☆31☆

1.4K 113 23
                                    

Bardzo ważna notka na dole
|
|
|
-------------------------------------

Obudziłam się z kołdrą na głowie. Było strasznie ciemno. Z rzuciłam z siebie kołdrę i sięgnęłam po telefon. Kiedy go włączyłam, na wyświetlaczu pokazała się godzina trzecia nad ranem. Po chwili zastanowienia doszłam do wniosku że już nie zasnę. Postanowiłam się ubrać i przejść. Popatrzyłam na swój telefon. Już za dużo mam przez niego problemów. Po chwili namysłu uznałam że nic się nie stanie jak nie wezmę go ze sobą. Na w razie co napisałam kartkę Krzyśkowi że idę się przewietrzyć. Chciałam i tak wrócić przed jego obudzeniem ale na w razie co zostawiłam mu wiadomość. Już po chwili wychodziłam z pokoju. Miałam zamiar przejść się do mojego starego domu. Ciekawa jestem jak teraz wygląda.
Noc (a raczej bardzo wczesny poranek) była dość zimna. Przeklinałam się w duchu że wzięłam tylko bluzę bo teraz trzęsłam się z zimna. Na ulicy nie było ani jednego człowieka. Miałam problem z odnalezieniem drogi ale już po chwili byłam przy starym skateparku. Kiedy spojrzałam na rampy moje wspomnienia wróciły. Jak Bartek razem z kolegami mnie dręczyli. Nie rozmyślałam o tym długo bo znalazłam się na ulicy na której znajdował się mój stary dom. Po chwili widziałam już budynek. W zasadzie nie wiem czego się spodziewałam ale chyba nie tego. Raczej jakieś starej rudery która się rozpada. Mój stary dom wyglądał tak...tak bardzo rodzinnie. Kolory ścian się nie zmieniły tylko chyba je odmalowali. Na ganku zauważyłam budę dla psa a na podjeździe stał duży rodzinny samochód. Na tylnej szybie miał naklejoną naklejkę z napisem że w środku są małe dzieci. Na ten widok łzy napłynęły mi do oczu. Tak bardzo chciałam mieć taką szczęśliwą, prawdziwą rodzinę. Nagle z domu wyszedł mężczyzn około 40. Zdziwiłam się trochę że tak wcześnie ale potem uświadomiłam sobie że może jechać do pracy do innego miasta. Z pomiędzy nóg wyskoczył mu bardzo młodziutki owczarek. Szczeniak zaczął okrążać nogi swojego pana gdy ten szedł do samochodu. Po chwili wzrok tego człowiek spoczął na mnie. Natychmiast odwróciłam głowę i poszłam dalej. Znów poczułam łzy w oczach. Nie płakałam już dlatego, bo nie miałam takiej rodziny, bo to jest nie prawda. Beata, Wojtek i Krzysiek dawali mi taką rodzinę. Płakałam z tęsknoty za tatą no i może trochę za mamą. Nie wiedziałam gdzie idę. Po chwili byłam w jakiejś ciemnej uliczce. Otrząsnęłam się i zorientowałam że nie wiem gdzie jestem. Jednak nie znam tej okolicy jak własnej kieszeni. Z daleka widziałam jakiś czerwone szyld. Nie widziałam go dokładnie ale chyba pisało tam ,,Diabelskie niebo" Od razu zorientowałam się że jest to jakiś klub nocny. Nie zamierzałam iść w jego stronę. Chciałam skręcić w pierwszą uliczkę jaka się nadarzy. Nie marzyłam się natknąć na jakiegoś pijanego faceta. Szyld był coraz bliżej a ja nadal nie widziałam żadnej innej uliczki niż tą którą właśnie szłam. Po chwili słyszałam już dudniącą muzykę wydobywającą się z budynku. W końcu byłam już 100 metrów od niego a ulicy wciąż nie było. W końcu uznałam że przejdę jak najszybciej i jak najspokojniej obok. Miałam nadzieję że nikt mnie nie zauważy. Kiedy byłam na wysokości klubu zauważyłam dużo osób opierających się o ściany budynku. Widać było że są nie źle upici bo niektórzy się wywracali. Co chwila rozglądałam się na wszystkie strony żeby zobaczyć jakąś zbliżającą się osobę. Kiedy byłam już 10 metrów za klubem, rozluźniłam się. Nagle z bocznej uliczki (tak wreszcie jakaś się znalazła) wyłoniła się postać. Szła chwiejnym krokiem. Na pewno nie była trzeźwa. Po chwili zauważyłam że jest to mężczyzna koło 30. Postanowiłam zachować spokój i go wyminąć. Na początku facet zachowywał się jakby mnie nie zauważył. Już miałam nadzieję że po prostu go minę ale gdy był kilka metrów przede mną odezwał się
- Ooo jjjjaka piękna lalunia. Co robisz sama o tej godzinie.- Jego wzrok nie wskazywał na nic dobrego. Chciałam go zignorować i pójść dalej, ale gdy byłam na jego wysokości złapał mnie za rękę.
- A tttyyy dokąd? Odpowiedz na moje pytanie.- Powiedział już gniewniejszym tonem. Nie zamierzałam się odzywać. Miałam jeszcze nadzieję że mnie puści.
-Hmmm jak nie to nie. Jakaś ty ładna.- Facet zbliżył się do mnie niebezpiecznie blisko. Po chwili poczułam jego rękę na swoim ciele. Nie wytrzymałam tego, zaczęłam krzyczeć i się wyrywać. Jego obleśna ręką wylądowała na moich ustach. Ugryzłam go w nią.
- Ty głupia suko. Co ty sobie myślisz?! Pożałujesz tego.- Na te słowa znów się do mnie zbliżył. Kiedy jego ręce znów były na moim ciele zaczęłam się szarpać ale on był silniejszy. Trzymał mnie mocno. Po chwili poddałam się i zamknęłam oczy. Czekałam na najgorsze. Nagle usłyszałam jakiś głos.
- Ty zostaw ją! Mówię ci, zostaw ją!- Ale facet mnie nie puszczał. Chłopak który się za mną wstawił natychmiast znalazł się przy nas. Mocno szarpnął faceta za ramię. Tamten odwrócił się i zadał cios chłopakowi. Po chwili była to już nie zła bójka. Nagle mój wybawiciel trzasnął 30 latka w głowę. Tamten osunął się bezwładnie na ziemię. Normalnie zaczęła bym się zastanawiać czy facet żyje ale byłam za bardzo przymulona. Nie wierzyłam co przed chwilą się wydarzyło. Po chwili znalazł się przy mnie mój wybawiciel. Zaczął się pytać czy nic mi nie jest i czy tamten koleś coś mi zrobił. Pokręciłam głową przecząc. Chłopak spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem.
- Gdzie się zatrzymałaś z rodziną?- Byłam tak skołowana że nawet nie zauważyłam tego skąd on mógł wiedzieć że gdzieś się zatrzymałam a nie na przykład tu mieszkam. No ale jak mówię byłam za bardzo skołowana.
- Yyy hotel ,, Nad szerokim strumieniem".- Wyjąkałam.
- To nie tak bardzo daleko. Chodź pomogę ci dojść.- Chłopak pomógł mi się podnieść. Zarzucił moją rękę na swoje ramię. Kiedy tak szliśmy w milczeniu mogłam mu się dokładnie przyjrzeć. Miał brązowe oczy i zielone oczy. Na jego ręce zauważyłam tatuaż w kształcie smoka. Chłopak był bardzo przystojny i dość mocno umięśniony. Wydawało mi się że kogoś już podobnego spotkałam ale za nic nie mogłam sobie nic przypomnieć. Chłopak odprowadził mnie pod same drzwi hotelu. Stanęliśmy na przeciwko siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. W końcu odwróciłam wzrok.
-Eee dziękuję że mnie uratowałeś i odprowadziłeś. Jestem twoim dłużnikiem.- Powiedziałam.
- Nie ma za co. I nie jesteś moim dłużnikiem. To ja jestem twoim i to chyba na zawsze. Eee dobranoc.- Chłopak zbliżył się do mnie i nachylił. Moje serce zaczęło łomotać jakbym właśnie przebiegła maraton. Chłopak nachylił się jeszcze bardziej. Już myślałam że pocałuje mnie w usta ale ten trochę odwrócił głowę i cmoknął mnie w policzek. Od razu potem odwrócił się i odszedł. Kiedy tak na niego patrzyłam olśniło mnie.
- Bartek...- Skierowałam te słowa do siebie ale zobaczyłam jak chłopak nagle zaczerpnął powietrze. Potwierdziło to moje domyślenia. Ale chłopak nawet się nie odwrócił tylko zniknął w zagłębieniu uliczki.

-------------------------

Chcecie żeby książka skończyła się smutno czy trochę smutno trochę wesoło? Ta opcję która będzie miała najwięcej komentarzy wygrywa.

**********************
Dzisiaj rozdział dłuższy za to że tydzień temu go nie było.
Kto spodziewał się że wybawicielem okaże się Bartek?
(zdjęcie Bartka w mediach)

Bars & Melody, skating and my stupid life✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz