09.

4.2K 388 58
                                    

Dziś był dzień, w którym bałem się nawet własnego cienia. Mercy była chora, Josh był na zawodach sportowych, więc Harry i Zayn mogli się nade mną znęcać ile tylko chcieli. Próbowałem się chować, ale zawsze mnie znaleźli. Była przerwa obiadowa, ale jakoś nie miałem ochoty na jedzenie. Wyszedłem ze szkoły i schowałem się za budynkiem. Miałem małą iskierkę nadziei, że mnie tu nie znajdą, ale kogo ja oszukuję. Harry i Zayn przyszli tu po nie całej minucie i od razu wyższy przyparł mnie do ściany. 

- Teraz jesteś sam, taki bezbronny. - zaśmiał mi się prosto w twarz, uważnie przyglądając się tymi swoimi zielonymi oczami. - Gdzie Twoja prywatna ochrona, hm? - spytał. - Mów! - rozkazał i przyparł mnie mocniej do ściany, na co syknąłem z bólu. 

- Jeżeli mi coś zrobisz, Mercy powie wszystkim o waszym sekrecie. - nie wiem skąd ta pewność siebie znalazła się we mnie. W oczach Harry'ego zobaczyłem furię, a Zayn zacisnął mocno pięści. 

- Od kiedy zrobiłeś się taki wyszczekany, co?! - krzyknął. - Mercy nikomu nic nie powie, bo się o tym nie dowie, rozumiesz?! - był w jakimś amoku. Okładał mnie pięściami, a Zayn przyglądał się wszystkiemu. Nawet nie próbował mi pomóc. Chciałem krzyczeć, chciałem, żeby ktoś mi pomógł, ale nie miałem siły, by wydobyć z siebie krzyk. - Nigdy. Więcej. Nie. Waż. Się. Mnie. Zastraszać. - wysyczał każde słowo przez zęby. Kopnął mnie ostatni raz w brzuch i odszedł ode mnie razem ze swoim przyjacielem. Wszystko mnie bolało. Mój brzuch zapewne był cały w siniakach i czułem, że po mojej twarzy płynie krew. Miałem rozwaloną wargę, łuk brwiowy, a z nosa sączyła się krew. Próbowałem wstać, ale na marne. Nie mogłem nawet nic powiedzieć. Po policzkach spływały mi łzy, a ja chciałem tylko jednego. 

Żeby Mercy tu była. 

***

- Niall, słyszysz mnie? - usłyszałem. Chciałem podnieść powieki, ale ważyły chyba tonę. W końcu się zmotywowałem i uchyliłem powieki, po czym zamknąłem je, gdy światło mnie oślepiło. Ponowiłem próbę i zamrugałem kilka razy, by wiedzieć gdzie się znajduję. Przekręciłem głowę, ale mój obraz był zamazany. 

- N-nic nie w-widzę. - powiedziałem cicho. Nie byłem w stanie wykrztusić z siebie słowa. Po chwili poczułem palce na mojej skórze, a po chwili na moim nosie wylądowały okulary. Zamrugałem kilka razy, dopóki nie ujrzałem dobrze znanej mi brunetki. 

- Tak się cieszę, że w końcu się obudziłeś. - powiedziała i uśmiechnęła się.

- G-gdzie j-jestem? - spytałem. 

- W szpitalu, zostałeś pobity. - wyjaśniła. Nagle wszystko sobie przypomniałem. Mercy nie było w szkole, Harry się nade mną znęcał, w końcu wyszedłem ze szkoły, ale i tak mnie dopadł. 

- M-mogę w-wody? - spytałem i próbowałem się podnieść, ale ból w żebrach mi to uniemożliwił. 

- Masz leżeć. - powiedziała, ale pomogła mi usiąść, bym mógł się napić. Niestety, lub stety, potrzebowałem jej pomocy, ponieważ nie mogłem sam utrzymać szklanki. - Pójdę po lekarza. - poinformowała mnie i wyszła z sali, a ja ułożyłem się wygodnie na łóżku. Wpatrywałem się w sufir, dopóki ktoś nie wszedł do sali. Odwróciłem głowę i zobaczyłem Mercy w towarzystwie mężczyzny, mniej więcej koło pięćdziesiątki. 

- Jak się czujesz, Niall? - spytał.

- Całkiem d-dobrze. - odpowiedziałem. - Jak długo tu jestem? 

- Trzy dni. - powiedział, a ja wyszczerzyłem oczy. 

Spałem trzy dni? 

- Ciesz się, że jakiś chłopak Cię znalazł. - powiedział i zapisał coś w karcie. - Odpoczywaj, wpadnę do Ciebie później. - uśmiechnął się i wyszedł. 

- Kto zadzwonił po pogotowie? - zwróciłem się do Mercy. 

- Josh. Wracał z zawodów i zobaczył Harry'go, którego ręce były we krwi. Wiedział, że kogoś pobił, więc tam pobiegł. - wyjaśniła. - Przepraszam, że Cię zostawiłam. - powiedziała.

- Nie obwiniaj się, przecież byłaś chora. - uśmiechnąłem się. 

- Nadal jestem chora. - mruknęła i pociągnęła nosem. 

Jaka ona jest słodka. 

- Więc dlaczego tu jesteś? Marsz do łóżka. - rozkazałem, ale po chwili oboje się zaśmialiśmy. 

- Nie mam najmniejszej ochoty się stąd ruszać. - powiedziała. - Co z tego, że mam trzydzieści osiem stopni gorączki. - westchnęła. 

- Chodź. - powiedziałem i przesunąłem się, robiąc jej miejsce.

- Nie wygłupiaj się. - machnęła ręką. 

- Oboje jesteśmy chorzy, więc wskakuj do łóżka. - powiedziałem, a dziewczyna wywróciła oczami i ściągnęła swoje buty. Wstała z krzesła i położyła się obok mnie. Przykryłem ją kołdrą i objąłem ramieniem. Nie interesowało mnie teraz, że wszystko mnie boli. Miałem w ramionach swój świat. Nie wiem dlaczego, ale złożyłem na jej czole całusa, na co się uśmiechnęła. 

Kocham Cię, Mercy. 

XXXX

Taki krótki :) 

Taki słodki koniec ♥ 

Marcelina x 

geek||n.h. ✔Where stories live. Discover now