Rozdział 2

141 13 0
                                    

  *Megan*
-Puszczaj! - krzyczałam do...nie wiedziałam kogo. Wkrótce przede mną stanął brunet, chyba go znam... a, chodzę z nim na angielski!
Ale kurwa mać, co on ode mnie chce?!
-Weź się już uspokój. Nie potrafisz normalnie rozmawiać, śliczna? - powiedział zachrypłym głosem.
- To ty zaciągnąłeś mnie tutaj siłą! - zaczęłam się z nim szarpać, próbując odepchnąć go od siebie. Zrobiłam jeden porywczy ruch a z mojej kieszeni wypadł pistolet.
Chwilę patrzyłam na broń, a gdy podniosłam wzrok napotkałam rozbawione oczy.
- Bawi cię to?! Rozwaliłabym ci łeb gdybym...
- Gdybyś nie była tchórzliwą gówniarą. - puścił mnie, po czym podał mi pistolet. - A to zatrzymaj, przyda ci się. Już niedługo będziesz miała okazję, żeby go użyć.
Na twarz mulata wdarł się chamski uśmieszek i już po chwili zostawił mnie samą. Okazję? Miał na myśli coś konkretnego? Dlaczego nagle się do mnie odezwał? Pierdolona ciekawość.
Straciłam rachubę czasu poddając się swoim myślom, i pewnie dalejbym tak siedziała, gdyby nie ten idiota.
Serio, myślałam, że ściemnia mówiąc, że będzie mnie odbierał po lekcjach. Miałam nadzieję, że więcej go nie spotkam, przez niego tak cholernie bolała mnie głowa.
- Ducha zobaczyłaś? - odezwał się kierując na mnie przenikliwe spojrzenie.
- Nie, gorzej, ciebie. - odgryzłam się.
Chamstwo - moje drugie imię. Ale on też był w tym całkiem dobry.
- Zmiana planów. Mieszkasz u mnie od dzisiaj. - ten chytry uśmieszek. Kurwa!
- Mała poprawka, nie zamieszkam z tobą NIGDY. - podkreśliłam ostatnio słowo. Koleś chyba nie wie z kim ma do czynienia, ja umiem się bić, i co z tego że jest silniejszy!
- To nie była prośba...ehh, jeśli dalej taka będziesz to rzucę się na ciebie kiedy nawet nie będziesz się tego spodziewać, i nauczę cię panujących u mnie zasad. Po pierwsze, dla ciebie jestem pan Styles. - zaczął się śmiać i przerzucił mnie sobie przez ramię. Klepnął mnie w pupę, co trochę zabolało. Skierował się do wyjścia z budynku. Pech chciał, że akurat teraz było tam najwięcej ludzi! Przyglądali nam się, jakby człowieka nie widzieli. Przy jednej szafce stał Malik. Tak, ten z którym wcześniej "gadałam". Patrzył na mnie, był wyraźnie wkurzony.
- Błagam cię puść. Wszystko, tylko mnie postaw. - szepnęłam. Zrobił to o co go poprosiłam. Objął mnie ramieniem i wyprowadził na dwór. Natychmiast rzuciłam mu pytające spojrzenie.
- Zapomniałaś nasz układ? Przed chwilą powiedziałaś, że zrobisz wszystko.
Mhm, pięknie. Teraz muszę udawać, że jesteśmy parą.
Dlaczego tylko ja mam zawsze jakiś problem?
Tym razem był nim ON. Styles.


The Threat of Love //H.S, Z.MWhere stories live. Discover now