R 5 - plate 3

1K 114 30
                                    

Siedzę w kuchni przy stole. Trzyma w dłoni kubek z herbatą, którą zrobił mi Zayn. Drżą mi dłonie, co nie ułatwiało mi się jej napić. Mam ochotę się rozpłakać. Ostatnimi siłami powstrzymuję się od tego.

Unoszę kubek do góry, ale herbata zamiast wylądować w moich ustach ląduje na stole. Odstawiam kubek z hukiem i schowam twarz w dłonie.

- Hazz, uspokój się - czuję ciepłą dłoń Zayn'a na ramieniu.

- Jak mam niby być spokojny?! Jakbyś się czuł jakby ktoś cierpiał z twojego powodu, a ty nawet byś nie miał o tym zielonego pojęcia?! Jakbyś się zachował na moim miejscu? - uderzam mocno dłonią o stolik i wstaję gwałtownie. Strącam przy tym kubek, który upada na ziemię i dołącza do rozbitego dzbanka. Nie interesuje mnie to. Mogę wytłuc całe szkło z tego domu i na koniec się wyprowadzić z tego cholerstwa. Mam ochotę zabić Nick'a za to, że mnie okłamywał. Mam ochotę udusić tego całego Louis'a za to wszystko co zrobił i czego nie zrobił!

Dlaczego on mi to robi?!

Dlaczego?!

- Hazz, chodź. -Z ayn obejmuje mnie ramieniem i ciągnie w stronę salonu - Wiem, że powinniśmy zrobić sobie przerwę, ale czas ucieka.

Nie mam zielonego pojęcia o czym gada, ale pozwolam zaprowadzić się i posadzić przed laptopem. Nie jestem do końca pewny , czy chcę dalej to oglądać i zagłębiać się w to wszystko. To jest jednak jedyna możliwość, aby poznać siebie.

Patrzę na to jak Zayn włącza kolejną płytę. Serce mi się ściska, a łzy ponownie pojawiają się w moich oczach. Wystarczyło, abym go tylko zobaczył i usłyszał. Nie mogę na niego patrzeć. Odwracan wzrok i patrzę na korytarzyk, gdzie znajdują się drzwi wejściowe.

- Lou, dawaj - cichy głos Niall'a każe mi ulokować ponownie wzrok na ekranie laptopa. Napotykam od razu zmęczone oczy niebieskookiego.

- Hej. - unosi lekko dłoń do góry. Nic nie zostało po łzawej scenie z poprzedniej płyty. Jest też inaczej ubrany. Biała zwykła koszulka zastąpiła jasną niebieską koszulę. -Nawet nie wiem co mam ci powiedzieć na wstępie. Niall kazał powiedzieć, że jestem głupi i ma rację - cicho się śmieje - To prawda. Jestem głupi. - nagle ekran zaczyna wirować, aby na koniec pokazać podłogę. - Niall czy naprawdę?! -krzyczy rozbawiony - Powiedz mi, że to jakiś kiepski żart, a ta kamera nie upadła na podłogę - widzę podchodzące brązowe buty. Ktoś unosi kamerę. To on. Dzięki temu wszystkiemu mogę  zlustrować jego sylwetkę. Jest niski, ale dobrze zbudowany. Marszczy czoło, gdy próbuje ponownie ustawić kamerę na stojaku. Czuję napływ fascynacji jego osobą. Nie jest przystojny. On po prostu jest piękny. Pewnie jakbym go spotkał na ulicy to zakochałbym się w nim od razu.

- Niall jesteś dupkiem - odwraca się tyłem do kamery, co daje mi możliwość obejrzenia jego tyłka. Przekrzywiam z uśmiechem głowę w prawą stronę.

- Nie śliń się tak, Harry - otwieram szeroko oczy i patrzę Zayn'a

- Przepraszam cię za to wszystko. Zayn się spóźnia, a ten idiota zwany moim przyjacielem nie potrafi nawet odpowiednio ustawić kamerę! - odpowiada mu śmiech Niall'a. - Wróćmy do naszej listy. Kolejnym punktem jest, nasze wspólne życie. Dość szybko ze sobą zamieszkaliśmy. Wprowadziłeś się do mnie w momencie, gdy przyjechała do was Sami ze swoimi dziećmi. Ponoć nie miałeś spokoju i byleś wiecznie zmęczony. Nie wynikałem - porusza brwiami, a ja parskam śmiechem - Pozwoliłem ci zająć moje mieszkanie, bo inaczej nie da się tego nazwać. Wywróciłeś moje samotne życie do góry nogami. Przeżyłem to, że wytłukłeś mój cały arsenał kubków, które zbierałem przez pięć lat. Hazz nigdy nie mogłem zrozumieć jak możesz być tak dobrym kucharzem i nic nie zepsuć, a wystarczy że zabierasz się za herbatę, to cała kuchnia pływa w wodzie i szkle. Podziwiam cię - zakrywa usta, widzę że ledwo powstrzymuje się od śmiechu - Oczywiście dla mnie osobiście mogliśmy pić nawet z butów - uśmiecha się szeroko. Nagle przed kamerą pojawił się Niall. - Czego ty chcesz tu?

