Rozdział 17

81 5 0
                                    

*Zayn*

Martwiłem się o nią, bardzo. Nie wiem czemu to sobie robi. Nie chcę, żeby robiła sobie krzywdę.

Wiedziałem, że kiedyś nadejdzie ten moment, w którym będę musiał jej wyjaśnić moją relację z Harry'm. Prędzej czy później coś by zwęszyła, przecież nie jest głupia. A ten palant nie mógł wyrzucić wcześniej naszego wspólnego zdjęcia!

- Masz rację, przyjaźniliśmy się - wziąłem głęboki wdech - to było kilka lat temu, kiedy jeszcze nie mieliśmy problemów z prawem. Później ja zacząłem handlować i przy okazji ćpać, a Styles zadłużył się u twojego ojca na kupę forsy. I tak zaczęliśmy się kłócić, a później staliśmy się wrogami, tak jak nasi szefowie. - na wspomnienie dawnej przyjaźni coś zaczęło we mnie pękać. Ale przecież nie mogłem pokazać, jaki jestem słaby, nawet przed nią. Znamy się z Harry'm od dziecka. Pamiętam, jak byliśmy jeszcze beztroskimi 14-latkami i wywijaliśmy żarty nauczycielom, rodzicom i znajomym. Jak przysięgaliśmy sobie, że nigdy nie pokłócimy się o żadną dziewczynę, bo one nie są tego warte. Żałuję, że nie zrobiliśmy niczego, by ta przyjaźń nadal trwała. - on znalazł sobie innych przyjaciół, już ich poznałaś. Ja też nie byłem lepszy. Nawzajem pokazywaliśmy sobie, jak bardzo mamy na siebie wyjebane. - spuściłem głowę, żeby nie patrzeć na jej smutną twarz.

Nie bądź cipą, stary!

Zaraz z powrotem uniosłem twarz i uśmiechnąłem się, by zatuszować cały ból po straconym przyjacielu.

- Rozumiem, że to miała być przyjaźń do końca życia...- powiedziała cicho, przewiercając mnie wzrokiem.

- Miała być... - podkreśliłem pierwsze słowo. Miała, ale nie jest - teraz twoja kolej.

Próbowałem się rozweselić, udawać, że wszystko po mnie spłynęło, ale w jej towarzystwie wiąże się to z nadludzkim wysiłkiem. Do tej pory tak dobrze było mi udawać...

*Megan*

- Teraz twoja kolej.

Słysząc te słowa, starałam się udawać głupią, chociaż doskonale wiedziałam, co Zayn miał na myśli.

- Na co? - uniosłam brwi jak najwyżej, żeby okazać zdziwienie.

- Nie udawaj. - sztuczny (tak, zdążyłam zauważyć) uśmiech zszedł mu z twarzy, a wrócił ten sam Malik, którego się bałam.

Przełknęłam ślinę i już miałam się odezwać.

- Kiedyś robiłam to z powodu ojca, wiesz jaką krzywdę wyrządził mi, kiedy wyjechał - nie zamierzała przerywać, chciałam to już mieć za sobą, ale brunet się wtrącił.

- Co z twoją mamą? - spuściłam głowę i, ignorując jego pytanie, kontynuowałam.

- Potem starałam się to ograniczać, ale teraz wszystko wróciło. To idiotyczne, ale...

Na schodach rozległy się kroki. Spanikowałam i, gdyby chłopak w porę mnie nie pohamował, pewnie zaczęłabym krzyczeć.

- Idź, szybko! - szepnęłam i prawie wypchnęłam go przez okno. Kiedy już prawie był na zewnątrz, drzwi otworzyły się, a ja, nie wiedząc, jak zatrzymać Harry'ego wpadłam w nie i mocno uderzyłam głową o kant. Osunęłam się na podłogę i zmrużyłam oczy. Zasypiałam.

*Harry*

Przestraszyłem się, gdy coś mocno przywaliło w drzwi, przez które wszedłem. Nie coś, a raczej ktoś. Dziewczyna osunęła się na podłogę i zamknęła oczy. O kurwa!

- Megan, obudź się. Smith! -próbowałem ją ocucić, lecz na próżno. Położyłem ją na łóżku, po czym wyciągnąłem komórkę i wklepałem numer do Josepha. On będzie wiedział co zrobić; ja jestem zbyt zdenerwowany. Jeszcze zrobię coś debilnego...

The Threat of Love //H.S, Z.MWhere stories live. Discover now