Deszczowa szarość

91 17 0
                                    

Kochany Taeminnie,

to siedemnasty list, który do Ciebie piszę. Tyle moich słów już otrzymałeś, za pośrednictwem tych marnych świstków papieru, a one wciąż zdają się nie mieć końca. Nie potrafię powstrzymać samego siebie przed spisywaniem kolejnych tłoczących się po głowie myśli, które nigdzie indziej nie mogą znaleźć ujścia.

Kochany Taeminnie, w dziwnym nastroju piszę ten list. Nastroju, który ostatnimi czasy nie odstępuje mnie na krok. Wiem... nie wspominałem o tym wcześniej. Proszę, Taeminnie, spróbuj zrozumieć. Nie chciałem Cię martwić. Ale cóż... tak mi dziwnie. Doszedłem do wniosku, że nie mogę tego dłużej w sobie dusić, bo wyrzuty sumienia lada moment odejmą mi rozum. Dlatego właśnie do Ciebie piszę.

Kochany Taeminnie, chaotyczny to list. Już widzę, że słowa wymykają mi się z rąk, opuszczają końcówkę długopisu, zapełniają bezładnie kartkę. Nic na to nie poradzę. Przepraszam. I z miejsca przepraszam, że przepraszam. Wiem, że nie cierpisz, kiedy to robię.

Ah... Jakże mocno tęsknię za Twoim wyrozumiałym spojrzeniem. Tu, gdzie każdy zerka na każdego z obojętnością, bądź też nawet wrogością. Tu, gdzie słowa bywają niebezpieczne. Nie mam z kim rozmawiać. Próbowałem kilka razy, ale nie skończyło się to zbyt dobrze. Być może tutejsi ludzie nie rozumieją moich słów? Nie wiem.

Kochany Taeminnie, tęsknię za naszymi niekończącymi się dyskusjami. Za wszystkimi Twoimi bystrymi uwagami, rzucającymi nowe światło na zatęchłą kanwę mojego umysłu. Tęsknię za Twoim pełnym skupienia uśmiechem, i za tymi szczególnymi momentami, kiedy to milkłeś stopniowo, a ostatnie wypowiadane przez Ciebie słowa zamierały na Twoich kształtnych ustach, zawieszały się w powietrzu wokół nas. To ten moment, kiedy dyskusja zmieniała się w monolog. Pozwalałeś mi mówić, samemu przejmując rolę najuważniejszego słuchacza. Wspierałem wtedy brodę na Twoim ramieniu, zatrzymując życiodajne ciepło przy sobie. I mówiłem, szeptałem, nuciłem. A Ty słuchałeś w ciszy i skupieniu, nawet jeśli senna mgła usiłowała zagnieździć się w Twoim spojrzeniu. Słuchałeś o niebie i chmurach. O gwiazdach i słońcu. O wietrze i ciszy. O słowach i myślach. O uczuciach i marzeniach. O snach dziwnych i zagmatwanych. Niezrozumiałych. I o deszczu.

Ah, dużo deszczu w tym roku, nie sądzisz?

Kochany Taeminnie, tęsknię za tym, jak dobrze mnie rozumiesz. A nawet jeśli nie rozumiesz, to udajesz, że jest przeciwnie. Nikt na całej Ziemi nie zgłębił tajników mojego umysłu i serca w takim stopniu, jak zrobiłeś to Ty. Nie mam pojęcia jak i kiedy to się stało. Jednego dnia byłeś letnim marzeniem, wizją znużonego umysłu, jednym z rozmazanych przez ciężkość upalnego powietrza kształtów, a chwilę potem, zdawałoby się, w mgnieniu oka, stałeś się najważniejszą osobą w moim życiu, centrum mojego wszechświata. Nikt wcześniej nie był zdolny do wydobycia ze mnie tylu szczerych słów. Czasem poważnie zastanawiam się, jak to zrobiłeś, Taeminnie? Czy to moje serce zmęczyło się ciągłym chowaniem w klatce żeber? Czy to ta jesień tak mnie zmieniła? A może to kolor Twoich oczu?

Kochany Taeminnie, znów patrzyłem w niebo. Ta ogromna kopuła nad naszymi głowami bywa w tych porach zaskakująco zmienna. Patrzyłem więc w niebo nieokiełznane i dzikie. Jego szare tony mieszały się z odległymi błyskami błękitu, wspomnieniami lekkości lata. Chmury zdawały się kłębić złowrogo, nawarstwiać, zasnuwać nie tylko niebo, ale i moje spojrzenie, otaczać każdą myśl, każdy obraz tym dziwnym, mglistym kokonem, z którego tak ciężko się wyrwać. I kiedy tak obserwowałem ten zatrważający spektakl, naraz cała ciężkość nieboskłonu jakby zwaliła się na moje barki, na moment odbierając oddech. Ciężko mi wytłumaczyć, jak się wtedy poczułem, postaraj się więc zrozumieć moje metaforyczne obrazowanie. Było to doświadczenie, które w takim stopniu mną wstrząsnęło, że do tej pory noszę w sobie jego piętno. Ten szary, jesienny nieboskłon zasiał we mnie dziwne ziarno niepokoju. Noszę je w sobie cały czas i boję się, kiedy na dobre rozkwitnie i jak nieprzewidziane działanie może mieć wyhodowany w natłoku deszczy i burz kwiat.

Kolor Twoich oczu // JongtaeWhere stories live. Discover now