14.

3.5K 344 33
                                    

      „ Do you care about them?"

     Wracając z nieprzyjemnego w tym momencie dla Lively Sydney, dziewczyna czuła gdzieś w środku niepokój. Rozmowa z Mią była dla niej większym ciosem niż to wszystko, co zgotował dla niej przez wszystkie lata ojciec. Czuła, że nie ma już nikogo, komu tak naprawdę wciąż na niej zależy i na jej życiu. Przetarła zimnymi dłońmi twarz, czując się okropnie. Mimo, że czuła do Luke'a coś więcej, nie potrafiła po tak długim czasie, być pewna tego co wciąż jest między nimi i tego, że to wszystko nie jest jej wyobraźnią. Blondyn ze skupieniem prowadził samochód, ukrywając swoje niebieskie tęczówki pod ciemnymi szkłami okularów przeciwsłonecznych. I chociaż Lively tak bardzo chciała wiedzieć co dzieje się w jego głowie, on od dobrych kilkunastu minut milczał, zaciskając dłonie na kierownicy i skutecznie ignorując obecność dziewczyny na fotelu obok. Starała się zignorować ogromną potrzebę rozmowy, którą nosiła w sobie, Luke nie był dobrą osobą do zwierzania się, a jedyna bliska jej osobą wciąż była daleko stąd, jednak miała nadzieję, że już za kilka godzin uda jej się w końcu odpocząć. Wyciągnęła telefon, kolejny raz sprawdzając, czy aby napewno Calum nie odpisał, martwiła się. Ostatnią rozmowę przeprowadzili w dość chaotyczny sposób, ale jednak zdążyła zauważyć, jak chłopak był mocno przybity. Nie mogła wybaczyć sobie tego, że nie zauważyła już wcześniej, że coś bruneta gryzło, była tak skupiona na swoich problemach, nie zauważając, że nie tylko ona cierpi. Wstrzymała oddech, kiedy spoglądając w boczne lusterko, zauważyła w niedalekiej odległości, znajome czarne BMW, które kojarzyła już wcześniej. Upomniała się w myślach, starając się uspokoić i wmawiać sobie, że jedynie popada w paranoje. Jednak kiedy pokonali kolejne kilka kilometrów, po drodze zjeżdżając kilka razy i skręcając w małe jednokierunkowe uliczki, które Lively nie wydawały się nawet znajome, samochód wciąż ich śledził. Przełknęła głośno ślinę i niepewnie spojrzała na blondyna.

            - Luke? - zapytała cicho, widząc jak chłopak zapina pasy.

            - Wiem, widzę - blondyn odpowiedział cicho, poprawiając na nosie okulary i  dyskretnie zerkając we wsteczne lusterko. - To Jason, niegdyś prawa ręka Twojego ojca - warknął cicho przygryzając nerwowo wargę - Lepiej się czegoś złap.

Nim Lively zdążyła wykonać polecenie chłopaka, ten z prędkością światła zmienił bieg i wyjeżdżając na drugi pas wyprzedził kilka samochodów jadących przed nimi. Wskazówka prędkościomierza, niebezpiecznie szybko unosiła się w górę, powodując u Lively jeszcze większy ścisk w żołądku. Luke z niesamowitą precyzją wymijał jadące przed nimi samochody, przejeżdżając kilkakrotnie na czerwonym świetle. Jednak mimo starań ciemny samochód wciąż niebezpiecznie blisko trzymał się za nimi, nie odpuszczając szaleńczego pościgu. Jednak nikt nie spodziewał się, że wjeżdżając w jedną z mniejszych ulic, z naprzeciwka z równie szybką prędkością wyjedzie inny pojazd. Lively krzyknęła głośno, kiedy samochód Luke'a wyhamował zaledwie kilka centymetrów przed maską innego ciemnego Audi.

        - Co do cholery! - blondyn przeklną głośno i sięgając po broń schowaną w schowku, wysiadł z samochodu, przyglądając się groźnie kierowcy. Brunetka mimo chwilowego otępienia, na miękkich nogach wysiadła z pojazdu za raz a Luke'iem, oddychając głęboko, czuła napływający do jej nosa zapach palonej gumy z opon samochodu blondyna. Oglądając się za siebie, zauważyła nie tylko świeże ślady hamowania, ale również drugi parkujący za nimi samochód i mężczyzn otaczających ich.

            - Ohh ptaszki nareszcie w klatce - zaśmiał się głośno jeden z mężczyzn, wysiadający z ciemnego samochodu. Lively mrużąc oczy przed oślepiającym światłami samochodu, próbowała rozpoznać właściciela, tak dobrze znanego jej głosu. Dopiero gdy światła zasłonił swoją postacią, opierając się o ciemną maskę, dostrzegła ten sam charakterystyczny i ironiczny uśmiech, który znała od zawsze. Ze złością zacisnęła pięści, starając się nie wybuchnąć i rzucić się na niego, starając się zmyć uśmiech z jego ust. Nienawidziła go, tak jak każdego pomocnika jej ojca, jednak on mimo wszystko zajmował na tej liście zaszczytne pierwsze miejsce. I to nie dlatego, że po prostu był. Był jednym z najbardziej zwyrodniałych ludzi, zabijał z zimną krwią , nie myślącym o winie i nie mającym sumienia.

