Proszę, żeby każdy, kto to przeczyta zostawił gwiazdkę
(włączamy i próbujemy nie płakać)
Przebrałem się w byle co, aby nie jechać w piżamie, ubrałem czarne conversy bez ich wiązania, zgarnąłem kluczyki od auta i ruszyłem do szpitala.
Nie dałem rady nie przekraczać prędkości, ale na moje szczęście droga była pusta i nigdzie nie stały gliny. Wpadłem do szpitala od razu kierując się do rejestracji.
-Elizabeth Jackson - bardziej stwierdziłem niż zapytałem. Kobieta popatrzyła się na mnie z zmartwieniem w oczach.
-Dziewczyna?
Szybko przytaknąłem.
-Sala operacyjna, drugie piętro.
Od razu po usłyszeniu informacji podążyłem biegiem do windy, jednak po chwili stwierdziłem, że schodami będzie szybciej.
Wpadłem pod salę, gdzie siedziała już ciocia i wujek Liz. Dyszałem jak po przebiegnięciu maratonu.
-Co z nią? - zapytałem.
Jej ciocia podniosła zapłakane oczy.
-Uraz wewnętrzny i roztrzaskana czaszka. Uderzyła głową o jezdnię.
Walnąłem mocno ścianę i oparłem na chwilę głową. Próbowałem powstrzymać napływające do oczu łzy. Wyciągnąłem z kieszeni telefon, który udało mi chwycić, gdy wybiegałem z domu. Jedyne do czego byłem zdolny to zadzwonić do chłopaków, którzy już po pięciu minutach byli ze mną na sali.
-Calum powiedz, że Liz żyje - oświadczył Ashton, bo Luke i Michael nie byli w stanie wydusić ani słowa. Wpatrywali się tylko w drzwi, za którymi była właśnie operowana moja druga połówka.
Nie powstrzymywałem już łez. Przytaknąłem, a po chwili dodałem.
-Ale jej stan jest naprawdę ciężki - po tych słowach kompletnie się rozkleiłem. Moi przyjaciele podeszli i mocno mnie przytulili.
-Będzie żyć, musi. To silna dziewczyna da radę - oznajmił Luke, jednak widziałem, że i on, i Mike, i Ash byli bliski łez, które po kilku sekundach zaczęły cieknąć po ich policzkach.
-Ona ma roztrzaskaną czaszkę - wydusiłem. - Zabiję tego sukinsyna, który jej to zrobił. Chcę, żeby cierpiał tak, jak ona.
Zerwałem się z niewygodnego plastikowego krzesła i zacząłem chodzić w te i we wte, jak tygrys w klatce. Ze zdenerwowania przygryzałem kostki palców. Nadal nie mogłem uwierzyć, że moja dziewczyna jest właśnie operowana. Dlaczego ona wyszła? I to jeszcze o północy?
Po dwóch godzinach Ashton przyniósł każdemu kawę. Usiadłem, żeby choć na chwilę się uspokoić, ale nie dały ani powolne wdechy, ani liczenie do dziesięciu. Nic nie pomagało.
Gdybym mógł, to i kawę wypiłbym jednym haustem, ale była zbyt gorąca. W tym czasie Luke zadzwonił do Ann, aby ją powiadomić. Wraz z nią przyszły i Lucy, i Bryana.
Moi przyjaciele potrzebowali teraz ich wsparcia. A ja wsparcie mogłem dostać tylko od jednej osoby.
Od Liz.
Po niewyobrażalnie długim czasie z sali wyszedł lekarz. Od razu do niego podszedłem.
-Pacjentka jest w ciężkim stanie. Czaszka była praktycznie w kawałkach, musieliśmy też powstrzymać krwawienie. Jest taka opcja, że nie będzie nic pamiętać. Najbliższa doba będzie decydująca.
Odetchnąłem trochę z ulgą, bo wiedziałem, że przeżyła tą operację. Informację o możliwej amnezji puściłem mimo uszu.
Całą grupą zmieniliśmy miejsce bytowania na krzesełka pod OIOM-em.
Tym razem czekaliśmy, aż Liz się obudzi.
Zanim jednak to nastąpiło, wypiłem ze trzy kawy. Zadzwoniłem do rodziców, że Liz miała wypadek, jestem w szpitalu i nie wiem, kiedy wrócę. I przyszli jej rodzice.
Około południa wyszedł do nas lekarz z informacją, że się obudziła. Wstałem jak oparzony. Do sali wpuścili mnie i jej rodziców.
Do łóżka podeszli najpierw jej mama i tata. Rozmawiali z nią przez chwilę, po czym odwrócili się do mnie ze zmartwionymi minami.
Zbliżyłem się do łóżka z uśmiechem i spojrzałem uważnie na Liz. Cała była w bandażach. Lekarze musieli również ściąć jej włosy. Lecz dla mnie nadal była piękna.
-Hej piękna - przywitałem się, siadając na krześle obok łóżka i biorąc moją dziewczynę za rękę.
Jednak po chwili wyswobodziła swoją dłoń z mojego uścisku. Zmarszczyłem lekko brwi z zdezorientowania.
-Przepraszam, ale... Nic nie pamiętam. Możesz mi powiedzieć, kim jesteś?
W jednej sekundzie cały mój świat się zawalił. Wszystko to, co razem przeżyliśmy. Wszystkie dni, w których była szczęśliwa u moim boku. Kiedy mnie całowała. Przytulała. Pocieszała. Nasze wygłupy. Imprezy. Jej sarkazm i ironia. Dokuczanie chłopakom. Najlepszy dzień w naszym życiu - bal.
To już nie wróci. To wszystko odeszło.
Bez żadnego odpowiadania wyszedłem z sali. Oparłem się o ścianę i powoli osunąłem się na podłogę.
Moi przyjaciele ukucnęli naprzeciwko mnie.
-Calum co się stało? - zapytał Michael.
Przełknąłem płynące po policzkach łzy i odparłem szeptem. Nie potrafiłem tego powiedzieć głośniej.
-Spełniło się jej ostatnie marzenie. Obudziła się z amnezją.
CZYTASZ
Amnesia | Calum Hood
Fanfiction"-Jakie jest twoje największe marzenie? -Jest kilka największych. Nauczyć się grać na gitarze. Zdać prawo jazdy. Zakochać się. Obudzić się z amnezją..."