☆26☆

1.7K 142 7
                                    

Siedziałam już godzinę w tym szpitalu i nadal nie pozwalali mi się spotkać z Charliem. Lekarz powiedział mi że mój chłopak( jego zdaniem brat) ma dość głęboką ranę na nodze którą będą musieli zszyć( lekarz uważa że ta rana powstała w wyniku ugryzienia przez człowieka), złamaną rękę oraz możliwe że lekki wstrząs mózgu. Doktor powiedział mi że on nie ma pojęcia jak oni mocno musieli się bić że były tego takie skutki. Z Jacobem jest gorzej. Ma on połamane trzy żebra, wstrząs mózg i złamaną nogę. Jestem strasznie zła i czuję że to wszystko jest przeze mnie. Jakbym nie powiedziała Charliemu co się stało to ani jemu ani Jacobowi nic by się nie stało. Jeszcze do tego za dwa tygodnie ten pogrzeb. Nie wiem czy chcę na niego jechać ale muszę w końcu odwiedzić grób taty. Jakby nie stres i zdenerwowanie o Charliego to już dawno siedziała bym w pokoju i patrzyła się w tą głupią ścianę. Kiedy tak myślałam drzwi się otworzyły i stanął w nich lekarz. Podszedł do mnie i powiedział że mogę porozmawiać z Charliem. Kiedy weszłam do sali ujrzałam mojego chłopaka który nie wyglądał najlepiej. Miał rękę w gipsie i zabandażowaną nogę a jego źrenice były nie naturalnie wielki. Kiedy do niego podeszłam odezwał się.
- Jesteś na mnie zła, prawda?
- Oczywiście że jestem zła. Jak mogłeś się i jego doprowadzić do takiego stanu?!- Powiedziałam zła.
- Jacobowi się należało a poza tym kiedy mnie zobaczył sam chciał się bić więc to nie tylko moja wina.- Powiedział to a ja wiedziałam że to prawda.
- Ale nie zerwiesz ze mną, prawda?- W tej chwili zaczął robić do mnie oczy kota w butach. Po chwili ciszy odezwałam się z westchnieniem.
-Nie, nie zerwę.
- Jej!- Charlie pisnął uradowany a ja na tę reakcję przewróciłam oczami.
- Kiedy cię wypisują?- Zapytałam.
- Doktor mówi że jutro rano. Kiedy wyjdę pojadę do domu a potem do ciebie. OK?
- Dobrze. Tylko niech ktoś cię podwiezie.- Ziewnęłam. Spojrzałam na zegarek. Było dopiero po siedemnastej a mi już chciało się spać. Kiedy Charlie zobaczył że ziewam odezwał się.
- Ty już lepiej jedź do domu.
- Nie zostawię cię tu samego!- Odezwałam się trochę za głośno przez co pacjent obok spojrzał się na mnie dziwnie.
- Spokojnie rozmawiałem z Leo, ma zaraz tu być.- Kiedy to powiedział znowu ziewnęłam. W końcu się zgodziłam.
-Dobrze ale masz na siebie uważać. Już się odwracałam do drzwi kiedy usłyszałam Charliego.
- A pożegnanie?- Przewróciłam oczami ale odwróciłam się do niego. Charlie nastawił policzek do całusa. Kiedy już prawie dotykałam policzka mój chłopak momentalnie odwrócił twarz tak że wcelowałam w jego usta. Byłam tak zaskoczona że przez pierwsze osiem sekund w ogóle nie zareagowałam tylko pozwoliłam się całować. Kiedy w końcu oprzytomniałam natychmiast odskoczyłam do tyłu. Spojrzałam na Charliego z wyrzutem.
- Dupek. - Rzuciłam do niego. On uśmiechnął się do mnie i powiedział.
- Princessa.
- Sorry ale czy ty właśnie nazwałeś mnie jak baton? Czy ja wyglądam jak baton?!- Charlie chyba nie spodziewał się takiej reakcji bo miał spłoszoną minę. Ja tylko zaczęłam się śmiać i wyszłam z pokoju. Kiedy tak szłam przez hol, śmiałam się i myślałam że to nawet słodkie jak Charlie się zachował. Mój dobry humor zniknął kiedy zobaczyłam Jacoba wywożonego na łóżku przez pielęgniarki. Nie wyglądał najlepiej. Miał obandażowaną głowę i żebra. Jego noga była wygięta pod dziwnym kątem. Zobaczywszy to podbiegłam do pielęgniarek.
- Co z nim?! Gdzie go wieziecie?
- Na salę operacyjną. Zaraz będzie miał operację.- Odpowiedziała jedna z nich i poszły dalej. Kiedy wyszłam z budynku zobaczyłam samochód mojego brata. Od razu do niego wsiadłam. Krzysiek wypytywał się co z Charliem. Wszystko mu opowiedziałam omijając jedynie ten fragment kiedy się z nim całowałam. Kiedy skończyłam odezwał się Krzysiek.
- Hmm chciałem ci to wcześniej powiedzieć ale nie było okazji.- Tu spojrzał się na mnie znacząco. Wiedziałam że chodzi mu o wieczór spędzony u Charliego. Mimowolnie się zarumieniłam.
- Za tydzień przyjeżdża do nas moja kuzynka i hmm jakby to powiedzieć... raczej jej nie polubisz. Sam raczej za nią nie przepadam. Jest ona taką pustą lalą no i tak trochę zachowuje się jak dziwka...- No super jeszcze tego brakowało. Mam nadzieje że przyjeżdża na krótko.
- A na ile przyjeżdża?- Zapytałam.
- Yyy tak na dwa miesiące.- Czy ja się aby nie przesłyszałam?! Dwa miesiące? No normalnie super!

Bars & Melody, skating and my stupid life✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz