21.

657 81 13
                                    

Proszę, żeby każdy, kto to przeczyta zostawił gwiazdkę

(włączamy i próbujemy nie płakać)

Przebrałem się w byle co, aby nie jechać w piżamie, ubrałem czarne conversy bez ich wiązania, zgarnąłem kluczyki od auta i ruszyłem do szpitala.

Nie dałem rady nie przekraczać prędkości, ale na moje szczęście droga była pusta i nigdzie nie stały gliny. Wpadłem do szpitala od razu kierując się do rejestracji.

-Elizabeth Jackson - bardziej stwierdziłem niż zapytałem. Kobieta popatrzyła się na mnie z zmartwieniem w oczach.

-Dziewczyna?

Szybko przytaknąłem.

-Sala operacyjna, drugie piętro.

Od razu po usłyszeniu informacji podążyłem biegiem do windy, jednak po chwili stwierdziłem, że schodami będzie szybciej.

Wpadłem pod salę, gdzie siedziała już ciocia i wujek  Liz. Dyszałem jak po przebiegnięciu maratonu.

-Co z nią? - zapytałem.

Jej ciocia podniosła zapłakane oczy.

-Uraz wewnętrzny i roztrzaskana czaszka. Uderzyła głową o jezdnię.

Walnąłem mocno ścianę i oparłem na chwilę głową. Próbowałem powstrzymać napływające do oczu łzy. Wyciągnąłem z kieszeni telefon, który udało mi chwycić, gdy wybiegałem z domu. Jedyne do czego byłem zdolny to zadzwonić do chłopaków, którzy już po pięciu minutach byli ze mną na sali.

-Calum powiedz, że Liz żyje - oświadczył Ashton, bo Luke i Michael nie byli w stanie wydusić ani słowa. Wpatrywali się tylko w drzwi, za którymi była właśnie operowana moja druga połówka.

Nie powstrzymywałem już łez. Przytaknąłem, a po chwili dodałem.

-Ale jej stan jest naprawdę ciężki - po tych słowach kompletnie się rozkleiłem. Moi przyjaciele podeszli i mocno mnie przytulili.

-Będzie żyć, musi. To silna dziewczyna da radę - oznajmił Luke, jednak widziałem, że i on, i Mike, i Ash byli bliski łez, które po kilku sekundach zaczęły cieknąć po ich policzkach.

-Ona ma roztrzaskaną czaszkę - wydusiłem. - Zabiję tego sukinsyna, który jej to zrobił. Chcę, żeby cierpiał tak, jak ona.

Zerwałem się z niewygodnego plastikowego krzesła i zacząłem chodzić w te i we wte, jak tygrys w klatce. Ze zdenerwowania  przygryzałem kostki palców. Nadal nie mogłem uwierzyć, że moja dziewczyna jest właśnie operowana. Dlaczego ona wyszła? I to jeszcze o północy?


Po dwóch godzinach Ashton przyniósł każdemu kawę. Usiadłem, żeby choć na chwilę się uspokoić, ale nie dały ani powolne wdechy, ani liczenie do dziesięciu. Nic nie pomagało.

Gdybym mógł, to i kawę wypiłbym jednym haustem, ale była zbyt gorąca. W tym czasie Luke zadzwonił do Ann, aby ją powiadomić. Wraz z nią przyszły i Lucy, i Bryana.

Moi przyjaciele potrzebowali teraz ich wsparcia. A ja wsparcie mogłem dostać tylko od jednej osoby. 

Od Liz.

Po niewyobrażalnie długim czasie z sali wyszedł lekarz. Od razu do niego podszedłem.

-Pacjentka jest w ciężkim stanie. Czaszka była praktycznie w kawałkach, musieliśmy też powstrzymać krwawienie. Jest taka opcja, że nie będzie nic pamiętać. Najbliższa doba będzie decydująca.

Odetchnąłem trochę z ulgą, bo wiedziałem, że przeżyła tą operację. Informację o możliwej amnezji puściłem mimo uszu.

Całą grupą zmieniliśmy miejsce bytowania na krzesełka pod OIOM-em. 

Tym razem czekaliśmy, aż Liz się obudzi.

Zanim jednak to nastąpiło, wypiłem ze trzy kawy. Zadzwoniłem do rodziców, że Liz miała wypadek, jestem w szpitalu i nie wiem, kiedy wrócę. I przyszli jej rodzice.

Około południa wyszedł do nas lekarz z informacją, że się obudziła. Wstałem jak oparzony. Do sali wpuścili mnie i jej rodziców.

Do łóżka podeszli najpierw jej mama i tata. Rozmawiali z nią przez chwilę, po czym odwrócili się do mnie ze zmartwionymi minami.

Zbliżyłem się do łóżka z uśmiechem i spojrzałem uważnie na Liz. Cała była w bandażach. Lekarze musieli również ściąć jej włosy. Lecz dla mnie nadal była piękna.

-Hej piękna - przywitałem się, siadając na krześle obok łóżka i biorąc moją dziewczynę za rękę.

Jednak po chwili wyswobodziła swoją dłoń z mojego uścisku. Zmarszczyłem lekko brwi z zdezorientowania.

-Przepraszam, ale... Nic nie pamiętam. Możesz mi powiedzieć, kim jesteś?

W jednej sekundzie cały mój świat się zawalił. Wszystko to, co razem przeżyliśmy. Wszystkie dni, w których była szczęśliwa u moim boku. Kiedy mnie całowała. Przytulała. Pocieszała. Nasze wygłupy. Imprezy. Jej sarkazm i ironia. Dokuczanie chłopakom. Najlepszy dzień w naszym życiu - bal.

To już nie wróci. To wszystko odeszło.

Bez żadnego odpowiadania wyszedłem z sali. Oparłem się o ścianę i powoli osunąłem się na podłogę.

Moi przyjaciele ukucnęli naprzeciwko mnie.

-Calum co się stało? - zapytał Michael.

Przełknąłem płynące po policzkach łzy i odparłem szeptem. Nie potrafiłem tego powiedzieć głośniej.

-Spełniło się jej ostatnie marzenie. Obudziła się z amnezją.








Amnesia | Calum HoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz