Chapter 36

7.6K 649 22
                                    

Patrzę z niedowierzaniem na kobietę, która stoi dokładnie przede mną. Jej długie, czarne włosy lśniły w blasku księżyca. Ma szczupłe ciało i piękną twarz z zarysowanymi kośćmi policzkowymi. Szmaragdowe oczy, przykuwają uwagę na kilometr.

Jej wzrok przesiąknięty jest jednocześnie złością, ale i szczęściem, co jest trochę niewyobrażalne. No bo, jak można w jednym czasie być złym, ale i szczęśliwym?

Już miałam otwierać usta, aby się odezwać, ale coś przykuło moją uwagę.

Księżyc.

Kiedy wypowiadałam zaklęcie, na dworze było jasno. Niby słońce już zachodziło, ale to niemożliwe, że jeden czar mówiłam kilka godzin.

- Ale tak jest. - Odezwała się kobieta. - Zaklęcie wypowiada się przez kilka godzin, choć ten, kto je mówi, nie zdaję sobie z z tego sprawy.

Przełknęłam ślinę, patrząc na kobietę.

- Sylvia, tak? Sylvia White? - Zapytałam.

- We własnej osobie, Annabeth. - Odparła i zrobiła ukłon, który przepełniony był ironią.

- Skąd wiesz, kim jestem?

- W zaświatach wszyscy cię znają i dokładnie obserwują, każdy twój ruch. To od ciebie wszystko zależy. Nie masz się co dziwić. - Pokiwałam głową, zgadzając się, ale jednocześnie z niedowierzaniem.

Wszyscy tam w górze mnie obserwują. Każdą godzinę, minutę, sekundę mojego życia. Jestem cały czas pod obserwacją. To napawa mnie niemałym przerażeniem.

- Czy... mogę ci zadać kilka pytań?

- No chyba, po to mnie tutaj wezwałaś, nieprawdaż?

Już nie przepadam za tą kobietą.

- Skoro obserwujecie mnie, praktycznie cały czas... to na sto procent wiesz o płynie, który podarował mi Archanioł...

- Wiem do czego dążysz. - Wtrąciła się. - Niestety w tej sprawie, nie mogę ci pomóc, bo ja również nic nie wiem. Mama przekazała mi za młodu, wszystkie informacje na temat tego świata, które tylko znała. Nigdy nie słyszałam o leku. I masz rację wahając się. Jednak, jeśli to jest prawda, to to jest koniec wojny.

- Nie mogę tak ryzykować. Może się stać, że umrę, albo cokolwiek innego i co się wtedy stanie? Wybuchnie wojna. A skoro, jest inny sposób, który może się udać, to trzeba spróbować. - Zaoponowałam.

- I to ty, to mówisz? - Kobieta zapytała, z jakby zrezygnowaniem w głosie. - Jeszcze wczoraj nie chciałaś się na to zgodzić, ponieważ znasz ryzyko. Sam jednorożec powiedział ci, że ono nie wynosi, tylko dwa procent. Prawda jest taka, że nikt tego nie wie, bo nikt tego nigdy nie próbował. Co będzie, jeśli Luke zmieni się w demona?

- Nie zmieni się w niego. - Powiedziałam z przekonaniem.

- Nie masz takiej pewności.

W pokoju zapanowała cisza, podczas której mierzyłyśmy się groźnymi spojrzeniami. W pewnym momencie Sylvia zachłysnęła się powietrzem.

- Ty masz plan. Jeśli Luke zmieni się w demona, chcesz żeby zażył lekarstwo. - Pokręciła głową.

- Zanim coś powiesz... Tak. Mam zamiar to zrobić, ale tylko w ostatecznej sytuacji. Nie wiem, kiedy Luke ma urodziny, ale do tego czasu, napewno coś wymyślimy. Znajdziemy inny sposób, tak aby lekarstwo zostało nieużyte, bo masz rację. Nie wiemy co to jest, co się w nim znajduję. Prawda jest taka, że nic nie wiemy, a ja nie skażę Luke'a na niebezpieczeństwo. A przynajmniej, nie umyślnie. Kocham go. Nie pozwolę, aby stała mu się jakakolwiek krzywda.

Jesteś DemonemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz