50. Gra jest prosta, chce Cię zabić.

594 37 13
                                    

Gdy tylko usłyszałam że blondyn wychodził, odrazu wstałam z łóżka.
Zaczęłam szukać dowodów na to że Ross jest mordercą.
Zaczęłam szukać przeróżnych dowodów jak papierów czy broni.
Najpierw sprawdziłam przy biurku, pózniej pod łóżkiem.
Wzięłam mały stołeczek i zaczęłam szukać na półkach.
Bałam się cokolwiek znaleźć. Przecież on jest moim narzeczonym, ojcem mojego dziecka.
Przeszukałam dwie półki, ostatniej nie dałam rady, gdyż mój wzrost mi na to nie pozwalał.
Nagle na głowę spadło mi nieduże pudełko.
Zeszłam ze stołeczne i podniosłam pudełko, z niego wysypało się cała zawartość.
Pełno w nich było rożnych papierów i pistolet.
Ostrożnie wzięłam go do ręki, dłoń cała mi się trzęsła.
Był nabity. Odłożyłam go.
Zaczęłam przeszukiwać papiery. To były wycinki z gazet o morderstwach kobiet.
Była ich z rożnych lat.
Najbardziej zainteresowała mnie zeszyt. Dość gruby.
Otworzyłam go na pierwszej lepszej stronie.
Były wypisane imiona i nazwiska kobiet, data morderstwa, stanowiska w pracy i zapach perfum.
Były imiona wszystko zamordowanych o których słyszałam, na przykład sekretarka Rossa.
Dłonią zakrywam usta, cała się trzęsłam, nie wiedziałam co o tym myśleć.
To prawda, Ross jest mordercą.
Na ostatniej stronie czytałam każde imię i nazwisko.
Ale gdy zerknęłam na sam koniec było napisane Rose Grey
Rzuciłam zeszytem. Czułam jak łzy spływają z mojego policzka.
Wstałam z ziemi i zeszłam na dół.
Zaszokowana tym wszystkim wpadłam na czarne drzwi.
Coś podkusiło mnie aby je otworzyła.
Były zamknięte na klucz.
W pewnym momencie przypomniało mi się że Ross w szkatułce trzymał jakieś klucze. To muszą być do tych drzwi.
Podchodzę do komody i z porcelanowej szkatułki wyjmuje ciężkie, metalowe klucze.
Pasują ! Przekręcam zamek i pcham. Niestety drzwi są ciężkie do otworzenia. Cholera !
Próbuje pchać je całym ciałem, dwa... Trzy... Cztery razy ale one nie idą.
Po piątym razie drzwi otwierają się bez problemu.
Tracę równowagę i upadam na zimną podłogę, która jest w kałuży krwi.
Patrzę na dłoń i podnoszę głowę w górę.
Wstaje. Zapalam światło i widzę wiszące skóry na haczykach i sprzęt do robienia perfum.
Stoję w miejscu. Jestem w jakimś pieprzonym paraliżu.
Nie mogę krzyknąć, ani wezwać pomocy.
To co teraz widzę to chyba sen. Mój narzeczony morduje kobiety i robi z nich perfumy.
- Słyszałaś takie powiedzienie Ciekawość to pierwszy stopień do piekła ? - Słyszę za sobą głos Lynch'a. Odwracam się - Ty pójdziesz do nieba.
Robi bezczelny uśmieszek. W prawej dłoni trzyma pistolet, wycelowany prosto na mnie.
- Jak ? Przecież....
- Kochałem cię - Dokańcza za mnie. Dzielą nas kilka kroków - Kocham Cię nadal ale jak to mówił Grey " Mam te swoje pieprzone pięćdziesiąt twarzy " ja mam ich o wiele więcej.
Przerażona patrzę w jego ciemne oczy. Trzyma za spust.
- Ale dlaczego ?
- Wiesz, mogę być idealnym narzeczonym, genialnym biznesmenem, kochanym tatusiem czy panem w łóżka, gra jest prosta chce tylko twojego zapachu.
- Dlaczego nie zabiłeś mnie odrazu ? Widziałam twój zeszyt.
-  Wiesz, najpierw uwodziłem kobietę, a potem zabijałem potrzebna była mi tylko jedna noc - Czy to jest jakiś koszmar - Co tak patrzysz ?! Nie byłem Ci wierny ! Te wszystkie klientki to były kobiety które zabijałem.
- Czemu mi się oświadczyłeś ?
- Wiesz, miałem Cie tylko przelecieć ale masz coś w sobie co mnie cholernie podnieca, oprócz zapachu, kochanie.
- Riker to twój wspólnik !!
- I nie tylko... Alexander też. Christiana niedawno zabiliśmy, za dużo widział. Ty z resztą też.
- Ross, pomyśl o Anastasi !! - Łzy lecą mi po policzku
- Anastasie też zabije ! Nie chciałem jej to z tym łóżkiem i szpitalem było zaplanowane.
- Jesteś pieprzonym dupkiem ! Najpierw mnie uwiodłeś, a teraz chcesz mnie zabić i zrobić perfumy. Jesteś chory psychicznie !!
- To prawda, ale chce teraz to wszystko zakończyć.
- Co ?! Przecież kochasz mnie, Ross nie zabijaj mnie, zerwiesz z tym nałogiem, wychowamy razem córeczkę proszę.
Blondyn wybucha śmiechem.
- Oh, Rosie jesteś taka słodka. Za to Cię kocham, próbujesz na wszystko patrzeć z optymizmem, ja nie jestem taki jakiego chcesz. Ostatnie słowo...
- Ross, proszę... kocham Cię - Mówię to przez łzy.
W tym momencie słyszę pistolet i mocny ból w okolicy klatki piersiowej.
Upadam na kolana, kładę dłoń w to miejsce i na dłoni widzę krew.
Podnoszę głowę i widzę blondyna.
- Pięknie pachniesz.
Zamykam oczy i widzę ciemność.

Dawać komentarze bo jestem ciekawa waszej reakcji.

Zapach Kobiety // Ross Lynch ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz