14

52.9K 2.8K 795
                                    

- Cześć, tato. - pocałowałam swojego staruszka w policzek, wieszając torebkę na oparciu krzesła. - Gdzie mama?

- Witaj, córeczko. Powinna być w kuchni albo w ogrodzie.

- Dzięki. - poszłam do pomieszczenia wyznaczonego przez tatę i przywitałam się ze swoją mamą.

- Hej, kochanie. Co u ciebie słychać? Chcesz herbaty?

- Poproszę. W sumie przyszłam was o czymś poinformować. - usiadłam w salonie na fotelu, naprzeciwko taty, który przestał czytać gazetę.

- A więc słuchamy.

- W piątek lecę do Francji. Samolot mamy na piętnastą, ale będziemy już tak około trzynastej, bo zanim przejdziemy przez te bramki, ogarniemy walizki, dokumenty to trochę minie czasu. Pożegnacie mnie, prawda?

- Oczywiście! Jakby miało być inaczej? Tak się cieszę, kochanie, że jednak się zgodziłaś.

- Ja również, choć  nie podoba mi się fakt, że jedziesz tam z Harry'm.

- Tato, Harry to mój szef.

- Wiem, córeczko. Jestem pewny, że dasz sobie radę.

- Kocham was. - resztę dnia spędziłam właśnie w swoim rodzinnym domu na rozmowie z moimi rodzicami. Będę za nimi bardzo tęsknić, aczkolwiek nie martwiłam się, widząc, że byli zajęci i mieli z kim pogadać na miejscu.

Opuściłam ich jakoś tak po dwudziestej, także cały dzień, całe osiem godzin siedziałam ze staruszkami. Wpakowałam się do samochodu i powoli kierowałam się z powrotem do willi Harry'ego. Za dwa dni miałam być już w samolocie, a za trzy będę wypakowywać pudła z moimi rzeczami. Wróciłam do swojego tymczasowego mieszkania, gdzie usłyszałam z górnego piętra jęki. Zastanawiałam się przez dłuższy czas ile to jeszcze potrwa - ta jego przerwa bez seksu i widać, że nie za długo. Pokręciłam głową i natychmiast poszłam do siebie. W jednym z pudeł spakowałam wszystkie swoje książki, a teraz przyszedł czas na ubrania, których było najwięcej. Wyprasowane rzeczy zwyczajnie złożyłam i schowałam do kartonów. W pierwszym były same bluzki i koszule, w drugim roiło się od spodni i legginsów, pojedynczych dresów, w trzecim swetry i marynarki, w czwartym - największym buty, a w ostatnim dodatki i bielizna.

- Było mi bardzo miło, Harry. Mam nadzieję, że będziemy mieć okazję na powtórzenie tego wieczoru. - nie wiedziałam czy bardziej chciało mi się rzygać czy śmiać. Cóż, była kolejną nawiną, gdyż ten człowiek nie wchodził do tej samej rzeki dwa razy. Nie odpowiedział, co miał w zwyczaju i zapewne odprowadził ją do drzwi. Wyszłam na korytarz jedynie po to, żeby posłać mu rozczarowane spojrzenie. 

- Emma? - nie, święta Brygida - pomyślałam, patrząc na niego jak na kretyna, którym w sumie był.

- A czy przypominam ci kogoś innego?

- Uch, miałaś być u rodziców.

- Nie powiedziałam, że będę tam nocować. Poszłam ich tylko powiadomić o moim wyjeździe.

- Kiedy wróciłaś?

- Spokojnie, zdążyłam wysłuchać twoich śpiewnych jęków. - mogłam bez zbytniego przypatrywania się zaobserwować jak przełykał ślinę. Cóż, denerwował się, a ja nie miałam pojęcia czym. Był przecież wolnym człowiekiem, który wyłącznie mnie okłamał, że bzykanie się z każdą lepszą mu przeszło. Nie byłam zazdrosna czy zezłoszczona tym faktem, aczkolwiek nie znosiłam ludzi, którzy coś obiecywali, stawiali sobie jakiś cel, a potem ten cel pękał jak bańka mydlana. Tego nie umiałam zrozumieć, bo przecież skoro mieliśmy jakieś obietnice to powinniśmy ich dotrzymywać. Inaczej byłoby to bez sensu.

Playboy✫h.sWhere stories live. Discover now