1. Trudny początek i brak akceptacji.

3.7K 255 16
                                    

-Nazywam się Leondre, ale mów mi Leo. - Odpowiedział. Z wyrazu twarzy wydawał się bardzo smutny i wystraszony. Zajęłam miejsce i wyciągnęłam książki. Zapisałam temat. Nagle odwróciła się do mnie blondynka siedząca ławkę przed mną.


- Hmm... Kolejna osoba nie posiadająca odrobiny stylu - powiedziała roześmiana dziewczyna.
- Nie znasz, nie oceniaj- powiedziałam i wróciłam do zajęć, jednak blondyna nie dawała za wygraną.
- Nie tak agresywnie. Myślisz, że jak bedziesz udawała pogrążoną w żałobie sierotkę to zyskasz nowych przyjaciół? Zawiodę cię, niestety tak nie jest. Nikt cię tu nie chce. Nie nabierzesz nas na takie tkliwe historyjki słońce - wredny uśmieszek pojawił się na jej ustach.
- Możesz mnie zostawić w spokoju? Nawet się nie znamy, więc nie oceniaj mnie bezpodstawnie - powiedziałam, a ona zaśmiała się szyderczo.
-Zniszczę cię. - Ledwo co skończyła się pierwsza lekcja, a już zyskałam sobie wrogów, z niewiadomo jakiego powodu. Nie sądziłam, że ludzie w tej szkole mogą być tak źle nastawieni.
-Nie przejmuj się nią- odezwał się nagle Leondre.
-Dzięki, ale nie przekmuj się mną. Nie rusza mnie to zbytnio. Po prostu nienawidzę, kiedy ktoś ocenia pochopnie. Czego mają mnie za taką, a nie inną z powodu śmierci mamy. Aż takie ma to dla nich znaczenie? - Spytałam.
-Dla nich ma wszystko znaczenie. Nie spodoba im się coś w tobie a będą próbować uprzykrzyć ci życie. Więc rada na przyszłość, staraj nie rzucać im się w oczy .- Powiedział Leo.
- Okej. A jak jest z tobą? Tobie też dokuczają?
-Tylko troszkę, ale mną się nie przejmuj.- Odpowiedział i wrócił do pisania zadania, które kazał wykonać nauczyciel.
***
Po skończonej lekcji, postanowiłm skorzystać z rady nowo poznanego kolegi i nie rzucać się w oczy. Schowałam się w kantorku woźnego, usiadłam na podłodze, opierając się o wiaderko. Myślałam, że poznam tu nowych przyjaciół, a jedynej rzeczy jakiej się doczekałam, były wyzwiska skierowane w moją stronę. Niby starałam się je olewać, ale ileż można. Po wyjściu z sali usyłyszałam ich tyle, ile nie usłyszałam przez całe moje życie. Najbardziej bolały te dotyczące mojej mamy. Nie rozumiałam tego, jak można być tak nieczułym i kpić sobie z drugiej osoby, która straciła rodzica. Jedyny Leondre okazał mi sympatie. Może dzięki niemu uda mi się jakoś przetrwać.
***
Kiedy zadzwonił dzwonek, poszłam pod klasę 89, w której odbywała się lekcja matematyki. Przy drzwiach stali chyba wszyscy, z wyjątkiem jednej osoby. Nigdzie nie widziałam Leondre. Próbowałam odnaleź go w tłumie, ale go tam nie było. Po chwili przyszedł nauczyciel i wpuścił nas do klasy. Usiadłam sama w ostatniej ławce. Dalej byłam przygnębiona i starałam się ustalić powód niechęci innych osób względem mnie. Wiedziałm, że muszę coś z tym zrobić, bo nie miałam zamiary kryć się w kanciapie do końca szkoły. Marzyłam wrócić do Włoch, do mojej przyjaciółki Francesci i chłopaka Federica. Oddałabym wszystko żeby byli teraz przy mnie. Miałam nadzieję, że niedługo to wszystko się skończy i będę mogła funkcjonować normalnie, a jeśli tak się nie stanie, nie mam pojęcia co ze mną będzie.
***
Zadzwonił dzwonek, a ja wyszłam z klasy z zamiarem udania się do mojej kryjówki. Jednak blondyna razem ze swoimi koleżankami, postanowiły zmienić moje plany.
-Gdzie ci się tak śpieszno słońce? Nie chcesz poznać nowych koleżanek?- Spytała z drwiną na ustach.
- Odwal się - powiedziałam i próbowałam przebić się przez mur uczennic.
-Nie tak prędko! - Powiedziała, a jej przyjaciółki popchnęły mnie w kierunku blondynki.
- Nigdy więcej tak do mnie nie mów, albo gorzko tego pożałujesz. Rozumesz? - Przestraszona zdołałam tylko pokiwać głową. Ta się zaśmiała, rzuciła mną o ściane i poszła dalej.
- Nieźle ją załatwiłaś Lily! - zdołałam jeszcze usłyszeć głos jednej z jej przyjaciółek.
Upadłam na podłogę. Tego było za wiele, byłam bezsilna. Łzy same zaczęły mi spływać po policzkach. Myślałam, że skończt się tylko na wyzwiskach, a jednak przeliczyłam się. Tak właśnie rozpoczął się mój koszmar.
***
Wracałam do domu. Na szczęście udało mi się dzisiaj uniknąć Lily i jej bandy. Ale jutro może już nie pójść tak łatwo. Leondre nie pojawił się już na żadnej lekcji. Mimo że znam go krótko, martwiłam się o niego. Oby jutro pojawił się w szkole. Bo sama sobie tam nie poradzę.
***
Reszte dnia spędziłam chowając się w kantorku. Coś w mojej psychice pękło. Wiedziałam jednak, że mój ojciec z tym nic nie zrobi, a tym bardziej się tym nie przejmie. Dlaczego to wszystko musiało się tak potoczyć?
***
Weszłam do domu i skierowałam się do kuchni. Na stole czekał obiad przygotowany przez Samanthę. Szybko zjadłam porcę zupy i poszłam do mojego pokoju. Po wejściu zauważyłam Erice zabijającą mnie wzrokiem. Liczba osób, która mnie nienawidziła zwiększała się z godziny na godzinę. Położyłam się na łóżku i otworzyłam Twittera. Postanowiłam napisać do Fran.
qrileyx: Cześć
amora63: Hej ;) Jak w nowej szkole?
qrileyx: Okropnie. Byłam w tej szkole jeden dzień, a już zyskałam wrogów. Ludzie z mojej klasy wyśmiewają się ze mnie, a jedna dziewczyna wraz z koleżankami zastraszała mnie i rzuciła o ścianę. Nie sądziłam, że ludzie mogą być tacy okrutni :( Najlepsze jest to, że robią to bezpodstawnie. No, ale najwidoczniej taki tu mają klimat
amora63: O Boże :( Nie mogę uwierzyć. Tak bardzo chciałabym cię teraz przytulić. Mam pomysł! Wróć do włoch, zamieszkasz u mnie, moja mama nie będzie mieć z tym problemu. Nie możesz tam dłużej zostać.
qrileyq: Mój ojciec zapewne się nie zgodzi. Mimo, że napewno chciałby się mnie pozbyć, nie chciałby robić sobie problemów, ani nie dałby mi na to pieniędzy. Wiesz jaki on jest... Ledwo, co się zgodził się kupić mi bilet na święta. Jak mieszkaliśy osobno nie przeszkadzało mu kupowanie drogich rzeczy, myślał, że dzięki temu mama nie będzie się czepiać, ani wnosić o większe alimenty, a teraz jest inaczej. Daje mi pieniądze na niezbędne rzeczy i na tym kończy się jego dobroć.
amora63: Ehh... Naprawdę mi przykro, napewno coś jeszcze wymyślimy. Ja muszę już iść. Trzymaj się kochana i jak coś to pisz. Kocham cię dobranoc 💞
qrileyq: Ja ciebie też. Dobranoc Fran.

Napisałam ostatnią wiadomość i zamknęłam komputer. Wzięłam się za naukę, która zajęła mi spory kawał czasu. Kiedy skończyłam była godzina 22. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic i ubrałam się w piżamy. Weszłam pod kołdę i wtuliłam się w misia, którego dostałam od mamy na 5 urodziny. Nigdy się z nim nie rozstawałam. Po chwili odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

I jak podobał się 1 rozdział?
Następny rozdział pojutrze albo za dwa dni.
Jeśli czytasz zostaw coś po sobie, bo chce wiedzieć czy kto kolwiek czyta moje wypociny.
XoXo obreinismybitch

i need you... |bam| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz