Chapter 26

2.9K 374 90
                                    

- B-Baekhyun...

Oderwałem telefon od ucha i spojrzałem na ekran komórki, żeby upewnić się, czy to on faktycznie do mnie dzwoni, w końcu jego telefon był wyłączony przez trzy dni. Na ekranie pisało „Luhan"

- Tak? – zapytałem, trochę zły, że odzywa się dopiero teraz. Moja złość szybko wyparowała, gdy usłyszałem jego płaczliwy głos.

- Czy m-mógłbyś tu przyjechać? – chlipnął do słuchawki. W tle słyszałem głośną muzykę i przytłumione głosy. Czy on się poszedł upić?

- Luhan, czy tu jesteś w klubie?

- Tak, przyjedź do klubu w Hongdae – odpowiedział i się rozłączył. Zakląłem. Zaniepokojony Minseok podszedł bliżej i położył mi dłoń na ramieniu.

- Wszystko w porządku? – zapytał przybliżając swoją twarz. Z jego oczu biła troska. Przeczesałem włosy palcami i ciężko westchnąłem.

- W jak najlepszym – mruknąłem z sarkazmem – Słuchaj – zwróciłem się do niego – Nici z naszych planów. Przepraszam, ale muszę coś załatwić.

Pokiwał głową ze zrozumieniem. Wolałem mu nie mówić, o co chodzi, bo jeszcze uparłby się, żeby razem ze mną iść do Luhan'a, co niewątpliwie chciałem teraz uczynić, ale wpierw muszę go znaleźć, bo nie podał mi adresu, gdzie się znajduje. Teraz będę musiał chodzić po wszystkich klubach.

- Napiszę do ciebie – krzyknąłem do niego i pobiegłem. Miałem do przebiegnięcia aż pięć dzielnic, bo Hongdae znajdował się daleko od mojego miejsca zatrudnienia. Po dwudziestu minutach miałem już dość łażenia po tych wszystkich wielkich klubach. Miałem zamiar zadzwonić do Luhan'a i nawrzeszczeć na niego, by podał mi dokładny adres klubu, w którym był, a nie nazwę samej dzielnicy, w której się znajdował, bo było tu bardzo dużo klubów nocnych i lokali z karaoke. Wyciągnąłem telefon i miałem wybierać jego numer, gdy jedna nazwa przykuła moją uwagę. Wielki neonowy napis głosił "BAMBI".

- Poważnie ? - zacząłem się śmiać. Tylko Luhan mógłby wybrać taki klub by się w nim upić. Mój śmiech szybko się urwał. Musiałem tam wejść i go poszukać. Na samą myśl było mi nie dobrze, bo nie lubię takich miejsc, wszędzie alkohol i spocone, śmierdzące ciała.

- Luhan idę do Ciebie - z tymi bojowym słowami schowałem telefon do torby i wszedłem do budynku. Klub niczym szczególnym się nie wyróżniał, wyglądał jak te w telewizji, które widziałem czasami w dramach. Rozejrzałem się po pomieszczeniu wyszukując czarnych włosów, co było trudne, bo prawie wszyscy mieli ciemne włosy. Ale kij z tym, musiałem go odszukać. Przepchałem się przez tłum ciasno tańczących ludzi, minąłem środek sceny na której grupka mężczyzn tańczyła i śpiewała do jakiejś piosenki, którą swoją drogą słyszałem kiedyś w radiu. Dając sobie mentalne uderzenie w policzek zacząłem ponownie szukanie mojego zaginionego przyjaciela. Zeskanowałem bar i kurwa, znalazłem go. Siedział na stołku i praktycznie leżał na barze. Obok jego głowy stała szklanka do połowy wypełniona brązowym alkoholem i prawie pusta butelka po tym trunku.

Podszedłem do niego, po drodze omijając jakąś parę niosącą kolorowe drinki i usiadłem na jednym ze stołków.

- Luhan - potrząsnąłem jego ramieniem, chcąc go obudzić.

- Czego?! - warknął powoli odwracając się w moim kierunku. Widząc mnie uśmiechnął się pod nosem.

- Baekki - zdrobnił moje imię bełkoczącym głosem. Westchnąłem patrząc na jego twarz, która cała była w mocnym makijażu. Oczy miał pomalowane na czarno, łącznie z powiekami i na ustach trochę czerwonej szminki. Wyglądał jak nie on. Bardziej mrocznie, ale też seksownie. Jego włosy były zamierzone a ubranie lekko przygniecione. Śmierdział alkoholem, który wypił.

Don't Give Up | ChanBaekWhere stories live. Discover now