Rozdział 1 - Jak mogłem zapomnieć?!

2.3K 131 45
                                    

* KAI *

Był to pogodny niedzielny poranek. Na niebie widniały małe, białe chmury, a promienie słońca natarczywie próbowały przedrzeć się przez szarawe zasłony ciemnego pomieszczenia. Z dołu można było słyszeć głośne rozmowy moich przyjaciół, które powiem wprost lekko mnie denerwowały. Znużony tym harmiderem odwróciłem się na prawy bok z myślą, że to jakoś pomoże mi zasnąć. Przymknąłem z wolna powieki i odetchnąłem głęboko, i może zdrzemnąłbym się jeszcze choć chwilkę, gdyby tylko ktoś nie wpadł mi właśnie z nieznośnym hukiem do pokoju.

Podparłem się leniwie łokciami na łóżku i spojrzałem nieprzytomnie na nieproszonego gościa, którym okazał się nie kto inny jak Jay.

- No stary wstawaj, śniadanie czeka. Herbata ci wystygnie. - odparł mistrz błyskawic tym swoim irytująco skrzeczącym głosem.

- Yh, spadaj... - praktycznie wyszeptałem, nie mając ochoty ciągnąć tej do niczego nie prowadzącej rozmowy choć sekundę dłużej.

Ten tylko popatrzył się na mnie krzywo i odwrócił w stronę drzwi, aby wyjść, jednak ostatecznie zatrzymał się w przejściu rzucając mi z perfidnym uśmieszkiem na buźce:

- Jak się nie pośpieszysz, to zastaniesz jedynie pusty stół. Cole jest właśnie w trakcie dojadania resztek i nie sądzę, żeby coś Ci zostawił.

Zrezygnowany podniosłem się z materaca przeczesując dłonią burzę brązowych włosów na głowie. Podszedłem do okna i odsłoniłem zasłony wyglądając na tętniące życiem miasto Ninjago City. W jednej chwili do pokoju wpadła jasna smuga światła. Promienie musnęły lekko mój policzek, na co automatycznie zareagowałem zasłonięciem twarzy ręką robiąc przy tym kwaśną minę.

Wychodząc z pokoju szybko wyjrzałem za barierkę, aby sprawdzić czy na stole jeszcze coś dla mnie zostało. Dzięki Bogu nie było tak źle, jak się spodziewałem. Następnie ruszyłem do łazienki, gdzie opłukałem pośpiesznie twarz i doprowadziłem swoje włosy do jako takiego stanu. Schodząc po schodach prowadzących na parter mało co brakowało, aby się o nie zabił, ale koniec końców udało mi się zasiąść wraz z innymi na pierwszym lepszym wolnym krześle. Rozglądnąłem się po pomieszczeniu, Lloyd właśnie kończył swoją kanapkę, Cole połykał ostatni kawałek kiełbasy, a Misako myła naczynia w kuchni.

- Cześć. - rzuciłem beznamiętnie do drużyny.

Blondyn odpowiedział mi przyjaznym uśmiechem, a przynajmniej na tyle przyjaznym na ile pozwalał mu na to fragment kanapki, który właśnie energicznie przeżuwał. Drugi towarzysz tylko machnął od niechcenia ręką, choć wyglądało to trochę w taki sposób jakby próbował mnie uciszyć. A może chciał, kto go tam wie.

Upiłem łyk już niemiło zimnej herbaty i zabrałem się za jedzenie tego co siłą woli jeszcze zdołało utrzymać się na stole uniknąwszy żarłocznych szczęk mistrza ziemi.

- Lloyd, skarbie pomożesz mi z naczyniami!? - krzyknęła w pewnym momencie Misako, starając się przebić ponad hałas, jaki sama wydawała szorując talerze.

- Już idę! - odpowiedział jej na to zielonooki zabierając resztę naczyń ze stołu, a następnie szybkim krokiem wyjchodząc z pomieszczenia.

W tym samym czasie do salonu wparował Jay wraz z Nyą, którą szczelnie oplótł ramieniem wokół talii. Naprawdę nigdy nie udało mi się jeszcze zrozumieć, co ona w nim takiego widzi. W moim osobistym odczuciu był to po prostu denerwujący chłoptaś z ładną buźką, irytującym głosikiem i proszącym o pomstę do nieba poczuciem humoru. Rany, jak ja nim gardziłem.

|Ninjago| ~ Medalion ~Where stories live. Discover now