Rozdział 17

3.3K 254 5
                                    

- To niesamowite! - powiedziała Hekate podnosząc ręce w geście zdumienia po tym jak skończyłam moją opowieść, dosyć krótką, ale pełną emocji, kilkudniową historię.
- Tak wiem mamo, ale muszę ci powiedzieć coś co może cię zdziwić. Prosze tylko słuchaj i nie denerwuj się! - powiedziałam składając ręce jak do modlitwy.
- Mam nadzieję, że nie jesteś w ciąży - powiedziała w pełni na poważnie patrząc mi się w oczy - Wtedy byłabym zła. Najpierw zabiłabym ojca dziecka a potem zamieniłabym je samo w jakieś dzikie zwierzę po urodzeniu. - włączyła jej się ciemna strona osobowości. Niestety mama cierpi na charakter bipolarny.
- Nie no co ty! Nie jestem w ciąży! Nie zostaniesz babcią przez najbliższe pięćset lat. Chciałam ci tylko powiedzieć, że potrzebuje twojej pomocy, a raczej rodzicielskiej rady. Wiesz, że gdy poznałam herosów udawałam jedną z nich i teraz muszę to jakoś sprytnie i delikatnie odkręcić. Nie wiem co zrobić. - podsunęłam kolana pod brodę i przykryłam się kocykiem co było dziwne. W końcu, w Hadesie patrząc na ziemię pod nogami można się opalić. Po prostu jest tu piekielnie gorąco.

Mama przysunęła się i objęła mnie ramieniem.
- W swoim czasie i tak wszyscy dowiedzą się o wszystkim. Więc korzystaj z ich niewiedzy póki masz czas. Dopiero później cię wywalą z obozu.
- Pocieszające. - spojrzałam się na nią z miną " dokończ mój żywot błagam ". Pogłaskała moją głowę.
- A tak naprawdę to powinni się cieszyć, że im pomagasz. Kłamstwo, nie kłamstwo, ale przecież jesteś z nimi i w sumie nie ważne jak na to wszystko zareagują, bo masz cały świat dla siebie. Wieczność, która i tak w końcu pozwoli ci o nich zapomnieć. A teraz chyba już musisz lecieć do obozu. Wiesz jak tutaj leci czas. Dziesięć minut tam to minuta tutaj a jesteś tutaj już prawie dwie godziny. Obozowicze od kilku godzin śpią w wygodnych łóżkach. Tobie też to się przyda.

Jak na zawołanie ziewnęłam.
- Dobrze mamuś, ale postaram się jeszcze w tym stuleciu Cię odwiedzić.
- Mam taką nadzieję.
Pożegnałam się z mamą przytulasem i  udałam się w stronę ogrodu skąd tutaj przybyłam, gdzie postanowiłam usiąść na chwilę. Drewniana ławka była bardzo wygodna pomimo swojego wieku. Przy siadaniu trochę skrzeczała i trzaskała. Wokół rosły przeróżne krzaki, kwiaty i drzewa których nie ma na ziemii, jak krzak dzikiej duszy, którego pyłek powoduje u wielu duchów taki katar, że kichają jak szalone. Po stopie przeszła mi mała kaczka, ale nie taka niezwykła. Taka normalna, żółciutka, urocza kaczuszka. I to dopiero mnie zdziwiło. Kaczka po chwili wypuściła z nosa dym, zmieniła kolor na czarny i przeobraziła się w kamień obrośniety mchem.
Nareszcie coś normalnego. Już myślałam, że coś złego się dzieje ze zwierzętami w Hadesie.
Przypomniałam sobie słowa Hekate i po pogłaskaniu kaczko-kamienia (który chyba zamruczał, nie jestem pewna) szybko wskoczyłam do oczka wodnego. Czysto, czysto i nagle jebut! Woda znowu śmierdzi i niemiłosiernie się lepi.
- Ehh... - westchnęłam sama do siebie i stworzyłam nową sukienkę aby w obozie nie pachnieć niczym karma dla cyklopa. Ciemno zielona, przed kolano ze złotą nicią. Do tego bose stopy.

Opuściłam chatę z bólem w sercu. Po krótkim spacerze do bram miasta Olimpijskiego i pożegnaniu przez ostatnie, nieśpiące pegazy rozłożyłam skrzydła. Przed odlotem spojrzałam tylko na wielki zegar na szczycie jednej wieży.
- Pierwsza w nocy. Nieźle. - pomyślałam i wzbiłam się w powietrze.

Leciałam na plecach wśród chmur i podziwiałam księżyc. Bawiłam się własnymi piórami i wpatrywałam w bezkres czerni nocnego, spokojnego nieba.
- Ty to masz spokojne życie.- powiedziałam niby do księżyca - Tak świecisz, i świecisz..
- Nie zgodziłabym się. - usłyszałam kobiecy głos z nicości i ze zdziwienia zatrzymałam się w miejscu.
- Świetnie. A do tego mam rozdwojenie jaźni. - znowu rzuciłam w przestrzeń kontynuując powolny lot po tym jak się opanowałam. Wleciałam w podejrzanie gęsta chmurę. Nawet nie wiem kiedy ani jak, ale uderzyłam głową w coś twardego. Po chwilowym szoku, podnosząc wzrok zobaczyłam biały statek. Otoczony był przez białą mgłę a na dziobie stała kobieta z niebieskimi włosami z jakimś berłem w dłoni.
- A więc przepowiednie mówiły prawdę. Córka Niezgodnego jednak istnieje - widzę, że koleżanka też lubi gadać do siebie. - Jestem Selene, Bogini księżyca i jego uosobienie. Ty to zapewne Ariadna.
Wydaje się być miła osobą.
- Tak to ja. Co cię tutaj sprowadza? - wzleciałam wyżej i wylądowałam na pokładzie. Był przecudowny. Wszystko zdawało się odbijać światło księżyca i dawało to efekt jakiegoś magicznego błysku. Nawet nie umiem tego opisać. Coś jakby idealne umyta podłoga, której białe kafelki odbijają światło lamp a to zamienia się w prawie brokatową mgłę.
- Sprowadza mnie tutaj twoje przykre podejście do wszystkiego. - obejrzała mnie od góry do dołu - I lubię latać "królową bieli"  w moim ziemskim wcieleniu.
- Jakie podejście do wszystkiego? Nie spinam się z byle powodu. - powinnam chyba zacząć mówić do bogów z jakimś wyrafinowaniem.
- Wiecznie narzekasz na wszystko i wszystkich jak rozpieszczony dzieciak. Mogłabyś czasem zainteresować się kimś innym a nie tylko sobą. - spokój w jej głosie był przyjemny dla ucha nawet gdy mnie krytykowała - Nawet nie wiesz ile księżyc zna tajemnic ludzkich i nieludzkich.
- Nie zachowuję się tak. - odpowiedziałam równie spokojnie - Zdarza mi się czasem powiedzieć coś gorszego, ale nie myślę tylko o sobie.
- Przypomnij sobie jak traktujesz niektóre osoby. Odrzucasz, jesteś nadopiekuńcza, kłamiesz. Ale nie będę ci wszystkiego wytykać, bo jestem podobna. Nikt nie ma idealnego życia. Szczególnie ja. Muszę pilnować księżyca co noc a to ogromna odpowiedzialność. Widzę wszystko co się dzieje i dbam o to by mój blask zawsze koił nerwy, ale taki jest los i takim go pokochałam. Ty również powinnaś.
Jej statek zaczął się rozpływać.
- Co się dzieje? - zapytałam się.
- Wracam do mojej nieboskiej postaci. Zapamiętaj moje słowa. Gdy będziesz czuła się źle wypatruj mnie na niebie i zauważ, że zawsze przebijam się przez chmury, to taka moja mała umiejętność. Pomogę ci w trudnych chwilach. Uważaj, bo nie każdy życzy ci dobrze.
- Mam nadzieję do zobaczenia. - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- Codziennie się widzimy.
Bez żadnego wyjaśnienia całkowicie rozpłynęła się w powietrzu. W ostatniej chwili zdążyłam zamachnąć się skrzydłami aby nie spaść. Przez jakiś czas patrzyłam się jeszcze w dawne miejsce statku i podniosłam głowę w stronę pełni księżyca.
-Ty jednak jesteś szalona, ale za to jaka niesamowita - powiedziałam w jego stronę.

Tej nocy postanowiłam zmienić swoje podejście do życia i co najważniejsze, samą siebie. Lecąc na ślepo w końcu po kilkudziesięciu minutach zobaczyłam z daleka lampy świecące się na dachach domków obozowych. Las podemną wydawał się bardzo spokojny chociaż wywoływał we mnie dziwny niepokój. Postanowiłam wylądować na plaży, bo widziałam tam poruszający się chaotycznie cień co przykuło moją uwagę...

Jedyna. HerosiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz