Blady błękit

244 26 2
                                    


Drogi Taeminnie,

oto pierwszy list, który do Ciebie piszę. Dziwnie mi, że nie mogę Cię zobaczyć, a wszystkie kłębiące się w głowie słowa muszę zamknąć w tych kilku prostych kreskach. Nie mam jednak wyboru. Tu, gdzie przebywam, prawdopodobnie zostanę jeszcze jakiś czas. Żałuję, że nie mogę zadzwonić, mam nadzieję, że mi to wybaczysz...

Ale zdążyłem już zanadto odbiec od tematu, musisz znieść wszelkie moje dygresje, w których kierunku chaotyczny umysł wciąż mnie spycha. Przepraszam.

Drogi Taeminnie, znasz mnie. Prawdopodobnie dobrze wiesz, jak spędziłem dzisiejszy dzień. Wystarczy, że zamkniesz oczy, wyobrazisz sobie moje potargane z samego rana włosy, moje niedokładnie zapięte ubranie. Mimo to, czuję się w obowiązku, żeby relacjonować Ci kolejne godziny, minuty, sekundy, które spędzam tak daleko. Mam w sobie dziwne uczucie, ujawniające się gdzieś we wnętrzu klatki piersiowej, kujące mnie i szczypiące niemiłosiernie, ilekroć myślę o Twoim uśmiechu. Ten nieprzyjemny stan najprędzej nazwałbym poczuciem winy. Dobrze wiem, jak musi Ci być źle samemu. Boli mnie świadomość, że z mojej winy prawdopodobnie barwa Twoich oczu nieco ochłodziła się, straciła na intensywności, z jaką zwykłeś na mnie patrzeć. Dlatego powziąłem postanowienie. Będę Ci w moich listach opowiadał o wszystkim, co mi przyjdzie na myśl, będę się starał i wysilał, byleby moje słowa choć na chwilę rozjaśniły Twoje myśli.

Drogi Taeminnie, obudziłem się dzisiaj, jak zawsze, równo o szóstej trzydzieści, i niemal z miejsca mimowolnie poddałem się niejasnemu poczuciu irracjonalności tej sytuacji. No bo jak to tak... ja, tu, na twardym łóżku, podczas gdy Ty, gdzieś tam daleko, po czubek nosa zakopany w miękkiej pościeli. Sam. Jak do tego doszło? Wszystko potoczyło się tak szybko, jakby ktoś włączył opcję przewijania w magnetofonie. I znalazłem się tutaj. Bez Ciebie. Sytuacja, zdawałoby się, nie do pomyślenia. A mimo to właśnie jej doświadczam.

Muszę Ci się jednak z czegoś zwierzyć. Odnoszę dziwne wrażenie, że znalazłem się na swoim miejscu. Nie pasuje mi ta niejasna, a mająca źródło gdzieś w zakamarkach umysłu świadomość, że powinienem tu być. Nie potrafię tego poczucia wyjaśnić, ani w żaden sposób uzasadnić. Muszę więc brzmieć, jakbym nie był przy zdrowych zmysłach. Dlatego piszę to właśnie Tobie. Bo Ty wiesz, bo Ty mnie znasz. Bo Ty, jak nikt inny, zgłębiłeś tajemnice mojego pogmatwanego umysłu.

Ale znów odbiegłem od tematu...

Drogi Taeminnie, obserwowałem dzisiaj niebo. Było widoczne przez jedno z niezbyt dużych okien sali. Wiesz dobrze, w jak dziwną zadumę wprowadza mnie patrzenie w ten przestwór nad naszymi głowami. Tym razem nie było inaczej. Przedziwny kolor miało dzisiejsze niebo. Tak porażająco błękitny, tak zachwycająco czysty. Właśnie to mnie niemożliwie uderzyło. Nienaruszoność letniego nieboskłonu. Przyznam Ci się szczerze, że z miejsca zapragnąłem zobaczyć, jak ta czysta barwa odbija się w Twoich dużych oczach, jak miesza się z ciepłym brązem, który tak kocham obserwować, wydobywając z tęczówek zaskakujący pierwiastek niewinności...

Wiem, że pewnie obruszysz się na te słowa, jestem więc poniekąd rad, że nie możesz mnie obecnie za nie zganić, ani się obrazić. List to przedziwny wynalazek, pozwala mi wyrzucić z siebie milion słów i obrazów, które to bezpiecznie Ci przekażę, jednocześnie unikając konsekwencji. Przynajmniej na razie. Wygodne, nieprawdaż?

Droczę się teraz z Tobą, ale tak naprawdę już widzę te zmarszczone gniewnie brwi, te zastygłe w wyrazie dezaprobaty usta, na co znów skrucha bierze mnie we władanie. Wybacz mi, proszę. Szalenie trudno mi się w tych własnych słowach odnaleźć. Jedne uciekają, inne bezczelnie i bezprawnie pchają się na kartkę. Znasz mnie. Wierzę, że zrozumiesz.

Drogi Taeminnie, źle mi bez Ciebie. Nie mam z kim rozmawiać, nie mam z kim dzielić się moimi myślami.

A za oknem lato w pełni. Życie kwitnie w blasku słońca, zieleń ozdabia parki i łąki. Wierzę, że zdrowo się odżywiasz i wychodzisz z domu. Chciałbym zobaczyć, jak letnie słońce złoci Twoje włosy, chciałbym spędzać z Tobą słodki, leniwy czas, który zazwyczaj ciągnie się i rozwleka, jednocześnie z właściwą sobie psotnością uciekając niepostrzeżenie, upływając w mgnieniu oka, napędzając chmury na niebie, popychając słońce, malując gwiazdy. Lato przypomina mi Ciebie. Doprawdy, w dalszym ciągu nie wiem, jak to robisz, że potrafisz całą strojność tej pory zamknąć w jednym uśmiechu, jednym spojrzeniu. Mógłbym jednak przysiąc, że każda z tego miliona letnich barw, znajduje swoje zaszczytne miejsce w głębi Twoich tęczówek.

Drogi Taeminnie, choć jedno spojrzenie w niebo wiąże się z nieskończoną ilością myśli i refleksji, z mnogością niepojętych obrazów, sunących powoli, a jednocześnie wciąż nader szybko gdzieś w przestrzeni mojego umysłu, choć próbuję łapać owe nie do końca uformowane, jakby nieco oniryczne wizje, żeby jakoś umilić sobie ów pusty, samotny czas, mimo wszelkich starań, moje serce wciąż wędruje ku Tobie. Potrafię spędzić długie godziny, wspominając zapach Twojej skóry, albo ciepło wtulonego w mój tors policzka. Wiem, że to głupie... Moja skłonna do refleksji część osobowości właśnie teraz najbardziej daje o sobie znać. Przypuszczam, że nie będziesz z tego zadowolony. Powinienem normalnie funkcjonować, ale to niezwykle trudne, gdy brak Ciebie w pobliżu. Gdy nie mogę zerknąć w Twoje oczy, niczym w letnie niebo. Jego słoneczny błękit nie otrzeźwia mnie tak skutecznie, jak to pełne nagany spojrzenie, które zwykłeś mi posyłać. Cóż, pozostaje mi czekać i żyć wspomnieniami.

Drogi Taeminnie, właśnie wspomnienia są obecnie tak samo ważne, jak powietrze, którym oddycham. Jeśli nie ważniejsze. „Cóż takiego wspominasz?" – możesz spytać, jak zwykle próbując odebrać moim słowom ten uciążliwy, nader patetyczny ton. Otóż, wspominam wszystko. Od długich wieczorów, przez jeszcze dłuższe noce, aż po późne i leniwe poranki. Wspominam Twój uśmiech i Twój gniew. Wspominam muzykę i ciszę. Rytm spokojnych oddechów, których szmer komponował się z deszczem i księżycem. Wspominam zapach spalonego śniadania i otrzeźwiającą gorycz zielonej herbaty. Twoje dziwne zwyczaje i dziecinne pomysły. I słowa, słowa, słowa. Słowa, którym nie ma końca. Słowa mądre, mieszające się z tymi zupełnie pozbawionymi sensu. Słowa lekkie, jak spadające z nieba piórko, i słowa ciężkie, takie, których wypowiedzenie okupuje się właściwą ilością niepewnych spojrzeń. I ciepło dłoni, niczym kotwica na wodach wieczornego chłodu.

A nade wszystko wspominam słońce oraz blady błękit, odbijające się w Twoich oczach.

Wybacz mi tę część listu, nie potrafię panować nad własnymi słowami. Nie, jeśli zostaję sam. Stąd ów dziwny twór, który wyślę Ci z poczuciem winy, świadom, jak nań zareagujesz...

Ale z oknem lato w pełni. A lato to cały Ty. Twoje psotne uśmiechy i gorące uściski. Twoje młode oczy i zamknięta w nich, cicha, choć prosta mądrość. I ten pierwszy raz, kiedy nasze spojrzenia się spotkały, odnajdując drogę gdzieś pomiędzy świetlistością nieba, a zielenią otaczającego nas świata. Wciąż pamiętam, jak miliony nowych słów zalały mój umysł, jak ręka sama zaczęła spisywać je na jedynej znajdującej się w zasięgu moich dłoni serwetce. Taeminnie, nigdy nie pokazałem Ci tamtych wierszy. Pierwszych, dla których inspiracją się stałeś. Być może kiedyś pozwolę Ci je przeczytać.

Drogi Taeminnie, tęsknię. Wiem, że to banalne słowo, na widok którego zapewne wywrócisz oczami, bądź cicho prychniesz pod nosem. A mimo to nie potrafię go zaniechać, samo pojawia się na kartce. Tęsknię za Tobą niewyobrażalnie mocno. Tęsknię do tego stopnia, że czasami aż ganię samego siebie, za to irracjonalne przeczucie, że prędko się znów nie zobaczymy. Ale serce nie słucha, wymaga ode mnie niespania po nocach, wizualizowania sobie Twojej ślicznej twarzy w myślach. Cóż więc mogę poradzić? W ciężkich chwilach patrzę właśnie w to letnie niebo i próbuję odnaleźć w nim siłę, zupełnie tak, jak zwykłem jej szukać w Twoich oczach.

Drogi Taeminnie, kocham Cię, tęsknię za Tobą, myślę o Tobie. Wiem, że wkrótce znów się zobaczymy.

Ps. Lato jest wyjątkowo chłodne w tym roku, nie sądzisz? Szukam koloru Twoich oczu, pośród ogromu bladego błękitu.

Jonghyun

Kolor Twoich oczu // JongtaeWhere stories live. Discover now