Rozdział 11

203 27 1
                                    

Simon Jackson

- Simon, co o tym myślisz? Simon! Czy ty w ogóle nas słuchasz? - spytała Emma 

Nie słuchałem. W myślach byłem gdzieś daleko. Nadal myślałem o Katherine. O dobrej, zabawnej i miłej Katherine. Nie zasłużyła na taki los. Nic nie wiedziałem o jej położeniu. Ogólnie nic nie wiedziałem. Co by zrobiła Katherine na moim miejscu? Na pewno nie siedziałaby w przytulnej kawiarni z przyjaciółmi... Bez zastanowienia ruszyłaby do akcji. Nie potrzebnie zatrzymaliśmy się w Waszyngtonie. Nie potrzebnie idziemy do tego głupiego teatru! Teraz liczy się tylko Katherine. 

- Ona tu zginie... Ona tu zginie... - szeptał mi do ucha TEN głos. Tak, to prawda. Nadal miewałem koszmary, a każdy z nich był taki sam. Moja przyjaciółka błagała mnie w nich o pomoc. A ja? Stałem bezczynnie nic nie robiąc. Słyszałem jej krzyki. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Nie wiedziałem co się dzieje. Po chwili, upadłem na ziemię. Wszystko zaczęło się rozpływać jak mgła. Jedyne co pamiętam to niebieskie oczy mojej siostry. 


**

- Simon! Błagam, pomóż mi. - jęknęła Katherine.

Rozejrzałem się dookoła. Czy to jawa? Czy to sen? Czy to dzieje się naprawdę? Byłem w zimnej i ciemnej pieczarze, była to z pewnością ta sama pieczara co w moich snach. Przeszył mnie dreszcz. W ciemnościach dostrzegłem parę, czekoladowych oczu.  Bo właśnie takie oczy miała Katherine Zang - czekoladowe. Nie były brązowe, lecz  były o kolorze mlecznej czekolady, którą uwielbiałem jeść w dzieciństwie. No, dobra nadal kocham jeść czekoladę. I to w niezliczonych dawkach. 

- Katherine! - krzyknąłem, podbiegając do niej. 

Złapałem jej zimną i bladą dłoń. Cała się trzęsła i ogólnie cała była blada jak ściana. Przytuliłem ją mając nadzieje, że może w ten sposób chodź trochę się ociepli.  Niestety dziewczyna nadal się trzęsła.

- Przyszedłeś mnie uratować. Dziękuje... - szepnęła mi do ucha i  położyła się na moim ramieniu. Zamknęła oczy i  po chwili zasnęła. Nie wiem ile czasu tak leżeliśmy, sami w ciemnej pieczarze. Wydało mi się, że ta chwila trwała wieczność. Może to głupie. Może powinniśmy stamtąd uciekać, ale tego nie robiliśmy. Bo ja wiedziałem. Wiedziałem, że to co się dzieje nie jest prawdziwe. Widziałem, że zaraz będę musiał ją opuścić. Wiedziałem, że zaraz wrócę do kawiarni. Skąd to wiedziałem? Nauczyłem się rozpoznawać jawę od prawdy. 

- Kocham Cię 

- Ja Ciebie też, Simon.  

Po tych słowach znów wszystko się rozpływa. A ja znów jestem w ciepłej i zatłoczonej kawiarni. 


***

- Wszystko w porządku, Simon? - spytała moja siostra pomagając mi wstać z podłogi. 

- Tak, po prostu zrobiło mi się słabo - skłamałem. 

Już wiedziałem co zrobię. Pojadę do New Jersey. Sam. Uratuję Katherine. 



-------------------

Bronze Eye










Tak w ogóle to jestem Simon JacksonWhere stories live. Discover now