- Mogę coś powiedzieć? - Louis zakrywa oczy dłonią, ale pozwala Niall'owi mówić. - Byłem raz świadkiem waszej kłótni o rozbity kubek... - wzdrygam się na samą wzmiankę o tym. Nick zawsze robi mi awantury o to - Nocowałem u was. O piątej rano obudził mnie rozzłoszczony głos Louis'a, a on nieczęsto krzyczy, więc zdziwiony poszedłem sprawdzić co się stało. Nie zauważyliście mnie. Ty nieszczęśniku - pokazauje palcem w moją stronę - Siedziałeś w kącie, a Lou klęczał na podłodze i zbierał resztki tego co potłukłeś. Za każdym razem, gdy chciałeś mu pomóc on na ciebie warczał. Na koniec podszedł do ciebie i obejrzał od góry do dołu, aby upewnić się czy nie zrobiłeś sobie krzywdy i cię przytulił. To była taka słodka chwila. On nigdy nie pozwoliłby aby stała ci się krzywda. - śmieje się.

- Niall, daruj sobie - widzę jak Louis się do niego uśmiecha.

- On nigdy by nie pozwoliłby, aby stała ci się krzywda...

Niall znika, widzę zgarbioną postać brązowowłosego. Nie patrzy w obiektyw, nie odzywa się. Ta cisza przyprawia mnie o szybsze bicie serca. Boję się, że to może być koniec.

Nie unosi wzroku, ale zaczyna mówić.

- Mieszkaliśmy ze sobą prawie trzy lata. Najważniejszy okres w moim życiu. - patrzy w stronę obiektywu. Mam wrażenie, że patrzy prosto w moje oczy - Nauczyłeś mnie wiele rzeczy, Hazz. Jesteś dobrym nauczycielem i bardzo cierpliwym człowiekiem. - przerywa - Ale za to ja musiałem mieć do ciebie anielską cierpliwość. Przez ten czas, który mieszkaliśmy razem zrobiłeś prawdziwy kocioł w mieszkaniu. Jak coś nie zepsułeś, to zalałeś mieszkanie. Remontowaliśmy mieszkanie chyba z cztery razy. Raz nie mieliśmy praktycznie wyboru, bo przy prawie czterdziestostopniowej gorączce postanowiłeś wymoczyć swój tyłek. Usnąłeś w wannie zapominając zakręcić wodę. Zalałeś łazienkę i salon. Ale to tylko mieszkanie. - machnął lekceważąco ręką - Na szczęście tobie nic się nie stało. Chyba bym umarł, gdyby... - znowu zwierza głowę. Cisza trwa niebezpiecznie za długo. - Powiem ci, że jak już chorowałeś... - jestem zdziwiony jak szybko potrafił zmienić temat - Lepiej nie mówić. Teraz podobno nie masz czasu na chorowanie, albo ukrywasz że chorujesz. Widzę, że tylko przy mnie zachowywałeś się jak maleńkie dziecko. Mimo wszystko cieszyłem się, że mieszkaliśmy razem. Byliśmy jak stare małżeństwo. Kiedy ty robiłeś zakupy, ja marudziłem, bo czegoś zapomniałeś. Wtedy ty pokazywałeś mi drzwi i mówiłeś: „Wiesz, gdzie jest sklep" - otwieram szeroko oczy, gdy zdaję sobie sprawę, że mnie naśladuje i nawet dobrze mu to wychodzi - Byłeś wtedy na mnie troszeczkę zły, ale odwdzięczałem się tym, że zabierałem cie na obiad. Porywałem cię z tego więzienia, które ty zwałeś szkolą... - zakłada ręce na piersi - Milion razy ci mówiłem, żebyś nie wybierał tej okratowanej aż po piwnicę twierdzy. Miałem dreszcze stojąc przed nią, a co dopiero by było w środku. No ale ty i twoje priorytety.- przerywa. Wpatruje się przed siebie. Nie odzywa się długo. Mam wrażenie, że zaraz obraz zniknie, bo tak zazwyczaj kończył - Byłem złym człowiekiem, a ty to znosiłeś. Cierpiałeś przeze mnie, ale cały czas trwałeś przy mnie z nadzieją że może się uda. Udało się, wyleczyłeś mnie z obojętności.

Obraz momentalnie się zatrzymuje, ale ja nie jestem jeszcze gotowy, aby pożegnać się z jego głosem.

Przecież nie wyjaśnił mi z jakiej obojętności go wyleczyłem. Za szybko zakończył swoją wypowiedź..

Patrzę zdezorientowany na Zayn'a, który wstaje i wyłącza filmik. Wyciąga płytę i chowa ją do pudełka.

Wygląda jakby to co się dzieje w ogóle go nie wzruszało. Jednak po zaciskających się na pudełka palcach, widać że to przeżywał.

Patrzę na swoje dłonie. Trzęsły się jakbym pił tydzień, albo dwa.

(don't) forget me(book 2) •Larry Stylinson☑(Edycja)Where stories live. Discover now