Zastanawiam się, jak to będzie wyglądać. Wypowiem jakieś zaklęcie i co? Zobaczę duch Sylvii White, czy będę słyszeć, tylko jej głos w swojej głowie?

Jak będę nad tym dłużej rozmyślać, to dojdę do jakiś niepokojących wniosków, przez które będę chciała się wycofać.

A nie mogę do tego dopuścić. To być może jest nasza ostatnia szansa.

- Luke, dlaczego nigdy nie opowiadałeś mi o ojcu? - Spojrzałam na chłopaka, który na moje słowa, widocznie się spiął.

- Ponieważ nigdy nie pytałaś. - Oznajmił, a ja zmarszczyłam brwi.

Widocznie chcę uniknąć tego tematu, ale ja mu nie popuszczę. Widzę, że coś ukrywa. Coś bardzo ważnego.

A ja nie cierpię tajemnic.

- Pytam teraz. - Brunet nie odezwał się ani słowem. Podeszłam do fotela, na którym siedział i usiadłam na jego kolanach, jednocześnie, kładąc ręce na jego policzkach. - Przecież wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć.

Chłopak oplótł mnie swoimi dłońmi w talii i ciężko westchnął. Jego fioletowe tęczówki wpatrywały się badawczo w moje oczy. Widzę jak jego mur, którym się otoczył powoli pęka. Przysunął mnie bliżej do siebie i schował twarz w moich włosach.

- Kiedy miałem dwanaście lat, tata nas zostawił. Znalazł sobie dużo młodszą od siebie panienkę i przeprowadził się do niej. Moja mama dowiedziała się, że on ją zdradzał, praktycznie od samego początku ich małżeństwa. Czym prędzej się rozwiodła i przeprowadziliśmy się do Maxwood, jednak tam nie było nam dobrze. Mama nie mogła znaleźć stałej pracy, a ja nie znalazłem w tamtejszej szkole żadnych przyjaciół. Jednak wytrwaliśmy te pięć lat. No a kilka miesięcy temu, przeprowadziliśmy się do Montrose i jest nam tu dobrze. Ja znalazłem sobie najwspanialszą dziewczynę pod słońcem, a mama odzyskała starą przyjaciółkę. I czego chcieć więcej? - Zaśmiał się cicho.

- Przykro mi z powodu twojego taty. - Oznajmiłam. - Ale, gdyby nie on, to prawdopodobnie nie siedzielibyśmy tutaj razem, prawda?

- Prawda. - Potwierdził. - Więc, nie mam czego żałować.

Chłopak złożył na moich ustach soczystego całusa, po którym oboje wybuchliśmy śmiechem.

- Kocham cię, Annabeth. - Zaniemówiłam.

On. Powiedział. Że. Mnie. Kocha!

Chwilę wpatrywałam się w chłopaka, nie mogąc przyswoić tego zdania. Tyle czekałam, aż powie te swa słowa. I wreszcie się to stało.

Ogromny uśmiech wpełzł na moje usta.

- Też cię kocham, Luke.

Pocałowałam go i wtedy doszedł do nas dźwięk otwieranych drzwi, z powodu których szybko się od siebie oderwaliśmy.

- Wróciłyśmy! - Krzyknęła z korytarza mama.

- Świetnie. W idealnym momencie. - Burknął pod nosem brunet, na co się zaśmiałam i pocałowałam go w nos.

- Proszę.

Eliza weszła do salonu i podarowała mi ogromną, starą księgę. Cała była zakurzona, dlatego czym prędzej przetarłam ją ręką. Usłyszałam jak Luke kichnął.

- No dzięki. - Mruknął z sarkazmem.

- Nie ma za co.

Posłałam mu buziaka w powietrzu i wróciłam spojrzeniem na książkę. Dokładnie przyjrzałam się okładce. Zauważyłam na niej pewien wzór. Kiedy zdałam sobie sprawę, co to jest, oniemiałam. Ten kwiat mnie chyba prześladuję.

Lilia.

- Co symbolizuje lilia? - Spytałam Elizy.

Kobieta chwilę się we mnie wpatrywała po czym odparła:

- Lilia ma wiele znaczeń, ale w tym przypadku pasują mi tylko trzy. Księżyc, piękno i kłamstwo. Lilia jest uznawana za kwiat Niebiańskich Istot, a anemona, zwana również zawilcem, za kwiat Demonów. - Pokiwałam głową. Później będę się nad tym zastanawiać. - Idź, teraz na górę do swojego pokoju. Usiądź na łóżku i połóż zamkniętą księgę przed sobą. Zamknij oczy i skup się dokładnie na zaklęciu, którego chciałabyś użyć. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to księga otworzy się na podanym czarze. Wtedy wypowiedz zdania, które są tam zapisane, równo trzy razy. Rozumiesz?

Jeszcze raz pokiwałam głową, i ostatni raz patrząc na wszystkich zebranych w pokoju, udałam się do mojej sypialni. Zamknęłam drzwi i usiadłam po turecku na łóżku. Zamknęłam oczy.

Wyobraziłam sobie, jak przede mną pojawia się duch. Jak ze mną rozmawia. Jak widać, księga zrozumiała o co mi chodzi, ponieważ usłyszałam szelest kartek.

Powoli otworzyłam oczy i dokładnie przyjrzałam się zaklęciu. Widniały na nim słowa w obcym języku. Prawdopodobnie po jakimś ze średniowiecza. Już dawno wymarłym.

Jednak tak jak powiedziała Eliza, tak właśnie zrobiłam.

- Spiritu mortuum creaturis prohibere ad me venire. Volo loqui tecum.

Powtórzyłam zdania trzy razy, każde kolejne, wypowiadając coraz głośniej. Czuję jak moja moc, szaleje gdzieś we mnie. Czuję wiatr, który owiewa moją twarz i porusza zasłonami. A po chwili wszystko ucichło.

- Dlaczego mnie do siebie wezwałaś, przyszły Demonie?

+!+

Mam nadzieje, że zdajcie sobie sprawę, że powoli dobiegamy do końca? Jeszcze jakieś trzy, lub cztery rozdziały i epilog!

Ewoxxx

Jesteś DemonemWhere stories live. Discover now