Bransoletka

8.3K 607 195
                                    

Marinette

Siedziałam na dachu, w stroju Biedronki. Teraz przynajmniej nie muszę się przejmować telefonami Alyi.

- Witaj, My Lady. Czemu siedzisz tu całkiem sama? - usłyszałam znajomy, męski głos. Popatrzyłam w lewo. Czarny Kot usiadł obok mnie na dachu. Zawsze mnie denerwował, ale dzisiaj nawet się cieszyłam, że tu jest. Jednak nie powinnam się mu zwierzać.

- Nic się nie stało - skłamałam.

- Tak, jasne. A łzy na twoich policzkach to co, Kropeczko? - spytał z typowym dla siebie uśmieszkiem. Dotknęłam policzka. Rzeczywiście, był mokry.

- I mam ci się zwierzyć?

- A komu innemu? - miał rację. Czasem trzeba po prostu porozmawiać z innym człowiekiem. Zwierzanie się Tikki nie zawsze pomaga.

- Chodzi o moje życie prywatne... - zaczęłam niepewnie.

- Sama powiedziałaś, że to niemożliwe, żebyśmy się znali w normalnym życiu - zauważył.

- Niech ci będzie... Wiesz, mam dzisiaj urodziny.

- To super. Mogłaś powiedzieć wcześniej - uśmiechnął się szerzej.

- Tak, ale wszyscy moi przyjaciele o tym zapomnieli. Nikt nawet nie chciał spędzić ze mną czasu, a co dopiero złożyć życzenia - Czarny Kot przestał się uśmiechać.

- Przykro mi - powiedział. Po chwili chyba sobie o czymś przypomniał albo wpadł na jakiś pomysł. Wyciągnął małe pudełko i podał mi je.

- Co... - nie wiedziałam o co chodzi, ale on nie pozwolił dokończyć mi pytania.

- Prezent - wyjaśnił.

- Skąd to wziąłeś?

- Moja przyjaciółka ma w piątek imprezę urodzinową. Zdążę kupić kolejną, a o niej nikt nie zapomniał. Przyjmij ją - spojrzałam na pudełko, a potem na Kota. Nie da się przekonać. Wzięłam pakunek i otworzyłam skrzyneczkę. Zobaczyłam czerwono - zieloną bransoletkę, z zawieszką w kształcie motyla. Zobaczyłam taką samą na wystawie jakieś dwa tygodnie temu. Strasznie mi się spodobała. To może być przypadek?

- Dzięki, Koteczku - uśmiechnęłam się do niego. Po policzku spłynęła mi kolejna łza. Dziś wydawał się dziwnie uroczy i miły, a nie wkurzający. Pod wpływem emocji przytuliłam go i pocałowałam w policzek.

- Miło, że masz już lepszy nastrój - znowu się uśmiechnął. Dzisiaj akurat chciałam z nim posiedzieć, ale usłyszałam pikanie. Byłam Biedronką już zbyt długo.

- Muszę już iść. Zaraz się przemienię - dotknęłam kolczyka, na którym zostały cztery kropki.

- Jasne. Idź - uśmiechnął się na ten swój sposób. Odwzajemniłam go i pobiegłam w stronę mojego domu.

Adrien

Tak! Gdy Biedronka mnie przytuliła i pocałowała w policzek miałem ochotę krzyczeć z radości. Na szczęście się powstrzymałem. Gdy Biedronka odeszła, ja zszedłem z dachu i z Czarnego Kota zmieniłem się z powrotem w Adriena.

- Gratulacje kasanowo. A co z prezentem dla Marinette? - spytał złośliwy jak zwykle Plagg.

- Impreza jest w piątek. Jutro jej kupię drugą bransoletkę - wzruszyłem ramionami. Nic mi nie popsuje tego wieczoru. Nawet mój wredny kwami.

Marinette

Weszłam do pokoju przez okno, a chwile później mój kostium zniknął. Usiadłam na krześle. W ręce trzymałam pudełko z bransoletką od Czarnego Kota. Tikki usiadła na biurko.

- Ten dzień nie jest wcale taki zły, co Marinette? - spytała kwami.

- Mogło być gorzej - otworzyłam pudełko i jeszcze raz spojrzałam na bransoletkę.

- To był dziwny dzień - zauważyła Tikki.

- Tak. Po raz pierwszy wolałam być Biedronką niż Marinette, a Czarny Kot mnie nie denerwował - uśmiechnęłam się do kwami.

- Tylko Marinette... odrobiłaś lekcję? - zapytała Tikki.

- Kompletnie zapomniałam! Lepiej od razu się za to zabiorę! - odłożyłam pudełko na biurko i wzięłam moją szkolną teczkę. Wyjęłam z niej tablet i zaczęłam odrabiać lekcje.

***

Wstałam, choć Tikki mnie nie obudziła.

- Dzień dobry Tikki - przywitałam się z kwami.

- Dzień dobry Marinette. Wcześnie wstałaś - zaśmiała się.

- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. Przynajmniej się nie spóźnię - wstałam, uczesałam włosy i ubrałam się.

Miałam zejść właśnie na śniadanie, gdy przypomniałam sobie o małej skrzyneczce stojącej na biurku. Podeszłam tam i otworzyłam ją. Tak jak wczoraj wieczorem w środku znajdowała się bransoletka od Czarnego Kota.

- Chcesz ją nosić? - spytała się Tikki.

- A czemu nie? - zdziwiłam się.

- Kiedy Czarny Kot cię w niej zobaczy może domyśleć się, że jesteś Biedronką.

- Musiałby mnie znać, a jestem pewna, że w takiej sytuacji rozpoznałabym go już dawno. Jeśli spotka mnie na ulicy pomyśli, że kupiłam sobie taką samą - wyjaśniłam, zakładając bransoletkę. Co może się stać?

Adrien

Wstałem rano. Od razu przypomniałem sobie co zdarzyło się wczoraj. Uśmiechnąłem się.

- I co się tak cieszysz? - spytał Plagg, jedząc swój camembert. Przewróciłem oczami. Ubrałem się i uczesałem. Po śniadaniu wsiadłem do limuzyny, która zawiozła mnie do szkoły.

Gdy tam dotarłem, na początku podszedłem do Alyi.

- I jak ci poszło z Marinette? - spytałem.

- Źle. Nie odbierała telefonu musiała być naprawdę wkurzona albo zawiedziona - podsumowała.

- To szkoda, ale robiłaś co mogłaś. Nie twoja wina - próbowałem ją pocieszyć.

- Wiem, ale i tak czuje się jak fatalna przyjaciółka - przyznała. Podszedł do nas Nino.

- Jutrzejsza impreza będzie świetna i Marinette o wszystkim zapomni - powiedział mój przyjaciel.

- O wilku mowa - pomachała do kogoś za moimi plecami. Gdy się odwróciłem, zobaczyłem Marinette. W oczy rzuciła mi się jedna, na pierwszy rzut oka niepozorna, zmiana w jej wyglądzie: na prawej ręce dziewczyna nosiła czerwono - zieloną bransoletkę z zawieszką w kształcie motyla.

Urodziny|| MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz