Rozdział 2.Wyznanie prawdy i pomoc.

Start from the beginning
                                    

-To wszystko moja wina!-krzyknąłem zanosząc się większym płaczem.Melissa przytuliła mnie i pozwoliła mi na wypłakanie się w jej ramie.Mamę Scott'a uważałem za swoją mamę,po śmierci mojej.Zawsze mnie wspierała i gdy miałem jakiś problem-to mnie wysłuchała i dała radę jak mam to rozwiązać.

-Nie mów tak Stiles!-powiedziała pocierając mi plecy.-Nic nie jest twoją winą...

-Gdybym nie zostawił ją i nie poszedłbym do Scott'a i reszty,to by teraz tutaj nie leżała!

-Nie możesz przewidzieć wszystkiego Stiles-powiedziała łagodnie i starła mi łzę z policzka.

-Ale to mogłem przewidzieć...wiedziałem,że wybiera się do lasu na spacer...

-Ale na pewno nie przewidziałeś,że coś się jej stanie-uśmiechnęła się smutno do mnie.-Gdybyś to przewidział to byś teraz siedział z nią,a nie płakał w szpitalu za nią...

Pokiwałem głową i spojrzałem na swoje dłonie.Po chwili przetarłem dłonią włosy i spojrzałem na Melissę.

-A teraz uśmiech i leć do Lydii-odpowiedziała,a ja się uśmiechnąłem-i teraz lepiej.

Pokiwałem głową i ruszyłem do sali Lydii. Wszedłem i wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.

-Gdzie ty byłeś?-zapytał Scott podchodząc do mnie-Lydia coś powiedziała...

Spojrzałem na niego,a następnie na Lydię i podbiegłem do niej.

-Co powiedziała?-zapytałem chłopaka i dopiero teraz zauważyłem,że nie ma już matki dziewczyny.

-Ratuj Stiles-odpowiedział mój przyjaciel,a ja stałem zszokowany.

-Obiecałem Ci,że Cię odnajdę i to zrobię Lydia-powiedziałem smutnym głosem i pocałowałem ją w policzek.Odwróciłem się do Scott'a i spojrzałem na niego.

-To co jedziemy pod szkołę?-zapytał a ja kiwnąłem głową na potwierdzenie.Ostatni raz spojrzałem na dziewczynę  i wychodząc powiedziałem:

-Kocham i obiecuję....nie wrócę tutaj bez Ciebie

Wyszedłem i skierowałem się do mojego samochodu.Po drodze spotkaliśmy mamę Scott'a z którą się pożegnaliśmy.Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy pod szkołę.Przed szkołą czekała już Kira,Malia,Liam,Hayden,Derek,Mason oraz Corey.Po pojawieniu się Bestii z Gévaudan,która weszła w Mason'a,uratowaliśmy Mason'a i jego chłopaka Corey'a z rąk Theo.Są teraz bezpieczni i zakochani w sobie po uszy.

-Po co nas tutaj sprowadziłeś?-zapytał Liam spoglądając na Scott'a,a Hayden spojrzała na mnie.

-Wszystko z Lydią w porządku?-zapytała dziewczyna wystraszona.

-Nie wiem czy tak jest w porządku-odpowiedziałem a wszyscy spojrzeli na mnie.

-Lydia dała znać Stiles'owi przez sen i wiadomość-pokazał kartkę wszystkim i kontynuował-że utknęła w innym świecie.

-Może to był tylko zwykły sen,a tą kartkę podrzuciła Lydia,która przeczuwała coś?-zaproponował Derek.

-Też braliśmy to pod uwagę ale po wyjściu Stiles'a z sali Lydii ona szepnęła : "Ratuj Stiles".-powiedział Scott,a ja przytaknąłem.

-To co teraz robimy?-zapytała Kira,a my spojrzeliśmy na nią.

-Idziemy do Deaton'a-odpowiedział Scott,a ja przytaknąłem i wraz z wszystkimi ruszyliśmy do weterynarii.Po 10 minutach byliśmy pod pracą Scott'a i wchodziliśmy do środka budynku.Gdy tylko drzwi otworzyliśmy,usłyszałem chór szczekania psów i miauczenia kotów.Po chwili do nas wyszedł zdziwiony Deaton.

-Przewiduje,że na herbatkę nie przyszliście-powiedział z westchnieniem,a my przytaknęliśmy.

-Istnieje coś takiego jak inny świat w którym ktoś może utknąć?-zadał pytanie Scott.

-Owszem,ale bardzo trudno tam trafić.Osoba,która tam trafia to najczęściej osoba zdesperowana,albo zakochana na zabój w kimś i jedynie może uratować ją ta osoba w której jest ona zakochana.-zaczął nam tłumaczyć Deaton-Nie mówcie mi,że macie taką osobę...

-Mam jeszcze jedno pytanie-zacząłem a wszystkie oczy się zwróciły w moją stronę-czy możliwe to jest,żeby z tego innego świata,ta osoba mogła nam wysłać wiadomość lub nam się przyśnić z proszeniem o pomoc?

-Owszem i w tej osobie jest ta osoba zakochana-odpowiedział,a ja przytaknąłem lekko głową.-To powiedzcie mi kto to jest i w kim jest ona zakochana.

-Jest to Lydia i jest zakochana w...-zaczął Scott ale mu przerwałem.

-i jest zakochana we mnie-powiedziałem a wszystkie oczy zwróciły się ponownie w moją stronę.

-w Stiles'ie...-dopowiedział Scott.

Deaton pokiwał głową i zwrócił się w moją stronę.

-Wiesz na czym najbardziej zależy Lydii?-pokiwałem głową przytakując-więc jedź po to,a ja wszystko przygotuje.

Wyszedłem z budynku i podbiegłem pod szkołę po mój samochód.Wsiadłem do niego i ruszyłem pod domu Lydii. Zatrzymałem się pod jej budynkiem i zadzwoniłem na dzwonek.Otworzyłam mi jej mama.Spojrzała na mnie zdziwiona.

-Stiles co tutaj robisz?

-Muszę coś wziąć od Lydii,bo to może ją uratować-odpowiedziałem,a matka Lydii przytaknęła i przepuściła mnie w drzwiach.Wszedłem do jej pokoju i podbiegłem do jej biżuterii.Zacząłem przeglądać jej bransoletki. Po kilku chwilach odnalazłem czarną bransoletkę z pół srebrnym serduszkiem z napisem "best friend".Ja w torbie nosiłem zawsze taką samą bransoletkę tylko z drugą połówką serduszka,który miał napis "forever". Te serduszka się łączyło razem i wychodził napis "Best Friend Forever".Pobiegłem na dół i pożegnałem się z matką dziewczyny.Wsiadłem do samochodu i z mojej torby-która leży tutaj już z 3 dni,wyciągnąłem moją drugą bransoletkę.Włożyłem oby dwie bransoletki na rękę i odpaliłem samochód.W szybkim tempie przyjechałem pod budynek weterynarii i wysiadłem z samochodu,zamykając go.Wszedłem do środka budynku i wszedłem do sali gdzie byli wszyscy.

-Mam nadzieję,że to jest łatwe do trzymania albo założenia na rękę.-powiedział Deaton,a ja przytaknąłem.

-Masz tym razem szczęście-odpowiedziałem i podałem mu dwie bransoletki.

-Chodzi z dwoma?

-Nie jedna jest moja,a druga jest jej-odpowiedziałem a on przytaknął.

-To masz większe szanse na trafienie tam gdzie ona.

Przytaknąłem,a on wskazał mi krzesło.

-Siadaj...albo nie,połóż się na kozetce-powiedział a ja pokiwałem głową.Położyłem się,spojrzałem na niego i spojrzałem na wszystkich dookoła mnie.-załóż jedną bransoletkę na lewą rękę,a drugą na prawą i złącz dłonie.

Wykonałem jego prośbę i spojrzałem na niego.

-Teraz go przytrzymajcie-powiedział a ja wiedziałem,że coś będzie to bolesnego.Spojrzałem na Scott'a,który trzymał mi dłoń i ramię.

-Wszystko będzie dobrze stary-powiedział uspokajająco,a ja kiwnąłem głową.

Poczułem ukłucie w ramię i poczułem ostre pieczenie w środku.Jęknąłem.

-Trzymajcie go!-zawołał Deaton za nim zacząłem piszczeć,jęczeć,wierzgać się i krzyczeć na cały głos.Czułem jakby coś się paliło wewnątrz mnie.Jakbym miał prawdziwy żar w środku,który uniemożliwiał mi oddychanie.Po chwili przestałem się wierzgać oraz krzyczeć i zemdlałem.Otworzyłem oczy i przed sobą zobaczyłem wszystko czarne.Zacząłem obserwować wszystko dookoła mnie.Spojrzałem na lewo i zobaczyłem blondynkę,brunetkę,szatyna oraz czarnoskórego chłopaka.Gdy się odwrócili prawie zawału dostałem.Przede mną stała Erica,Allison,Aiden oraz Boyd....


Dziękuje wszystkim,którzy to czytają,dają gwiazdki i komentują :)

Ps.gwiazdki i komentarze pod rozdziałem są mile widziane :)


Help me Stiles ! (Stydia) ✔Where stories live. Discover now