9. Gorzej być nie może...

2.5K 166 10
                                    

Święta nadeszły szybko, jednak zły humor mnie nie opuścił. Cały czas myślałam o Federicku i Leondre. Próbowałam cieszyć się ubieraniem choinki, świątecznymi zakupami, ale nie potrafiłam. Moje myśli przepełnione były smutkiem, a z oczu wylewały się łzy. Nie chciałam żeby tak skończyła się moja znajomość z Fede. Jednak potraktował mnie tak, jakbym była najgorszą osobą na świecie. Niestety wina jest też po mojej stronie. Może jakbym mu to powiedziała na spokojnie, nie zachowałby się w taki sposób. Jednak czasu nie cofnę, błędów nie naprawie, co ma być to będzie. Wyglądnęłam przez okno. Ciężko mi było patrzeć na szczęśliwe rodziny, które robią zakupy i śmieją się ze swoich żartów. Tak strasznie im tego zazdroszczę. Ja już nigdy nie zaznam takich rodzinnych świąt. Nagle ktoś wszedł do pokoju.
-To co, wybieramy się na zakupy?- zapytała uśmiechnięta brunetka.
-Pewnie!- odpowiedziałam i wymusiłam uśmiech. Może zakupy poprawią mi humor. Wzięłm torebkę, a do niej pakuje telefon i portfel. Rozczesałm włosy i jestem gotowa do wyjścia.
***
20 minut później jesteśmy pod galerią Alberto Sordi. Na samym początku zaglądnęłyśmy do H&M. Fran bierze około 20 rzeczy i rusza do przymierzalni. Moją uwagę przyciągnęła łososiowa sukienka *JPG macie w mediach*. Ściągnęłam ją z wieszaka i dołączam do mojej przyjaciółki. Przy okazji wzięłm jeszcze czarny T-Shirt z napisem Never say Never.

Sukienka pasowała idealnie. Przyglądałam się swojemu odbiciu w lusterku. Kreacja nie zakrywała jednak moich osiniaczonych ramion.  Przymierzyłam jeszcze koszulke. Była niczego sobie. Wyszłam przymierzalni i skierowałam się do kasy. Zapłaciłam i poczekałam na przyjaciółkę. Brunetka zakupiła 5 koszulek, 3 pary spodni i jedną sukienkę.  Wyszłyśmy z h&m i skierowałyśmy się do Victoria Secret.

Spędziłyśmy tam jakoś 30 minut. Kupiłam różowy błyszczyk, a Fran perfumę. Nagle zadzwonił mi telefon. Popatrzyłam na wyświetlacz. Tata. Odebrałam.
-Halo?
-Riley, musisz wracać do domu!
-Co? Czego?
-Samantha jest w szpitalu i nie ma kto zająć się Alexem.
-A Ericka?
-Siedzi z matką w szpitalu. Już kupiłem ci bilet na najbliższy lot, masz go za 3 godziny. Nie chcę słyszeć odmowy. Do zobaczenia wieczorem - powiedział oschle i się rozłączył. Dlaczego on zawsze musi wszystko zepsuć!? Zaczęłam płakać. Fran popatrzyła na mnie zaniepokojona.
-Co się stało?- zapytałam
-Muszę wracać do domu, bo Samantha jest w szpitalu i nie ma kto zajmować się jej synem - wyjąkałam.
-A co z jej córką?
-Jest święta i nic nie musi!- wykrzyknęłam. Fran mnie mocno przytuliła.
-Kiedy masz lot?- zapytała brunetka.
-Za 3 godziny.- odpowiedziałam.
-Chodź musimy wracać, musisz się spakować.

***

Wróciłyśmy do domu Fran i poinformowałyśmy o wszystkim panią Sariti. Poszłam spakować walizkę i zeszłam na dół. Łzy cały czas płynęły mi po policzkach. Pożegnałam się z mamą Fran i jej młodszą siostrą. Będę za nimi tęsknić i to mocno. Nienawidzę pożegnań. Razem z moją przyjaciółką wyszłyśmy i pojechałyśmy autobusem na lotnisko.

***

Po 15 minutach byłyśmy na miejscu. Teraz najgorsze, pożegnanie się z Fran. Rzuciłam się jej na szyje, przytulając mocno.

-Kocham cię Fran, będę za tobą tęsknić.

-Ja za tobą też - stałyśmy przytulone, nie zwracając uwagę na dziwnie patrzących się ludzi. W końcu uwolniłam się z jej uścisku i powiedziałam:

-Muszę już iść, do zobaczenia Fran.

-Do zobaczenia Riley, pamiętaj będzie dobrze.- uśmiechnęłam się do niej i poszłam do kasy. Cały czas płakałam. Dlaczego mój ojciec musiał wszystko zniszczyć? Co ja mu takiego zrobiłam? Musiałam odebrać bilet na samolot.

i need you... |bam| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz