13

53.9K 2.8K 461
                                    

- Emmo!

- Co?!

- No chodź!

- Nie chce mi się!

- Ale to ważne! - westchnęłam zirytowana, lecz odłożyłam swoją gazetę na stolik od kawy i ruszyłam do gabinetu bruneta. Weszłam do środka, nie musząc otwierać drzwi, ponieważ były już otwarte. Pokazał palcem, abym podeszła bliżej, więc tak zrobiłam i stanęłam tuż obok jego fotela. - Spójrz.

- Piękny, naprawdę uroczy. - na ekranie widniało zdjęcie domu, który w żadnym stopniu nie przypominał tej willi, w której na ten czas mieszkaliśmy. Dom, który mi zaprezentował wyglądał na rodzinny, ciepły, miał swój urok. Podobał mi się o wiele bardziej niż dotychczasowy. Ten był nowoczesny, wielki, z klasą, jednakże mało przytulny.

- Jest nasz, to znaczy mój, ale ty też tam będziesz mieszkać.

- W takim razie naprawdę ci gratuluję wyboru.

- Wszystko będzie urządzone podobnie. Postawiłem na klasyczne drewno, więc myślę, że będzie nam odpowiadać. Domu nie wybudowałem, ale zmieniłem, a raczej ekipa, którą zatrudniłem zmieniła meble i troszkę podrasowała wnętrze.

- Wszystko wygląda dobrze.

- No więc się pakuj. Znalazł się facet, który chce kupić willę, a lot mamy w piątek, za cztery dni.

- Takie rzeczy mówi się wcześniej! Muszę odwiedzić rodziców, spakować się, pożegnać się z Anne.

- Moja mama pożegna nas na lotnisku.

- A twój tata, Gemma?

- Nieważne, nie rozmawiajmy o tym.

- Uważam, że powinieneś iść na jej ślub. Mimo wszystko.

- Zostawmy to w spokoju, ok?

- Niech ci będzie. - podniósł się ze swojego siedzenia i przyparł mnie do ściany za mną. Moje ręce ułożył sobie za głową, wplątując je w swoje włosy, natomiast jego dłonie odnalazły moje biodra.

- Skończyłem pracę na dziś. - oznajmił, nachylając się w kierunku mojej szyi, którą potraktował małymi całusami. Zaśmiałam się, bo jego loki łaskotały moją odsłoniętą skórę. Odsunął się ode mnie na parę centymetrów i podniósł mnie tak, że musiałam opleść go nogami w pasie. - Resztę dnia mam wolną.

- To świetnie, ale możesz mnie puścić.

- Jaki film chcesz obejrzeć?

- Cały czas oglądamy filmy.

- Powiedzmy, że to jest taki nasz mały zwyczaj. Więc?

- Nie wiem, mamy wafle?

- Zjadłem ostatniego wczoraj.

- Uch, wiedziałam, żeby ci nie pokazywać mojej skrytki. Bez wafli nie ma seansu!

- No to idziemy do sklepu. W sumie dobrze, ponieważ wino też wyszło. - zeskoczyłam na ziemię i podreptałam do siebie po bluzę. Byłam ubrana w normalne czarne spodnie i granatową bluzę z długim rękawem, dlatego wzięłam beżową bluzę i razem z Harry'm wyszłam do najbliższego sklepu, którym był Carrefour.

- Harry, to nie te wafle!

- A czy to jakaś różnica? Oba są z karmelem.

- Te są gorsze. - przewrócił oczami, za co dostał ode mnie w ramię i wziął inne - te które ja kupowałam.

- Emma, Harry! - zielonooki przymknął na chwilę oczy, by potem szepnąć mi do ucha, że szybko stąd nie wyjdziemy. Anne mieszkała dość blisko i wcale się nie zdziwiłam, że robiła zakupy właśnie tu.

- Cześć, mamo.

- Hej, Anne! Jak miło cię widzieć! - entuzjazm, który przebijał się przez mężczyznę ewidentnie się różnił od mojego. Przytuliłam brunetkę do siebie, a potem ona przywitała się ze swoim synem buziakiem w policzek.

- Szczerze to wyglądaliście tak uroczo, że z początku was nie poznałam.

- Mamo!

- Mam nadzieję, że już się pakujecie. Za cztery dni już was tu nie będzie. - westchnęła ze smutkiem, jednak jej twarz ozdobiona była przemiłym uśmiechem. - Będę tęsknić, ale od czego są samoloty, prawda? Będziemy się odwiedzać. Harry, przemyśl jeszcze tę sprawę ze ślubem Gemmy.

- Podjąłem już decyzję.

- Może ty, kochana na niego wpłyniesz, bo nie mam już siły. - zachichotałam pod nosem, kiwając głową. Zamierzałam zrobić co w mojej mocy, by przekonać tego osła do zmiany zdania.

- Tak, tak, mamo. Śpieszymy się, dlatego... - trzepnęłam go w bark, za który się złapał, udając, że go to bolało.

- Rozumiem, kochani. Widzimy się w piątek!

- Nie przyjdziesz w środę?

- Nie, skarbie. Mam dużo na głowie. - dałam jej znak, że wszystko doskonale zrozumiałam i pożegnałam się ze starszą kobietą.

- Chodźmy teraz po wino.

- Czemu jesteś taki uparty?

- Emmo, po prostu nie lubię takich rzeczy. Nie każdy uważa, że ślub to coś fantastycznego.

- Zwyczajnie nie chcesz patrzeć jak twoja siostra układa sobie życie, a ty stoisz w miejscu. Nazywajmy to po imieniu. Jesteś zazdrosny. Poza tym łyso będziesz wyglądać sam, bez nikogo przy boku.

- Zastanawiałaś się kiedyś nad zostaniem Sherlockiem?

- Nie, aczkolwiek bardzo lubię ten serial.

- Masz rację, także nie zamierzam tam iść.

- A gdybym powiedziała, że pójdę z tobą? - być może był to jedyny argument, by ruszył dupsko na ważne wydarzenie dla jego siostry. Dostałam zaproszenie od jego mamy, więc tak czy siak miałam się na nim pojawić. Gwałtownie się zatrzymał, przez co wpadłam na jego plecy. Odwrócił się z kącikami ust podniesionymi do góry i odstawił koszyk na podłogę.

- Ty, Emmo? Pójdziesz z kobieciarzem?

- Bo się rozmyślę.

- Jakbym mógł nie przyjąć takiej propozycji.

- Jesteś tak cholernie prosty do rozgryzienia. Wystarczy, abym zaproponowała ci wspólne wyjście, a ty już się godzisz. - pokręciłam głową, gdyż było to tak łatwe jak odebranie dziecku cukierka. Zamknął oczy, zanim złączył nasze wargi na środku alejki z alkoholem. Musiałam stanąć na palcach, aby choć trochę nie musieć go ciągnąć w dół.

- Najwidoczniej taki twój urok, kochanie.

✫✫✫✫✫✫✫✫✫

Hej x


Playboy✫h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz