Prolog

342 21 24
                                    

Mówią że życie na krawędzi jest dla wybranych - nie każdy ma odwagę, charyzmę i siłę godną przeciwstawieniu wielu wyzwaniom, teoretycznie niemożliwych dla przeciętnego człowieka. Jeszcze inni twierdzą, iż postawienie wszystkiego na jedną kartę jest dla samobójców... Ale który samobójca nie ma zamiaru zginąć? Zbyt pochopnie nazywamy "ludzi adrenaliny" samobójcami. Nie giną przez błędy życiowe - giną dla chwały, poświęcają życie temu co robią z największym zapałem. Jednak jeśli by sądzić, że samobójstwo to pojęcie względne, każda czynność wykonywana na co dzień byłaby samobójstwem, każde jedno słowo, każdy jeden ruch, każdy jeden oddech...

Ale trochę odbiegliśmy od tematu. Mówiąc konkretniej sport to nie samobójstwo - to stan życia. Wiele się mówiło o zgonach wybitnych i tych, których nie wyobrażało się w zaświatach. Pamiętne dla mnie są 2 wydarzenia: rok 1955, kiedy podczas wyścigu wytrzymałościowego le mans we Francji na Circuit de la Sarthe francuski kierowca Pierre Levegh w swoim Mercedesie 300 SLR w wyniku zderzenia z Lancem Macklinem wjechał z prędkością 200 km/h wprost w tłumy fanów, pozbawiając życia 84 z nich. Do dziś uznaje się to wydarzenie najtragiczniejszym w motorsporcie.

Drugim wydarzeniem była tragedia podczas Grand Prix F1 na torze Imola w San Marino. Pierwszy z dwóch - Roland Ratzenberger z prędkością 304 km/h wjechał w betonową ścianę; zginął na miejscu. Druga z legend, najlepszy kierowca Formuły pierwszej Ayrton Senna dowiadując się o wypadku był wstrząśnięty tym wydarzeniem. Następnego dnia wziął flagę austriacką do kabiny bolidu, by upamiętnić śmierć Ratzenbergera. Na siódmym okrążeniu GP San Marino Michael Schumacher, który jechał za Brazylijczykiem uwiecznił na kamerze bolidu całe zdarzenie. Otóż Senna poprosił przed wyścigiem, by skrócić mu drążek kierowniczy, by wygodniej mu się jechało. Owy drążek pękł na zakręcie Tamburello i z impetem wjechał w bandę, a po zderzeniu, koło uszkodziło mu czaszkę. Siedział we wraku bolidu nieruchomy. Podbiegli po chwili do niego sanitariusze. Jeden z nich stwierdził, że zdołał usłyszeć ostatni oddech Ayrtona, jakby wyzionął ducha. Gdy wyciągnięto jego obok położono zakrwawioną flagę Austrii. O godzinie 17 podano oficjalne informacje o jego śmierci. Cały motorsportowy świat popadł w żałobę. Nawet owy Schumacher w jednym z wywiadów dwa lata później spytany o Brazylijską legendę F1 wypowiedział kilka bełkotliwych słów... I zaczął płakać. Inni kierowcy uczestniczący w wywiadzie pocieszali go.

Szczęście w nieszczęściu, że dzięki tym wydarzeniom naprawiane są błedy konstrukcyjne pojazdów oraz zwiększenie ich bezpieczeństwa. Dlatego teraz prawie w ogólnie nie wydarzył się żaden śmiertelny wypadek (poza incydentem młodego Julesa Bianchiego w 2014 roku). Ta historia potwierdza, że człowiek przez całe życie uczy się na błędach.

Michael Kasmirski to jeden z niewielu nieletnich kierowców, który pokazał swoją wartość, wartość legendy, kompletnego kierowcy, który w każdej dziedzinie sportów samochodowych może wszystko i jeszcze więcej. Towarzyszy mu ogromne szczęście, gdyż wychodzi z każdej opresji żywym, ale nie będę spoilerował. Swoją jazdą zaprzecza prawom fizyki, mimo brawurowego obchodzenia się z samochodem osiąga rekordowe czasy na torach, zupełnie jak jego ojciec... Jednakże o tym później.

"Nie znam stylu jazdy który nie jest ryzykowny. Każdy z nas musi się poprawiać. Każdy kierowca ma swój limit, mój limit jest troszkę dalej niż innych"

Ayrton Senna





Czas ZwycięstwaWhere stories live. Discover now