Rozdział 19

75 5 1
                                    

*Megan*

Kiedy otworzyłam oczy nie zobaczyłam przy sobie Zayna. Poczułam ukłucie w brzuchu, ale z drugiej strony odetchnęłam z ulgą, że wyszedł, zanim Harry mógłby coś zauważyć. Nie chciałabym, żeby wiedział, że ja i Zayn...

Boże, czy my to naprawdę zrobiliśmy? Tutaj, na tym łóżku, kilka godzin temu?

Podniosłam głowę i stoczyłam się z łóżka na podłogę, jęcząc przy tym. Zdecydowanie nie wyspałam się najlepiej, ale warto było. Głowa już mnie nie bolała, ale nie byłam pewna, czy ból nie wróci. Z racji tego, że byłam całkowicie naga szybko podeszłam do szafy, gdzie znajdowały się moje ciuchy i zabrałam z niej czarną, koronkową bieliznę, jeansy i biały t-shirt z jakimś napisem. Weszłam pod prysznic i dokładnie zmyłam z siebie zapach Malika. Niestety, na mojej szyi widniała pokaźnych rozmiarów malinka, więc musiałam użyć kilku warstw podkładu, by ją zamaskować. Wreszcie mi się to udało, a więc o równej dziewiątej pojawiłam się w kuchni, mając cichą nadzieję, że Harry gdzieś zniknął, tak jak to ostatnio miał w zwyczaju. Ale nie, bo akurat w tym samym momencie wszedł do pomieszczenia.

Dlaczego chciałam go unikać? To proste, nie wiedziałam jak się zachować. Chłopak nie miał pojęcia o moim zbliżeniu z Zaynem, ale mimo to okropnie się czułam. To trochę głupie, bo przecież nie jesteśmy razem, więc teoretycznie mogę robić, co chcę, ale...

- Miałaś leżeć. - obrzucił mnie chłodnym spojrzeniem. Nie lubiłam go takiego. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam pałaszować w lodówce. Po chwili zostałam od niej odciągnięta.

- Wracaj do łóżka, zaraz coś ci przyniosę.

Ton jego głosu był obojętny. Przez chwilę zastanawiałam się, czy aby na pewno nic nie wie, ponieważ jeszcze wczoraj mnie całował i martwił się, a teraz był taki oschły...

- Nie. - wyszarpnęłam ramię z uścisku Harry'ego. Nie spodziewał się jakiegokolwiek oporu z mojej strony, więc nie trzymał mnie zbyt mocno.

- Powiedziałem coś. - warknął, wyraźnie zirytowany moją postawą. Dlaczego oni się tak denerwują o byle gówno? Zayn i Harry są jak tykające bomby, nie wiesz kiedy wybuchną, a ja czuję się jak zakładnik umieszczony między nimi.

Cóż za kryminalne skojarzenia, brawo Meg.

- A ja odmówiłam. - wróciłam do poprzedniej czynności czując rozpierającą mnie dumę. Postawiłam się Harry'emu, którego tak bardzo się bałam. Postawiłam się kryminaliście, który mnie porwał i myślał, że może mieć nade mną kontrolę...

Oh, kryminalista. Nienawidzę tak określać Stylesa, ale...kim innym mógłby być?

- Nie prowokuj mnie. - syknął mi prosto do ucha, stając za mną. Objął mnie w talii, na co się wzdrygnęłam. Chłopak zaśmiał się na moja reakcję. - widzisz? Boisz się mnie, wiesz do czego jestem zd...

- Dobra, dobra! - wymknęłam się z jego uścisku i prześliznęłam obok szafki.

Znów z nim przegrywam. Weszłam do "swojego" pokoju, ale zamiast wskoczyć do łóżka i martwić się o to, co Harry mógłby mi zrobić, stanęłam przy oknie i tępo wgapiałam się w ulicę. Nie była to jakaś szczególnie zaludniona okolica, raczej trudna do znalezienia. Wręcz świetna kryjówka, nigdy sama bym tutaj nie trafiła. Pragnęłam, by jakimś cudem w oknie stanął Zayn, a później podszedł, pocałował mnie, powiedział, że mnie koch...nie. Nie kocha mnie, to nie jest możliwe, lepiej dla mnie. 

Wcale nie.

- Chyba miałaś leżeć. - przeszły mnie ciarki, gdy z drugiego końca pokoju rozległ się głos. Okropnie się bałam, chociaż wiedziałam, że nic mi nie zrobi. Chyba.

The Threat of Love //H.S, Z.MWhere stories live. Discover now