21.

3.5K 277 8
                                    

Szedłem szkolnym korytarzem i słuchałem wszystkich obelg w moją stronę. Łkałem cicho i co chwilę poprawiałem swoje okulary, które zsuwały mi się z nosa. Gdzie była Mercy? Wyśmiewała się ze mnie ze swoimi przyjaciółmi. To bolało, to tak cholernie bolało. Myślałem, że mnie kocha, a tu proszę, taka niespodzianka. 

- Jak łazisz?! - krzyknął Harry, na którego wpadłem. - Powinienem Ci wpieprzyć. 

- To nie miejsce dla kujonów. - odezwała się Mercy i uśmiechnęła się fałszywie. 

- Mercy...myślałem, że mnie kochasz. - powiedziałem. Byłem na skraju łez.

- Naprawdę myślisz, że pokochałabym takiego kogoś jak Ty? - spytała, a po chwili całe towarzystwo wybuchło śmiechem. 

Bolało. 

Obudziłem się cały zalany potem. To był tylko sen, to tylko sen. Wygramoliłem się z kołdry i przetarłem twarz dłonią oraz założyłem okulary. Spojrzałem na drugie łóżko, gdzie spał Josh. Westchnąłem ciężko i wstałem z łóżka. Zabrałem czyste ciuchy i wyszedłem z pokoju. Wszedłem do łazienki, odłożyłem ciuchy oraz okulary i ściągnąłem bokserki. Wszedłem pod zimny strumień wody, by się trochę ochłodzić. W głowie miałem cały czas ten sen. Potrząsnąłem głową i zakręciłem kurki. Wyszedłem z kabiny i osuszyłem się ręcznikiem. Założyłem czyste ciuchy i stanąłem przed lustrem. Założyłem okulary i zrobiłem dziubek z jednej strony twarzy. 

Przecież ona by mi tego nie zrobiła. 

Wiedziałem, że dzisiaj nie będę nic jadł na śniadanie, więc od razu umyłem zęby i zabrałem się za suszenie i układanie włosów. Kiedy byłem gotowy wyszedłem z łazienki i wszedłem do pokoju. Josh siedział na łóżku i przeciągał się. Uśmiechnąłem się lekko i podszedłem do swojego łóżka. Pościeliłem je i wsadziłem telefon do kieszeni. Spakowałem potrzebne na dzisiaj książki i usiadłem na obrotowym krześle. Josh wyszedł z pokoju, mówiąc tylko ''poczekaj''. Oparłem rękę o biurko i palcami zacząłem wystukiwać losowy rytm. Ten sen był bardzo realstyczny, ale wiedziałem, że nie mogę się tym przejmować. Ja kochałem Mercy, ona kochała mnie.

Chyba, że tylko udawała.

Nie, Mercy taka nie jest. 

Chyba, że nie wszystko o niej wiem. 

Skończyłem rozmawianie ze sobą, gdy do pokoju wrócił Josh. Spakował do plecaka książki i razem wyszliśmy z pokoju. Chłopak tak samo jak ja nie miał ochoty na śniadanie, więc tylko pożegnaliśmy się z jego rodzicami i wyszliśmy z domu.  

- Niall, jesteś jakiś nie obecny. - odezwał się brunet. - Coś się stało?

- Nie, po prostu źle spałem. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się lekko. Nie chciałem się tym więcej przejmować, więc tylko wzruszyłem ramionami i ruszyłem w kierunku szkoły. Po paru minutach już byliśmy pod ogromnym budynkiem. Na parkingu zobaczyłem znajome auto, lecz takich jak te jeżdżą tutaj setki. Weszliśmy do szkoły i od razu moją uwagę przykuła niska brunetka. 

- Okej, co Ty tu robisz? - spytał Josh.

- Ciebie też miło widzieć, przyjacielu, u mnie wszystko w porządku. - powiedziała i uśmiechnęła się fałszywie. 

- Tak, tak, zostawmy ten sarkazm, Tomlinson. Miałaś być w domu do końca tygodnia.  - przypomniał. 

- Czy Ty umiałbyś wysiedzieć w domu przez kolejne pięć dni, bez nikogo koło siebie? - spytała. 

- Cieszyłbym się gdybym musiał być teraz w domu. - powiedział Josh, a ja zaśmiałem się cicho. 

Uwielbiałem tą dwójkę. 

Mercy podeszła do mnie i cmoknęła mnie w policzek, a Josh udawał, że wymiotuję. Brunetka splotła nasze palce i pokazała język swojemu przyjacielowi. Razem się zaśmiali, a ja tylko podniosłem lekko kąciki ust. Chciałem śmiać się razem z nimi, lecz w głowie miałem nadal mój sen. 

A co jeżeli ten en to prawda? 

XXXX

Zjebałam ten rozdział. 

Jest krótki, nie podoba mi się i w ogóle..ugh. 

Marcelina x 

geek||n.h. ✔Where stories live. Discover now