- To ja - odpowiedziałem - Chodź, odprowadzę Cię do domu - chwyciłem go za ramie, chcą pomóc wstać, ale mnie odepchnął.

- Jeszcze nie skończyłem - chwycił za szklane i przyłożył ją do ust chcąc wypić, ale natychmiast mu ją wyrwałem, przez co trochę się wylało na jego białą koszulę i zostawiając na niej mokrą plamę. Luhan zdawał się tym nie przejmować.

- Oddaj - zarządzał robiąc w moją stronę słodkie oczka, które w każdej innej sytuacji by na mnie zadziałały ale nie dzisiaj. Dzisiaj jestem wszystkim zmęczony. Wizyta Chanyeola była trochę męcząca jak i sześć godzin potrafią zrobić swoje. W dodatku musiałem odprowadzić najebanego w cztery dupy Luhan'a, który nie chciał wyjść.

- Nie - odłożyłem szklane z zasięgu jego dłoni.

- Baek, oddaj mi mój alkohol - warknął.

- Nie - powtórzyłem stanowczo - dla Ciebie koniec z piciem.

- A chuj ci w dupe - odrzekł i podniósł rękę na barmana, który był coraz bliżej nas.

- Nalej mi jeszcze - rozkazał machając dłonią. Barman spojrzał na mnie, chcąc wiedzieć czy ma mu jeszcze nalać.

- Temu panu wystarczy, dziękujemy - odprawiłem faceta, który wrócił do obsługiwani innych klientów. Luhan spojrzał na mnie ze złością.

- Co ty, kurwa, debilu odpierdalasz? - wrzasnął zwracając uwagę paru osób, które z zainteresowaniem zaczęło nas oglądać. Nie przejąłem się tym, bo zaczynałem być zły. Jakim prawem on tak do mnie mówi, przecież nic mu nie zrobiłem.

- Nie, Luhan. Co ty odpierdalasz? - krzyknąłem - Dzwonisz nagle do mnie po trzech dniach nieobecności, błagasz abym przyjechał a teraz mnie jeszcze wyzywasz. O co ci, do chuja chodzi?

- Jeszcze się pyta - mruknął do siebie pod nosem, na tyle głośno, ze go usłyszałem

- Pytam, bo naprawdę nie wiem. Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi ? - spojrzałem na niego bałaganie.

- Nienawidzę Cię, zadowolony? - krzyknął. Byłem zszokowany.

- Czemu on mnie nienawidzi? Co ja mu takiego zrobiłem?

Chyba powiedziałem to na głos, bo Luhan spojrzał na mnie z pogardą.

- Co mi zrobiłeś, ty się jeszcze pytasz co mi zrobiłeś - zaśmiał się - Nie no Baekhyun, teraz to przeszedłeś samego siebie.

- Chodzi ci o ten incydent z lodami na początku roku? - zapytałem przypominając sobie słowa Suho.

- Brawo, o to mi chodzi – zaczął klaskać – Nie dość, że zainteresowałeś Elitarną Czwórkę na początku roku, zdobyłeś Chanyeola to jeszcze Sehun jak cię widzi wita się z tobą, a mnie ignoruje. To niesprawiedliwe.

- Luhan, czy ty siebie słyszysz? – potrząsnąłem nim, by się opamiętał, bo wygadywał idiotyzmy – To są same głupoty. Ogarnij się – puściłem go i przeczesałem palcami włosy.

- Głupoty? – zaśmiał się – Może dla ciebie. Wiesz ile razy starałem się aby Sehun mnie zauważył? Milion razy i wszystkie nie wychodziły, bo ten zakichany idiota nawet na mnie nie spojrzał. To twoja wina Baekhyun – powiedział nagle. Po jego policzkach spłynęły łzy, niszcząc jego idealny makijaż. Łzy zmieszały się z czarnym tuszem tworząc brudne ślady na jego słodkiej buźce. Poklepałem go po ramieniu, chcąc dodać mu otuchy, ale ponownie mnie odepchnął. Jego zachowanie zmieniało się z minuty na minutę.

- Kocham go tak bardzo, że to boli – wyznał klepiąc się po klatce piersiowej – Ty masz przynajmniej Chanyeola – westchnął kładąc głowę na blacie – Chce, żeby mnie zauważył – powiedział podnosząc głowę. Spojrzał na mnie całkiem przytomnie, ale wiedziałem, że to pozory. W środku dalej był zapłakany i zagubiony.

- Zdobędziesz go – powiedziałem pocieszająco, ale zaraz do głowy przyszła mi scena, którą zastałem w jadalni. Wolałem mu nie mówić, że Sehun jednak ma kogoś i Luhan nigdy go nie zdobędzie, ale nie miałem do tego odwagi, dlatego też milczałem. Po dziesięciu minutach udało mi się zadzwonić do jego szofera, aby po niego przyjechał. Zaczekaliśmy przy barze, zamówiłem nawet butelkę wody gazowanej. Gdy pijany Luhan odjechał, postanowiłem, że zostanę na chwile w klubie, bo co mi szkodzi. W końcu raz się żyje, ale siedząc przy barze analizowałem słowa Luhan'a. Całkowita nieprawdą było to, że od samego początku się mną zainteresowali, bo tak nie było. Zainteresowali się przez incydent z lodami, który spowodował Luhan. Ja chciałem tylko go obronić i wyszło tak jak zwykle. Czyli chęcią zemsty. To nie moja wina, że Sehun nie kocha Luhan'a. Ja bym się nawet zastanawiał, czy on w ogóle go zauważa, ale to już inna sprawa. Chcąc wyrzucić ta sprawę z głowy potrząsnąłem ją parę razy, mierzwiąc swoje włosy. Siedziałem znudzony rozglądając się przy barze. Zauważyłem przy bokach sceny wiszące na suficie klatki, w których tańczyli jacyś ludzie. To było naprawdę dziwne. Napiłem się jeszcze jednego łyka. Po paru minutach zachciało mi się sikać. Wziąłem butelkę, bo wiedziałem, że nie mogę żadnych trunków zostawiać samych sobie, bo ktoś by mi wrzucił jakąś tabletkę i jakbym wrócił to było by już po mnie. Nie chciałem być nikogo ofiarą.

Wychodząc z łazienki z butelka w dłoni, co było nieco dziwne wpadłem na coś. Tym czymś okazał się czyiś pokrowiec na gitarę. Złapałem zanim zdążyło upaś na podłogę.

- Nie musiałeś się, aż tak starać – usłyszałem i podniosłem się do góry, wraz z pokrowcem i gitara. Spojrzałem zdziwiony na chłopaka, który się odezwał. Najbardziej w oczy rzuciły mi się jego miętowe włosy, doskonale widoczne w tym niewyraźnym świetle.

- Mimo wszystko, to pewnie ważna rzecz, więc nie chciałem, żeby się przewróciła – odrzekłem stawiając pokrowiec pod ścianą – Przepraszam – pochyliłem głowę w lekkim ukłonie.

- Nie szkodzi – uśmiechnął się do mnie – Duszno tutaj, prawda?

Pokiwałem głową, napiłem się wody i nie wiem dlaczego, ale poszedłem z nim na zewnątrz, pomimo tego, że go nie znałem. Jego uśmiech wydał mi się przyjazny i przypominał trochę uśmiech Chen'a, co było kompletną nieprawda, bo to były dwie różne osoby.

- Jestem Baekhyun – powiedziałem opierając się o barierkę na zewnątrz klubu. Zapatrzyłem się na niebo, które usiane były złotymi gwiazdami, świecącymi jasno. Nie odpowiedział mi tylko ponownie się uśmiechnął. Odwzajemniłem uśmiech. Zauważyłem, że na kolanach trzyma brązową gitarę. Zaczął na niej brzdąkać od czasu do czasu zerkając na mnie, czy go słucham. Grał nieznaną mi melodie, która powoli mnie ukołysała. Zamknąłem oczy wsłuchując się w nią i od czasu do czasu pociągając łyka z butelki. Otworzyłem oczy, gdy skończył grać. Ponownie chciałem się napić, ale moja woda się już skończyła. Widząc to miętowy chłopak podał mi swój napój. Wiedziałem, że nie mogę brać niczego od nieznanych osób, ale chciał mi się pić i to bardzo, dlatego przyjąłem napój. Podziękowałem z uśmiechem i odkręciłem zakrętkę, przytknąłem ją do ust i wypiłem dużego łyka.

- Zagram jeszcze jedną piosenkę i wrócimy na dół, dobrze? – zapytał z uśmiechem.

- Jasne – pokiwałem głowa i nagle wzrok zaczął mi się rozmazywać. Straciłem ostrość obrazu a po chwili pochłonęła mnie całkowita ciemność.



A/N: Spieprzyłam to wyznanie, miało wyjść inaczej ale jak już zaczęłam pisać to wyszło takie coś, czyli dupa wołowa. Miałam inny zamysł na ich rozmowę, zabrakło mi weny, chyba uciekła razem z Chen'em do Paryża. Do następnego, bo idę oglądać dramę „Please,Come Back Mister".

Don't Give Up | ChanBaekOn viuen les histories. Descobreix ara