Rozdział VIII

1.9K 304 36
                                    

Nadchodził czas Świąt Bożego Narodzenia, które rodzina Baekhyuna, zgodnie z wyznawaną religią obchodziła co roku. Zwykle świętowali razem z przyszywaną babcią panicza, mieszkającą w posiadłości po drugiej stronie miasta, wyjeżdżając na kilka dni. Tego roku wyjazd również miał się odbyć.

- Jesteś gotowy, paniczu? - spytała pokojówka.

Baekhyun zawiązał krawat na szyi i niechętnie spojrzał w lustro. Jego spakowane bagaże stały pod drzwiami, a za oknem sypał śnieg.

Wigilia.

- Tak - młody mężczyzna skinął głową, czekając aż kobieta opuści pokój.

Kiedy tylko drzwi się zamknęły, wciągnął na śnieżnobiałą koszulę i marynarkę swój gruby płaszcz i owinął szyję szalikiem, wyciągając ze schowka pod łóżkiem opłatek i wcześniej przygotowane pierniczki, zawinięte w chustę. Schował wszystko w kieszeni i uśmiechając się lekko, wymknął się z pokoju. Cicho przemknął do tylnego wyjścia z posesji i z radością wybiegł do ogrodu. Śnieg przyjemnie trzeszczał pod podeszwami jego czarnych lakierek, a mróz szczypał tego zaróżowione policzki, kiedy szybko zmierzał w kierunku domku Park Chanyeola, emanującego przyjemnym, ciepłym światłem.

Zapukał do drzwi, czując jak z zimna drętwieją mu ręce.

Piękna śnieżna Wigilia. Dokładnie taka, jaką lubił.

- Baekhyun? - za progiem otwartych drzwi ukazała się sylwetka Chanyeola w grubym, nieco zniszczonym, szarym swetrze.

- Wesołych świąt! - zawołał Baekhyun, uśmiechając się, a gruby szalik stłumił jego głos.

Park wyglądał na pozytywnie zaskoczonego i bez słowa wpuścił panicza do środka, ciepłego, pachnącego piżmem i drewnem domku. Baekhyun łatwo zauważył, że w domu Chanyeola nie było niczego świątecznego. Nie było stołu z kolacją wigilijną. Nie było choinki ani ozdób. Nie było też nikogo, z kim ogrodnik mógłby świętować.

- Nie powinieneś być teraz w domu? Zaraz wyjeżdżacie - powiedział Chanyeol.

- Chciałem dać ci prezent i podzielić się z tobą opłatkiem - odparł Baekhyun, zajęty ściąganiem w szyi splątanego szalika.

- Nie musiałeś - uśmiechnął się Chan, pomagając chłopakowi ze zdjęciem narzuty.

- Ale chciałem - odpowiedział Baekhyun, nieco speszony bliskością ogrodnika, którego palce co i raz stykały się z jego wrażliwą szyją. - Święta się po to, aby świętować z rodziną i przyjaciółmi... i aby poświęcać czas ludziom, którzy są dla nas ważni.

- Jestem dla ciebie ważny? - spytał Chanyeol, wyraźnie poruszony tymi słowami.

Jak możesz jeszcze o to pytać? - chciał powiedzieć Baekhyun.

W tamtej chwili Baekhyun chciał powiedzieć i zrobić naprawdę wiele rzeczy. Chciał wyznać Chanyeolowi miłość, pocałować go pod jemiołą i spędzić z nim święta. Ostatecznie nie zrobił żadnej z nich.

- Oczywiście, że tak - skinął głową i wypakował z kieszeni opłatek, zapakowany w kopertę. - Park Chanyeol... chciałbym ci życzyć wszystkiego najlepszego. Aby nadchodzący rok był dla ciebie łaskawszy niż obecny i abyś już zawsze był tak pozytywną i miłą osobą... O, i żebyśmy już zawsze byli blisko siebie - ostatnie zdanie wypowiedział cicho i nieśmiało, a Chanyeol z łatwością zauważył czerwień na policzkach Baekhyuna.

W jednej chwili, Park tknięty niewidzialną siłą, przyciągnął do siebie panicza i uwieził go w ciepłym, niedźwiedzim uścisku. Zdziwiony Baek z początku cały zesztywniał, czując ciepło Chanyeola tak blisko, lecz chwilę później beztrosko wtulił się w poły miękkiego, pachnącego piżmem swetra, opinającego silne ramiona Parka.

Al cuor non si comanda ♫ ChanBaekWhere stories live. Discover now