zaśmiał się słabo.

Hermiona patrzyła na nich lekko zawiedziona. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że bitwa odbyła się stosunkowo niedawno, ale liczyła na to, że jej wiecznie beztroscy i lekko szaleni przyjaciele nie wpadną w dołek.

-O matko. Ron, co z Fredem?! - nagle zaskoczyła. Ron przełknął ślinę nerwowo.
-Już lepiej, dzięki - stwierdził z delikatnym uśmiechem - Ciągle musi leżeć, ale jego stan jest już stabilny. Mówił, że go odwiedziłaś.
-Tak, byłam u niego raz, niedługo po tym jak się przebudził, ale potem nie chciałam przeszkadzać i...
-No właśnie - przerwał jej Harry - gdzie się podziewałaś? Tydzień po bitwie i prawie cię nie widziałem.
-Słuchajcie chłopaki, o tym chciałam porozmawiać. McGonnagal na moją prośbę dała mi adres profesora Snape'a. Chciałam zobaczyć jak sobie radzi... no wiecie, czuję się za niego trochę odpowiedzialna. Opowiadałam wam co się stało w Mungu.
-Pamiętam. - stwierdził Ron - I do niego cały czas chodziłaś?
-Tak. Wiecie, że nie ma nikogo... - zastanowiła się chwilę - Oprócz skrzata, którego wysłała mu McGonnagal do pomocy. - wtrąciła i pociągnęła łyk herbaty. Przyjaciele słuchali uważnie. - Jak go odwiedziłam... szczerze? Wyglądał tragicznie.
-I postanowiłaś mu pomóc - zakończył za nią Harry.

Dziewczyna przytaknęła.

-Ale znając ciebie, skoro to miała być ważna rozmowa jest coś jeszcze? - wtrącił Ron ze śmiechem.
-Tak jakby - poczuła jak policzki zaczynają ją mrowić i w duchu modliła się, żeby chłopaki nie zauważyli rumieńców.

Zaczęła opowiadać im zdarzenia ostatniego czasu zaczynając od "Wiecie? Jak się go pozna to nie jest taki zły", kończąc na "No i tak jakoś wyszło..."

-Czekaj, bo chyba zaciąłem się na "nie jest taki zły" - zaczął po chwili ciszy Ron. Przełknął ślinę - Jesteś... ze Snapem?
-Severusem Snapem? - dopytał Harry.
-A znasz jakiegoś innego Snape'a? - zaśmiała się Hermiona.

Widok ich min był bezcenny. Nie dziwiła się temu zupełnie, ale bała się jak zareagują po przyjęciu tego do wiadomości.
Na twarzy Harry'ego stopniowo zaczął pojawiać się uśmiech. Szturchnął rudego.

-Dajesz wiarę? Nasza Miona z Nietoperzem - zaśmiał się i zaraz zrobił to jego przyjaciel.
-Nie wiem, czy to już do mnie dotarło, ale... rany - sapnął Weasley i zaraz parsknął śmiechem. - Nie robisz nas w jajo?
-Ron! - oburzyła się Hermiona
-Dobra, dobra! - osłonił się dłońmi przed jej wzrokowym atakiem - Tylko nie bij.
-Czekam na małe nietoperze dzieci - zażartował Harry, na co Hermiona już całkiem spaliła buraka, a od Rona dało się słyszeć "Dobra stary, bez przesady, bo pawia puszczę..." - Będą latać po waszej wielkiej nietoperzej jaskini.

*~*~*

-Jak nas zobaczy, to cudownie ozdrowieje, wstanie i zasadzi nam po wielkim kopniaku w tyłek, żeby wywalić nas z domu - zażartował Ron kiedy szli ulicą. Hermiona specjalnie aportowała się z przyjaciółmi trochę dalej, żeby mogli podziwiać ciszę i spokój wokół.
-Daj spokój - zaśmiała się Hermiona. Cudem będzie, jak zastaniemy go nie czytającego u siebie w pokoju. Ale może za niedługo to się zmieni.
-Co masz na myśli? - Harry zmarszczył czoło - Małe nietoperze dzieci?
-Nie! - krzyknęła oburzona i uderzyła Harry'ego pięścią w ramię, które chłopak zaraz zaczął masować
-Auć! - jęknął. Ron zaśmiał się głośno
-I tak was kocham - stwierdziła uśmiechnięta Hermiona i objęła ich ramiona idąc naprzód.

Kiedy wreszcie zatrzymali się przed drzwiami, Hermiona odetchnęła głęboko.

-Coś nie tak? - zapytał Ron
-Nie byłam u niego z tydzień... trochę martwi mnie co zobaczę jak otworzę drzwi.

Bez pukania pociągnęła za klamkę i przekroczyła próg z lekkim szokiem na twarzy.

-Czyli jednak nie siedział cały czas przy książkach - sapnęła.

Severus Snape zadbał o swój dom. Czy to realne? Okazuje się, że tak. Mimo, że remont okazał się bardzo w jego stylu, to i tak teraz wyglądało to o wiele lepiej niż wcześniej. Ściany przedpokoju były odnowione, pomalowane na szaro, co nie sprawiało jednak ponurego wrażenia, bo słońce z pomieszczeń obok dochodziło i w zakątki pomieszczenia. Mijając kuchnię dostrzegła nowe meble. Ogólnie rzecz ujmując - remont generalny. Z magią, to nie problem, ale, że zrobiony przez Severusa? Nieprawdopodobne.
Nagle usłyszała kaszel. Zmarszczyła czoło i szybszym krokiem poszła w stronę tego dźwięku. Za nią podążyli przyjaciele.

-Severus? - zawołała zanim weszła do pokoju.
-O cholera - rzucił Harry widząc nauczyciela.

Ten opierał się o łóżko i kaszlał w dłonie pokryte czerwoną wydzieliną. Hermiona już przy nim była.

-Merlinie, co się stało? Ile to trwa?
-Drugi dzień - wycharczał i znów zakaszlał plując sobie w ręce.
-To krew? - spytała.
-Nie, kisiel - spiorunował ją spojrzeniem.
-Czemu nie wysłałeś mi wiadomości? - oburzyła się - Gdzie jest Strzyg?

Skrzat momentalnie pojawił się w pokoju z miską pełną wody prawie potykając się o próg. Trochę cieczy opryskało przyjaciół dziewczyny, ale nie zwracali na to uwagi.

-Jestem panienko Granger. Strzyg nie chciał. Robił co mógł, ale pan chciał siedzieć. Nie mógł wstać - zaczął się tłumaczyć chaotycznie.
-Przemyj ręce i zaraz będziemy w Mungu - sapnęła do Severusa przymykając oczy.

*~*~*

-Znowu szpitalne łóżko, co? - rzucił magomedyk wchodząc do pomieszczenia, gdzie leżał Snape.

Hermiona siedziała przy nim, a Harry i Ron po drugiej stronie przy ścianie.

-To miało być śmieszne? - zakaszlał - Czy bycie idiotą boli Farels? - rzucił wyraźnie zirytowany Severus.
-Przepraszam profesorze - młody lekarz spuścił głowę udając, że sprawdza kartę pacjenta.

"Profesorze?" - zapytała bezgłośnie Hermiona.

-Miałem tą nieprzyjemność uczyć pana Farelsa kilka lat temu - sakrnął.
-Z panem to też nie była bajka - odegrał się, po czym zrobił gwałtowny krok w tył, kiedy pacjent nagle szarpnął się gniewnie w przód. Harry z Ronem parsknęli śmiechem.
-I gdzie uciekasz? - kaszlnięcie - I tak nie mogę chodzić jakbyś nie zauważył.

Magomedyk znowu się zmieszał. Widocznie nerwowo przełknął ślinę.

-Wiadomo co mu jest? - zapytała Hermiona.
-Musimy przeprowadzić jeszcze kilka badań dla pewności. Dzisiaj. Proszę się nie martwić, za dwa dni zapewne będzie już w domu, robić to co lubi. - znów spuścił głowę pisząc coś po karcie - Kroić biedne stworzonka i nękać jeszcze biedniejszych ludzi, którzy niechcący wejdą mu w drogę - dopowiedział szeptem do siebie.
-Słyszałem - warknął - Przysięgam, że zaraz wyzdrowieją mi nogi i spuszczę ci łomot życia, bo różdżki nie mam pod ręką.

Zanim się zorientowali, lekarza Farelsa nie było już w pomieszczeniu, a trójka przyjaciół zanosiła się śmiechem doprowadzając Snape'a do większego szału.

*~*~*

Jest i nowy rozdział :D
Miałam dodać wcześniej, ale oglądałam "Duma i Uprzedzenie" z 2005 roku no i cóż... miałam w głowie tylko Darcy'ego XD
Dajcie znać jak rozdział wam się podoba. Komentarze mile widziane ^.^

PS Jeśli ktoś oglądał wspomniany przeze mnie film/czytał książkę (którą też gorąco polecam), to czy tak jak ja widział podobieństwo między Darcy'm, a Severusem? XD

Get Used To MyselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz