Rozdział 1

118 9 1
                                    


Harry

-Masz wszystko? -pyta mnie mama.

   -Jeszcze pojadę po troche żarcia na drogę i będę gotowy.-mówię dociskając walizkę.

-Nie naciskaj tak bo...

Kurwa...Suwak sie urwał.

-To kurwa co za gówna teraz robią! Czyli teraz mi jeszcze walizki brakuje i mogę jechać..- kurwa załamany jestem. Nic mi nie wychodzi.

-Harry słuchaj nikt ci nie każe lecieć  wiesz mamy wystarczająco pieniędzy żebyś mógł zostać i żyć z nami w Londynie.-mówi spokojnie kobieta.

-Ale czy wy tego nie widzicie? Właśnie... "Mamy kasę Harry. Zostań z nami. Będziesz żył tu sobie bez przyszłości. Zapewnimy ci wszystko!"-wymachuje teatralnie rękami. Wiem że chcą dobrze ale ja musze uciec i zacząć od nowa.

-Dobrze. Ja.. Ja jakby co będę na dole z ojcem jeśli byś czegoś potrzebował to..ta tam będziemy.

-Dobrze.

Nie mogę sie poddać nie tym razem. Musze poradzić sobie sam a teraz na głowie mam cholerną walizkę... Gdzie ja w ogóle dostanę teraz walizkę?
Schodzę  na dół ubrany jak zawsze w czarne spodnie i czarną koszule z kluczami w dłoni i jadę po walizkę. No i jedzonko...

-Gdzie o tej porze się wybieramy co?- pyta oparty o blat kuchenny ojciec.

- Tam gdzie was nie ma. Narazie!

-Słuchaj chłopcze...!

Ooo na kazania im się wzięło...

-Słucham.

-Wyjeżdżasz do Nowego Yorku! Zostawiasz nas samych! Z dnia na dzień Harry! Dałem ci prace i wszystko zniszczyłeś! Nie nadajesz sie do niczego nie mówiąc już o pracy w nowym mieście! Więc masz jeszcze czelność sie tak do nas zwracać?

Podchodzę do niego spokojnie. Ma szczęście że spokojnie.. Nie miałbym przeciwwskazań żeby go uderzyć. Ale nie dziś.

- Zawsze wiedziałem że miałeś i masz mnie teraz za śmiecia i niczego warte gówno ale to tylko i wyłącznie twoja wina

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Zawsze wiedziałem że miałeś i masz mnie teraz za śmiecia i niczego warte gówno ale to tylko i wyłącznie twoja wina. Ty mnie tak wychowałeś.

Widząc płaczącą w kuchni kobietę która pomagała mi tyle razy nie chce jej ranić...ale gdy spojrzę na człowieka któremu chce udowodnić że nie ma racji daje mi tym tylko kopa żeby pokazać mu że się myli.

-Masz racje wiesz? Nie mam do ciebie szacunku ale do niej mam. -pokazuje na zapłakaną Jennifer.- ona pracuje jak może żebym czuł sie jak jej syn i jak człowiek który ma oparcie w osobie która go kocha. A ty? Nawet kiedy mam żyła nie zrobiłeś nic żeby pokazać mi jak to jest mieć ojca.

-Harry nie mów tak do ojca...-odzywa sie zapłakana.

-Przykro mi ale będę mówił co mi się podoba. A teraz przepraszam bo ma sprawę do załatwienia.

-Jeszcze pożałuje swoich słów synu.-parska prawie śmiechem ojciec...

-Nie. Nie pożałuje ale za jedno mogę ci podziękować. Za to że będę wiedział jak nie wychowywać moich dzieci. Do widzenia!-  i wychodzę z triumfem na ustach. To i tak by się kiedyś zdarzyło. Lepiej wcześniej niż później.

Teraz tylko walizka i samolot...

                         ***

Co tam misie? Jak w szkole i na feriach? Mamy 1 rozdział i jak będzie 10 gwiazdek to dodam zaraz kolejny XD tak to szantaż -_-
Zapraszajcie znajomych i zachęcam do czytania XD
Buziaczki Xxx


Panna_w_kapturze W.Xx

My się chyba znamy?Where stories live. Discover now