            - Czego Ty chcesz  Dewood?  Nie masz ciekawszych zajęć? - Luke  skrzyżował ręce na piersiach, ściągając z  oczu okulary, mrok uliczki i wieczorna pora sprawiały, że nie były mu już potrzebne.

            - Wyobraź sobie,  że ciekawie się za wami jeździło  -  odbił się od maski i  zbliżył się kilka kroków w stronę Lively, przejeżdżając językiem po dolnej wardze - Wyładniałaś, skarbie - przejechał dłonią po policzku brunetki, która natychmiast wyrwała twarz z jego uścisku i już po sekundzie poczuła jak Luke obejmuję ją dłonią i lekko przyciąga do siebie, oddalając od Jason'a.

            - Nie dotykaj jej - blondyn warknął w stronę  wysokiego bruneta, który zaśmiał się głośno i obejrzał ich dwójkę z nieznikającym uśmiechem.

            - Wyluzuj stary, nie mam dziś ochoty na obicie Ci mordy, więc ciesz się z mojego dobrego humoru. Mam dla was tylko wiadomość, a przede wszystkim do ciebie Lively - brunetka nie ukrywając  zdenerwowania, spojrzała przerażona w stronę  Dewood'a, który wrócił do samochodu wyciągając coś z jego wnętrza. Lively czując jak Luke sięga po broń, którą trzymał za paskiem spodni, złapała go za dłoń i powstrzymała jego gest, wiedząc, że w ten sposób tylko pogorszy ich sytuację.

            -  Powiedz mi Liv, zależy Ci na nich? - Jason zapytał oglądając swoje paznokcie, z nie znikającym uśmiechem na twarzy.  - Zastanów się nad tym dobrze, jeśli chcesz aby nadal żyli - rzucił w jej stronę małą pamięć przenośną, którą dziewczyna złapała w ostatniej chwili. -  Niektórym wiele czasu nie zostało.

            ***

            Skrępowane od kilkunastu godzin dłonie, bolały go tak niesamowicie, że niemalże ból doprowadzał go do kolejnego omdlenia. Chociaż walczył z tym uczuciem od długiej chwili, pragnienie i okropny głód nie pomagały mu utrzymywać się przy życiu. Opierał głowę o zimną ścianę, czując jak każdy jego mięsień rozpada się na najmniejsze kawałki. Nie miał nawet sił podnieść głowy, kiedy drzwi do jego małego, zamkniętego pokoju otwierały się, a na korytarzu słyszał stłumione śmiechy.     

            -  Po co mnie tu zaciągnąłeś?

            - Widziałaś nasz nowy nabytek? - Calum poczuł szarpniecie za ramie, a jego lekko uchylone powieki znów oświetliło słabe światło żarówki, znajdującej się w pomieszczeniu. Przez chwilę mógł tylko dostrzec znane mu dobrze ciemne tęczówki, które przed chwilą roześmiane, natychmiast nabrały odcienia przerażenia.

            -  Dan zapomniałam ci powiedzieć, że Niki  cię szukała - dziewczyna próbowała opanować drżący głos, nie odrywając wzroku od  sylwetki zmarniałego Calum'a, który coraz bardziej czuł się słabo.

            - Co? Przecież miałem się teraz nim zając!

            - Ja z nim zostanę, idź.

            Chłopak niechętnie opuścił pomieszczenie, zostawiając dziewczynę z brunetem sam na sam. Upadła na kolana tuż przed sylwetką Calum'a, który lekko uśmiechał się, co wyglądało w jego stanie przerażająco. Zaschnięta krew ściekała z jego wargi, brudząc podbródek i jasną koszulkę, włosy miał postrzępione a posiniaczone od ciosów dłonie i policzki dodawały jeszcze większego wrażenia grozy.

            - Boże Calum, co ty tu robisz? - brunetka przycisnęła dłonie do jego policzków, gładząc kciukiem jego skórę.

            - Kira czy ja jestem już w niebie? Bo to nie możliwe, że ciebie tu widzę - brunet przymrużył ze zmęczenia oczy, wtulając twarz w dłonie brunetki.

            - Jaka ja jestem naiwna, mogłam się domyśleć, że chodzi mu o ciebie - Kira szepnęła sama do siebie, widząc jak Calum zasypia. Ułożyła go delikatnie na zniszczonym materacu i przygładziła dłonią jego włosy. - Nie zostawię Cię tu.

            ***

            - Jeszcze trochę i pomszczę Twoją śmierć! Twoja naiwna córeczka zapłaci za to wszystko krwią własną i przyjaciół, będzie Cierpieć, tak jak ja cierpiałem gdy widziałem jak umierasz - chłopak uklęknął chowając twarz w dłoniach i odkładając mały bukiet na niski granitowy nagrobek, spojrzał na wyryte na nim litery. - Dokończę to co zacząłeś, ojcze.

****
Dzięki za wszystko ❤️

Revenge | l.h (EIDS cz.II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz