Rozdział 6

134 8 0
                                    

*Megan*

Obudziłam się o ósmej pod wpływem czyichś rąk błądzących po moim ciele. Przetarłam zaspane oczy i postanowiłam sprawdzić co się dzieje. Zaczęłam się dusić, kiedy spotkałam rozbawione oczy blondyna pod sobą.

Wszystkie wydarzenia z wczorajszego wieczoru powróciły w jednym momencie. Wyzwiska, bójka, jego przepełnione złością oczy...

Leżałam na nim, próbując sobie przypomnieć jakim sposobem znalazłam się w takim położeniu. Od razu zerwałam się na równe nogi.

- Spadłaś w nocy z kanapy i powiedziałaś żebym cię przytulił. - powiedział wstając i unosząc ręce w obronnym geście. Zdziwiło mnie to, że w jego głosie nie dostrzegłam chamstwa. Może żałuje wczorajszego zachowania?

- Nic takiego nie pamiętam, a wczoraj nie piłam. Wiec musisz wymyślić coś lepszego. - odparłam ironicznie i rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Wszyscy jeszcze spali, a wyglądało to conajmniej komicznie. Will leżał na brzuchu Leslie, ona sama zaś trzymała rękę na jego twarzy pełnej śladów po szmince. Nie chcę wiedzieć czyja to szminka, byli tak pijani...

Wybuchłam śmiechem gdy zobaczyłam usta śpiącego Harry'ego wymalowane tym samym kosmetykiem. Jezu, co oni musieli wyprawiać.

Zaraz obok Stylesa spokojnie spała Claudia, chociaż nie wiem jak to możliwe w takiej pozycji. Była powyginana w taki sposób, że miałam obawy co do stanu zdrowia jej kości.

Hahaha, obawy. Jak się trochę pomęczy z obolałym ciałem, to może nauczy się umiaru. Zarówno w piciu jak i...

- Nie rób im zdjęć, to niegrzeczne! - palnęłam wyrywając komórkę z rąk Chrisa. Zaczął się śmiać.

- Powiedz, że żartujesz.

- Mówiłam całkiem poważnie.

Jeszcze głośniejszy śmiech, jednak nie był wredny. Wyluzowałam się i przyłączyłam, muszę się nauczyć podchodzić z dystansem do takich sytuacji.

- A was to porąbało, czy tylko udajecie? - wymamrotał pod nosem podnoszący się z podłogi Styles. Trzymał rękę na czole i jęczał z bólu. Skierował się do kuchni, lecz przez przymrużone powieki niezbyt dobrze widział, więc wpadł na ścianę, a ja i Chris zaczęliśmy się zwijać ze śmiechu.

- Zamknijcie się już i dajcie mi tabletki bo zaraz zejdę. - warknął brunet. Chris wykonał jego polecenie, jednak na jednym razie się nie skończyło. Harry wyręczał się biedakiem jak tylko mógł, nawet potrzebował pomocy w zmyciu czerwonej mazi z twarzy. Wkrótce reszta również potrzebowała pomocy i razem z Christopherem biegaliśmy do kuchni i z powrotem.

Jak się nie umie pić, to się nie pije - powtarzałam to zdanie bez przerwy, wkurzając tym znajomych. Tak chyba mogę ich nazwać.

Moje relacje z Chrisem uległy ogromnej zmianie. Chłopak okazał się być w porządku, po prostu źle zaczęliśmy.

Po południu wyszliśmy na taras zostawiając skacowanego Harry'ego i Josepha w domu. Dziewczyny i Will przed chwilą pojechali do domów, bo doszli do siebie. Z pozostałą dwójką było trochę gorzej. Intrygowało mnie jedno, przecież Chris też z nimi pił, a mimo wszystko był czysty jak łza. Żadnego kaca, a też wlał w siebie sporo procentów.

- Przepraszam za wczoraj, nie wiedziałem, że tak się tym przejmiesz - odezwał się przerywając nieco uciążliwą ciszę.

- Nie ma sprawy, zapomnijmy. - posłałam mu lekki uśmiech. Wszedł do domu, mówiąc, że za chwilę wróci. Gdy tak się stało, przyniósł piękną brązową gitarę akustyczną.

The Threat of Love //H.S, Z.MWhere stories live. Discover now