Myśli

5.9K 484 94
                                    

Marinette

Weszłam do szkoły. Pierwsze co zrobiłam, to zbliżyłam się do bufetu i sięgnęłam po kilka ciastek dla Tikki. Ktoś do mnie podszedł. Szybko zamknęłam torebkę.

- Cześć Marinette. Jak tam spotkanie? - spytała Alya. Zanim się do niej odwróciłam, spróbowałam przybrać obojętny wyraz twarzy.

- Dobrze, trochę z nim rozmawiałam. To było... - zawahałam się, ale tylko przez sekundę. - ...zwykłe, przyjacielskie spotkanie - dokończyłam. Alya się uśmiechnęła.

- Tak, jasne. Widać ci rumieńce, Marinette - odruchowo dotknęłam twarzy. Przecież my tylko rozmawialiśmy! Czemu miałabym się rumienić?

- Wiesz co? Dajmy sobie z tym na razie spokój i chodźmy potańczyć. W końcu to ma być moja impreza urodzinowa, nie? - zaśmiałyśmy się.

- Idziesz sama - wskazała na nogę.

- Przepraszam. Kompletnie o tym zapomniałam! Bez ciebie nie będę... - nie dała mi dokończyć.

- Nie ma mowy kochana. To twoja impreza. Musisz tańczyć, a jest ledwo trochę po szóstej, do końca przyjęcia i tak to rozchodzę - uśmiechnęła się. Chciała mnie już popchnąć na parkiet, gdy poczułam na nadgarstku czyjąś rękę. Nie widziałam kto to, dopóki się nie odezwał.

- Marinette, poczekaj - moje serce przyspieszyło, bałam się odwrócić, byłam pewna, że na całej twarzy mam rumieniec. Jednak, jak marionetka, zrobiłam to. Zobaczyłam jego cudne, zielone oczy, wpatrzone... we mnie. Myślałam, że zaraz zemdleję. - Możemy porozmawiać? - spytał niepewnie.

- Yyy... tak, jjj...jasne - wydukałam.

- Ja... muszę iść. Nino chyba mnie woła - puściła mi oczko, powiedziała bezgłośnie "Dasz radę. Nie zepsuj tego" i poszła w kierunku chłopaka najszybciej jak umiała. Zostałam sama z Adrienem...

Staliśmy przez chwilę w milczeniu. Ja bałam się odezwać, on chyba nie wiedział co powiedzieć. W końcu blondyn przerwał "ciszę".

- Marinette, ja... - zawahał się. Chciał mi coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. - Dostałaś list? - spytał zamiast tego.

- Yy... tak... no, jasne! W końcu był z twoim prezentem, nie? Sam mi go dałeś! - powiedziałam trochę ostro. - Nie to, żeby to było coś złego, to nic złego. To moje urodziny ty dałeś mi prezent... to normalne, tak? To co normalne nie jest chyba złe - nie mogłam się zamknąć. Adrien się zaśmiał.

- Marinette, za dużo mówisz - przerwał mi, uśmiechnięty. Wydawało mi się, że skądś znam ten uśmiech, tylko skąd? - Uspokój się - zabrzmiało to ironicznie, ponieważ sam wydawał się zdenerwowany. - Posłuchaj, chciałem wiedzieć, co myślisz. Wydawało mi się, że nie byłaś zadowolona, kiedy go przeczytałaś... - powiedział, trochę smutny.

- Nie... co... yy... zabiłeś mnie... y... zaskoczyłeś! A... ten list... to... przepraszam, ale muszę go przemilczeć... to przemilczeć... przemyśleć! - wyjąkałam. Teraz naprawdę przestał się uśmiechać.

- Jasne, rozumiem. Dzięki, za szczerość - powiedział i odszedł. Dopiero wtedy zorientowałam się, że przez całą rozmowę trzymał mnie za rękę. Gdy zobaczyłam jego plecy i spuszczoną głowę, poczułam dziwny ból w sercu. Coś we mnie pękło. Nigdy nie sądziłam, że to ja złamię Adrienowi serce.

Adrien

Oddaliłem się od zabawy. Gdy muzyka trochę ucichła, z mojej kurtki wyleciał czarny kwami.

- I coś ty zrobił? Przecież miałeś jej powiedzieć, idioto! - krzyknął Plagg. Chyba odkąd usłyszał naszą rozmowę, miał ochotę wylecieć z kurtki i krzyknąć to Marinette prosto w twarz.

- Daj spokój. Nie dałem rady okej? Kiedy tylko spojrzałem jej w oczy...

- Ta... były takie, siakie, owakie... to nie wymówka, usprawiedliwienie czy coś. Po prosu stchórzyłeś! Masz tam wracać i jej wszystko powiedzieć, rozumiesz?! - krzyczał. - Mam już dość twoich problemów sercowych. Najpierw "Oh, kim jesteś moja Biedronko?", a potem "Nie, nie powiem jej kim jestem, choć to rozwiąże wszystkie problemy"!

- Powtarzasz się, Plagg - zauważyłem zrezygnowany.

- Nie mówiąc o camembercie! Widzisz co mi robisz?! Masz tam zaraz iść i do wszystkiego się przyznać! - zaczął popychać mnie w stronę imprezy, a w szczególności tańczącej Marinette.

- Przestań. Nie powinienem... - zanim dokończyłem, usłyszałem głos Nino:

- Czego nie powinieneś? - spytał.

- Y... no... a co tu robisz? Myślałem, że... - znowu nie dał mi dokończyć.

- Stoisz sam, po rozmowie z Marinette. Zastanawiałem się, co się stało, bo na pewno nie dała ci kosza.

- Przeczucie cię myli. Dokładnie to zrobiła... Przynajmniej tak zrozumiałem to co powiedziała - przyznałem smutno, z rękami na plecach, pokazując z ich pomocą Plaggowi, żeby się schował.

- No co ty, niemożliwe. Była...

- Daj spokój, może zbyt długo czekałem? Chyba pojawił się ktoś inny.

- Tak, jasne. A piekło zamarzło. Nie wygaduj głupot. Musi być jakiś sposób... - zastanowił się. Ja też.

- Gdyby ktoś coś przed tobą ukrywał, a ty dowiedziałbyś się co, to powiedziałbyś to tej osobie, czy poczekał, aż ci zaufa, wiedząc, że powiedzenie jej prawdy może naprawić wszystkie wasze problemy? - spytałem.

- Marinette nic przed tobą nie ukrywa - powiedział. Przewróciłem oczami.

- Każdy ma swoje sekrety, ja rzadko rozmawiam z Marinette, a ona przy mnie się jąka. Poza tym to hipotetyczne pytanie - dodałem.

- To hipotetycznie, powinieneś być z nią szczery. Jeśli ta tajemnica was różni, to powiedz jej, że wiesz i zobacz jak będzie - powiedział.

- Skąd wiesz, że mówiłem o dziewczynie? - zdziwiłem się.

- A o kim innym możesz mówić? Przemyśl to, jasne? - powiedział odchodząc, ale zatrzymałem go.

- Nino, nikomu nie mów o tej rozmowie, jasne? Najlepiej w ogóle o niej zapomnij - poprosiłem.

- Niech ci będzie, ale porozmawiaj z Marinette - odszedł.

- I widzisz? Nie tylko ja ci to powtarzam! Idźże do niej i powiedz jej w końcu! - krzyknął Plagg, gdy Nino się oddalił, znowu mnie popychając.

- Daj sobie spokój. Powiem jej, ale nie dzisiaj. To mogłoby być zbyt dużo naraz. Poczekam na dobry moment...

- Który nigdy nie nadejdzie - podsumował Plagg. Zignorowałem go i wróciłem do domu.

Marinette

Kiedy wróciłam do domu, padłam zmęczona na łóżko. Tikki wyszła z mojej torebki z kartką papieru.

- List od Adriena? - zdziwiłam się. - Po co ci on?

- Marinette, nie udawaj. On napisał tu co czuje. Do ciebie. Zawsze tego chciałaś - powiedziała cicho kwami.

- Tak, ale... teraz jest jeszcze Czarny Kot i... - zatrzymałam się. - Prezent! Nie otworzyłam prezentu od Adriena! - krzyknęłam spanikowana. Wyskoczyłam z łóżka, zapominając o zmęczeniu i pobiegłam do torebki, w której trzymałam drewniane pudełko. Otworzyłam je. Zobaczyłam srebrny naszyjnik z czerwonymi koralikami i zawieszką w kształcie motyla, taką samą jak na bransoletce.

- Wow - wymsknęło mi się.

- Marinette? - spytała Tikki.

- Jak mam wybrać, skoro czuję coś do nich obu? - spytałam kwami, ze łzami w oczach.


Urodziny|| MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz